poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Troszkę musiałem się pospieszyć i zebrać się w sobie mimo, że tak niezbyt mi się chciało, no ale co miałem zrobić? Nie wrócę do Mikleo i nie poproszę, by to on odprowadził Misaki do szkoły. To był mój obowiązek, to po pierwsze, a po drugie nie wypuściłbym go na zewnątrz. Nie wszyscy ludzie byli przekonani co do jego niewinności i jeszcze zrobiliby mu krzywdę. Kiedyś nie potrafił się postawić jednemu człowiekowi, a co dopiero całej grupie...? Wiem, że miałem już nie kontrolować tak bardzo Mikleo i pozwalać mu na wychodzenie z domu kiedy tylko chce, poza wieczorami, ale w takich okolicznościach nie wypuściłbym go samego z domu. Na szczęście ostatnio Mikleo niezbyt rwał się do wychodzenia z domu, więc miałem troszkę ułatwione zadanie. 
Obudziłem Misaki i od razu zszedłem na dół, by zrobić jej śniadanie oraz sobie. Wyjątkowo, bo normalnie nie jadam śniadań, ale po wczorajszym dniu trochę głodny byłem. Żałowałem, że nie miałem okazji na zjedzenie barszczu, no ale co, dzieciom miałem od ust odejmować? Najważniejsze, że im smakowało, a to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że było naprawdę dobre, skoro nawet Misaki to zjadła. Potrzebowała dwóch prób do tego, no ale finalnie wszystko zjadła ze smakiem i tylko to się liczyło. Może za jakiś czas Miki znowu przygotuje barszcz...?
Zjedliśmy z Misaki śniadanie, ja dodatkowo wypiłem jeszcze mocniejszą niż zwykle kawę, szybko umyłem naczynia, uczesałem Misaki dosyć prostą fryzurę, bo nie było czasu na coś bardziej wymyślnego, i już po tym mogliśmy się ubierać i wychodzić. Dzisiaj trochę do zrobienia miałem, w końcu jak wrócę, muszę zabrać się za wcielanie tych wszystkich szkiców w życie. Chciałbym już dzisiaj zrobić coś małego, ale czy mi się to uda, to już taki pewien nie byłem. Zresztą, muszę jeszcze wziąć pod uwagę to, że w międzyczasie Mikleo może potrzebować mojej pomocy, a dla niego rzucę wszystko. W końcu Miki był dla mnie najważniejszy i to się nigdy nie zmieni. Wczoraj go strasznie zaniedbałem, więc dzisiaj będę musiał się poprawić. Miki może i mi mówił, że się na mnie nie gniewał, ale ja się na pewno na siebie gniewałem, ponieważ powinienem zachować się lepiej. Może lepiej byłoby, gdybym wczoraj nie decydował się na tę pracę w szopie...? Cóż, teraz już na to za późno, i mogłem się tylko poprawić, jak chodzi o moje zachowanie. 
Kiedy wróciłem po godzinie do domu, Merlin już się obudził, więc i mój Miki musiał wstać. Mój biedaczek, gdybym mógł, zabrałbym od niego te wszystkie obowiązki, ale obawiam się, że mógłbym się nie wyrobić z tym wszystkim. Gdybym nie musiał pracować w szopie, na pewno dałbym sobie radę... jeżeli tylko skończę te pierdółki, odwdzięczę się Mikleo. I to z nawiązką. 
- Wróciłem. Pomóc ci w czymś? – zapytałem, witając się zarówno z moją Owieczką, jak i naszym synem. 
- Jak na razie świetnie daję sobie radę, dziękuję. Możesz iść spokojnie pracować – oznajmił, na co powoli pokiwałem głową, ale tak nie do końca mu wierząc. Rozejrzałem się dookoła, by znaleźć coś, w czym mógłbym mu pomóc, no ale nic nie było. Merlin zajmował się sobą, a Miki chyba przygotowywał powolutku obiad i wydawał się ze wszystkim sobie radzić. Chyba naprawdę nie byłem mu potrzebny...
- W takim razie daj mi znać, kiedy będziesz potrzebować pomocy. I proszę, mógłbyś dać mi znać, kiedy mam wyjść po Misaki? Czasem tracę poczcie czasu, a nie chciałbym kazać jej czekać, jak to miało miejsce wczoraj – poprosiłem, przytulając się do jego pleców, po prostu mając taką ochotę. Nie za bardzo chciało mi się zabierać do tej roboty, więc tę sprawę tak troszkę odwlekałem. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz