Słysząc pytanie męża, zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad jego pytaniem, czy Misaki mi coś wcześniej wspominała? Nie, raczej nie a może? Nie zdecydowanie nie.
- Nie, raczej mi nic nie mówiła - Wyznałem, zerkając na męża, który zmartwił się przesadnie o naszą córkę. - Sorey, tylko spokojnie, nie denerwuj się, zapewne po szkole gdzieś się jeszcze wybrała, nie musisz od razu tak panikować - Starałem się go uspokoić, nie chcąc, aby się stresował, ma odpoczywać, a nie się denerwować prawda?
- Jak możesz się nie denerwować? Naszemu dziecku coś mogło się przecież stać, a ty tak sobie spokojnie na to reagujesz? - Gdy zaczął to mówić, westchnąłem cicho, kręcąc przy tym swoją głową.
- Sorey, ona już nie jest dzieckiem, daj jej... - Zacząłem, ale mój ukochany zmarszczył brwi, zakrywając dłonią moje usta.
- Ani słowa więcej, nie może być tak, aby moja córka bez słowa wychodziła z domu i wracała, kiedy jej się żywnie podoba, musimy wiedzieć, gdzie jest prawda? A co jeśli jej się coś stało?
A on znów swoje, przesadnie reaguje na zwyczajne wyjście naszej córki, skąd wiem, że to tylko wyjście? Po prostu to czuję, dosyć ciężko to wyjaśnić, ale wiedziałbym, gdyby naszemu dziecku coś złego się właśnie działo.
- No dobrze w takim razie poczekajmy jeszcze trochę, jeżeli nie wróci, zaczniemy się zastanawiać co dalej - Zaproponowałem, nie chcąc, aby się za bardziej denerwował, Misaki już nie raz pozostawała na noc u Nori'ego nie mówiąc o niczym i o ile mój mąż o niczym nie wiedział, tak ja wiedziałem o wszystkim, nie mówiąc mu nic, aby przesadnie się nie przejmował, no cóż, czasem trzeba coś ukryć przed mężem i o ile nie popieram tego, czasem muszę to robić, aby zadowolić obie strony.
Sorey westchnął cicho, finalnie się zgadzając, czekając na Misaki, wstając z łóżka, od razu chcąc coś robić, tylko co takiego? Przecież wszystko było już zrobione, wystarczy tylko za jakiś czas przygotować kolację i to chyba by było na tyle.
Mój mąż oczywiście nie potrafił usiedzieć na miejscu, za bardzo martwiąc się o Misaki która nie wracała i zapewne nie wróci dnia dzisiejszego, biorąc pod uwagę godzinę, którą wskazywał właśnie zegarek wiszący na ścianie.
- Sorey skarbie, Misaki na pewno poszła do jakiegoś znajomego - Starałem się go uspokoić, co nie do końca mi wychodziło.
- Znajomego? Pewnie poszła do tego chłopaka, mówiłem od samego początku, aby zerwała kontakt z Norim to nie bo po co słuchać starego ojca - Burknął niezadowolony, przesadnie reagując na całą tę sytuację, ten to dopiero lubi sobie dramatyzować.
- Sorey, bardzo cię proszę, weź głęboki wdech i jeszcze głębszy wydech, stres nie działa dobrze na twoje serce i dobrze o tym wiem - Przypominałem mu mimo tego on i tak mnie, nie słuchał, no tak, mów do ściany a ściana, jak to ściana nie posłucha.
Wzdychając ciężko, jedynie pokręciłem głową, siadając na krześle w kuchni, patrząc na męża.
-Co zmieni to, że będziesz się denerwował? Misaki na pewno spędza czas z Norim, a ty odrobinkę za bardzo panikujesz, wyluzuj się, odrobinkę proszę - Poprosiłem, wstając z krzesła, podchodząc do mąż, kładąc dłonie na jego ramionach, delikatnie je rozmasowując w nadziei, że chociaż to mu pomoże się odrobinkę zrelaksować.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz