Nie za bardzo rozumiałem, o co im wszystkim chodziło. Jak dla mnie nie zrobiłem niczego złego. Jedynie staram się uchronić Misaki od zła, czyli zrobić coś, na co ja niezbyt mogłem liczyć w dzieciństwie. Czy to źle? Czułem, że czasu nie miałem dużo, wiec tak długo, póki mogłem, będę ją chronił. Zresztą, nie tylko ją, będę opiekował się całą moją rodziną, bo każdy jej członek jest ważny dla mojego serca, ale to Misaki poświęcałem najwięcej uwagi z uwagi na to, że ona była najbardziej narażona. Mikleo raczej nie robił na co dzień żadnych niebezpiecznych głupot, Nie pamiętam nawet, by ktoś w ostatnim czasie próbował się do niego przystawiać, chyba już wszyscy doskonale wiedzieli, że jest mój i nie mają u niego szans. Merlin z kolei... no cóż, casem mu dziwne kawały przychodziły do głowy, ale raczej po jednym moim ostrzegawczym spojrzeniu czy poważniejszej rozmowie już się opamiętywał. Tyle dobrego, że chociaż jedno dziecko mnie słucha... a Misaki? Martwiło mnie to, że cały czas spotykała się z tym Norim. W ogóle ona była za młoda na spędzanie czasu z chłopakami. Może i wyglądała na starszą niż jest, ale mam wrażenie, że tylko ja pamiętam, że jest tylko dwa lata starsza od swojego brata, a on z kolei jest dzieckiem, któremu głowie tylko głupie żarty w głowie.
- Ale ja nic złego nie powiedziałem – powiedziałem zgodnie z prawdą, gdyż właśnie tak uważałem.
- Nie? Powiedziałeś, że Nori nie jest dla niej odpowiednią osobą – przypomniał mi, czego w sumie nie musiał, bo to doskonale pamiętałem.
- No bo nie jest dla niej odpowiednią osobą. Może gdyby tu chodziło tylko o przyjaźń, to byłbym troszkę bardziej spokojniejszy, ale mam nieodparte wrażenie, że chodzi mu o coś więcej. A ona jest na takie rzeczy za młoda – wyjaśniłem mu, ale i tak wiedziałem, że nie zostanę przez niego zrozumiany. Mikleo miał bardziej luźne podejście, no ale w końcu kogoś dzieci musiały się słuchać, więc to na mnie padło, bym był tym surowym rodzicem.
- Jesteś bardziej uparty, niż osioł. Sorey, ona ma szesnaście lat. To jest normalne, że chłopcy się nią interesują, i także jest normalne to, że ona interesuje się chłopcami. Ty powiedziałeś, że weźmiesz ze mną ślub jak miałeś pięć lat.
- Po pierwsze, Misaki tak właściwie ma lat jedenaście, a po drugie, ja byłem mały i głupi. I jeszcze nie do końca wiedziałem, na czym polega życie – wytłumaczyłem, marszcząc nie do końca zadowolony brwi. Co do tego wszystkiego miała obietnica pięcioletniego mnie, nie miałem pojęcia. W końcu jedno się z drugim nie łączyło, no ale niech mu już tam będzie.
- Ma ciało szesnastolatki, umysł szesnastolatki i zachowuje się jak szesnastolatka, więc jest szesnastolatką. I ma rację, nie możesz wtrącać się w jej życie. Jest duża i do tej pory nie dała nam żadnego powodu, by jej nie ufać.
- Póki ja żyję mam pełne prawo wiedzieć, co się dzieje w jej życiu i mieć na nie jakiś wpływ – po tych słowach usłyszałem ciężkie westchnięcie ze strony męża. Czyli nie zostałem zrozumiany... no nic, przyzwyczaiłem się do tego. Szczerze, to troszkę bym się zdziwił, gdyby przyznał mi rację po tylu latach mówienia mi, że przesadzam.
- To nie jest już mała dziewczynka. Niedługo może będzie chciała opuścić dom. Jak to zrobił Yuki.
- Po moim trupie – burknąłem, nakrywając się kołdrą, już teraz wiedząc, że w życiu się na to nie zgodzę. Nie będę długo żył, więc zamierzam się nacieszyć towarzystwem dzieci, póki mogę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz