Westchnąłem cicho na jego słowa, nie do końca pocieszony. Oczywiście, dla Mikleo teraz ważniejsza jest ta książka, niż ja, zwierzaki czy cała ta wyprawa. Ale czego innego mogłem się spodziewać, kiedy dawałem mu książkę...? Mimo wszystko nadal uważam, że powinien być bardziej uważny i słuchać się mnie, kiedy mówię mu na przykład, że ma iść spać. Podobnie teraz, chyba nigdy nie wyruszymy, jeżeli teraz mu dam, więc jeszcze będzie sobie jeszcze musiał poczekać. Poza tym, jeszcze mam wrażenie, że tak niezbyt się wyspał...
- Jak już wczoraj mówiłem, ona nie jest twoja, tylko moja, ja ci ją tylko udostępniam, to po pierwsze, a po drugie... nie – powiedziałem spokojnie, pakując już czyste naczynia. Zdążyłem przygotować sobie coś tam do jedzenia, zająłem się końmi i już prawie się spakowałem. Musiałem tylko zwinąć te wszystkie koce, no ale najpierw Miki musiał się z nich podnieść i przyszykować do podróży.
- Dlaczego nie? – burknął, bardzo niezadowolony z mojej odmowy.
- Ponieważ musimy ruszać, a nie czytać książki. Sam chyba chciałeś jak najszybciej tam trafić – odparłem, cały czas zachowując spokojny głos. – Oddam ci książkę, jak już się zbierzemy i będziemy gotowi do dalszej podróży...
Więcej mówić nie musiałem, bo po tych słowach Mikleo już wstał i zaczął naprędce się szykować. Rozbawiony wpatrywałem się w niego, jak krząta się po naszym małym obozowisku, wszystko pakując i sprzątając. Po jakichś dwóch minutach stwierdził, że jest gotowy... z czym nie mogłem się zgodzić. Może i wszystko było posprzątane, a konie gotowe do wyruszenia, ale mój mąż... no cóż, do kilku rzeczy mogłem się przyczepić.
- Jestem gotowy, możesz dać mi już książkę – powiedział dumnie, a ja pokręciłem z politowaniem głową.
- To chyba swojego odbicia nie widziałeś. Ja wiem, że jesteśmy sami i nikt prócz mnie cię nie widzi, ale chociaż staraj się troszkę prezentować. Proszę, przemyj twarz – odparłem, podając mu bukłak z wodą.
- Sorey...
- Sam przeciągasz ten czas. Bardzo proszę. A jak już to zrobisz, to usiądź na ziemi, muszę zrobić coś z twoimi włosami – poprosiłem, nie chcąc mu odpuścić.
Niechętnie bo niechętnie, ale w końcu uczynił to, o co go poprosiłem. I całe szczęście, bo nie miałem za bardzo sił, by się z nim kłócić. Kiedy już umył twarz i usiadł na ziemi, zacząłem rozczesywać powoli jego włosy, przez moment zastanawiając się, jaką fryzurę zrobić. W końcu zdecydowałem się na kok wiedząc, że będzie ona najwygodniejsza. Żadnych niepotrzebnych kosmyków na twarzy, i będzie miał chłodno w kark... tak, to wydawała się najrozsądniejsza opcja. Kiedy już fryzura była gotowa poprosiłem, by odwrócił się w moją stronę, bo jeszcze chciałem wygładzić oraz poprawić jego koszulę. Ja go widziałem i chciałem, by wyglądał ładnie, w końcu ja go widzę i chciałbym mieć miły widok przed oczami.
- No dobra, wsiadaj na konia – poprosiłem, kiedy uznałem, że jest gotowy.
- Ale książka...
- Dostaniesz książę, jak zrobisz to, o co cię poprosiłem – to wystarczyło, by Mikleo zaraz znalazł się na wierzchowcu. No i co ja z nim mam...
Zgodnie z obietnicą dałem mu książkę i podczas kiedy on czytał, ja prowadziłem jego oraz swojego konia, musząc być naprawdę ostrożny. Nie chciałbym, by biedne zwierzę złamało sobie nogę, nie mógłbym wtedy nic zrobić, by mu pomóc, mógłbym tylko go dobić. Już nie wspominałem o tym, co by powiedział Alishy... na szczęście nic takiego się nie stało, ale do rzeki dotarłem dopiero, kiedy było już ciemno. Poszukiwanie wodospadu będziemy musieli odłożyć na jutro. Poprosiłem Mikleo, by zszedł z konia, ale oczywiście zero odzewu. Mogłem się domyślić... by zwrócił na mnie uwagę, musiałem zabrać mu książkę, uprzednio rozkładając na ziemi koc.
- Proszę, zejdź z konia – odezwałem się, co mój mąż uczynił od razu, po chwili odbierając ode mnie książkę i siadając na uprzednio rozłożonym przeze mnie kocu, dalej czytając. Czyli rozłożenie obozu znowu jest całkowicie na mojej głowie... nie miałem z tym problemu, ale miło byłoby, gdyby Miki choć odrobinkę ze mną rozmawiał, a on kompletnie mnie olewał. No nic, jakoś to przeżyję, nie mam w końcu za bardzo innej możliwości jak tylko pogodzić się z tym, że Miki aktualnie woli książkę ode mnie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz