Zastanowiłem się chwilę nad jego pytaniem, zerkając na produkty, którymi chciałem stworzyć obiad. W planach miałem przygotować gulasz wołowy z papryką, cebulą, koncentratem pomidorowym podany na kaszy jaglanej, doprawiony mielonym kminkiem, solą, bazylią i ostrą papryką, czy to będzie dobre? Jeszcze tego nie wiem, najważniejsze jest przecież to, że jest to lekka dieta, do której musi się teraz stosować.
- Możesz obrać cebulę i pokroić ją drobno a jak to skończysz, możesz pokroić dwie papryki również w kostkę - Dałem mu pracę, którą naprano był w stanie wykonać, to znaczy nie sądzę, że nie jest w stanie zrobić niczego innego, ja po prostu martwię się o niego i nie chce, aby się przemęczał to chyba jasne.
Sorey uszczęśliwiony zabrał się od razu do pracy, dając mi spokojnie zająć się całą resztą, w końcu tym nie może sobie nic zrobić, z resztą nie mogę go traktować jak dziecko mimo wszystko to dorosły facet i, mimo że jest mi ciężko, muszę dać mu żyć normalnie, no przynajmniej na tyle normalnie na ile tylko może.
Przygotowaliśmy, wspólnie obiad dla Merlina przygotowując ryż z cynamonem, który zawsze był lekarstwem na problemy z brzuchem, a jednocześnie nasz syn bardzo go lubił.
- Usiądź już nakładam - Poprosiłem, gdy wszystko było już gotowe, a Sorey rozłożył talerze.
Na szczecie mój mąż był dziś grzeczny i ładnie mnie słuchał, ale chyba tylko dlatego, że pozwalałem mu na więcej, niż na początku zaplanowałem.
Obiad to dopiero początek, bo o ile tu się mnie słuchał, tak podczas sprzątania już nie chciał, bo przecież to ja miałem odpoczywać, a nie on, a przecież to miało być na odwrót, to ja miałem pracować, a on miał odpoczywać.
- Jak zwykle się mnie nie słuchasz - Westchnąłem ciężko, opadając na krzesło, zmęczony tym dniem a przecież to dopiero początek.
- Jak zwykle traktujesz mnie jak chorego - Odparł, podchodząc do mnie, całując w czoło.
- Bo jesteś chory, a raczej twoje serce jest chore - Poprawiłem się, nie chcąc, aby źle to odebrał, w końcu on jest zdrowy tylko jego serce, cóż nie do końca za nim nadąża.
- Ale nie umieram i mogę wszystko robić sam - Przypominał mi, z czym mogłem się zgodzić tylko czy chciałem? Nie chciałem, tylko chyba wyjścia nie miałem, musiałem dać mu troszeczkę odetchnąć, aby się nie pogniewał, bo mogę mieć z nim ciężko.
- Możesz to prawda, a teraz idź odpocznij - Poprosiłem, wiedząc przecież, że po obiedzie jest zmęczony.
- Pójdę, ale tylko pod warunkiem, że ty pójdziesz ze mną - Na dźwięk tych słów westchnąłem cicho, zastanawiając się nad jego propozycją, z jednej strony byłem zmęczony i chętnie bym się położył, ale z drugiej strony miałem co robić, chyba.
- A sam nie możesz pójść? - Dopytałem, mając nadzieję, że jednak pójdzie beż dyskusji, ale nie bo i po co prawda?
- Nie, nie mogę albo z tobą, albo wcale - Po tych słowach już wiedziałem, że mi nie odpuści, dlatego musiałem pójść razem z nim do sypialni, aby się położyć i odpocząć, po drodze zaglądając do syna, który spokojnie spał w swoim łóżku. Oby tylko on poczuł się niedługo lepiej. Nie chciałbym, aby ten stan utrzymywał się u niego zbyt długo, męcząc go niepotrzebnie..
Zmęczony położyłem się do łóżka, wtulając w ciało męża, dopiero teraz czując zmęczenie, nie mając siły nawet nic mówić, musiałem odpocząć i to chyba bardziej niż na samym początku podejrzewałem...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz