Westchnąłem ciężko, słysząc jego słowa, Sorey zdecydowanie przesadzał lub to ja za mało martwiłem się o naszą córkę, cóż może wszystko dlatego, że prawdopodobnie wiem, gdzie jest i tym bardziej podejrzewam, co robi, może gdyby Sorey wiedział, że to nie pierwszy raz, może byłby spokojniejszy? Nie, co ja w ogóle gadam, nie, nie byłby by spokojniejszy, gdyby się tak dowiedział, że to nie pierwszy raz na pewno i ja i Misaki mielibyśmy kłopoty. Władnie dla tego mówi się, czego oczy nie wiedzą, tego sercu nie żal.
- Sorey ona może wrócić nad ranem, a ty chcesz tu siedzieć i na nią czekać? - Dopytałem, tak dla jasności, aby się upewnić, że dobrze rozumiem, co do mnie właśnie mówił.
- Tak, władanie tak zrobię, a gdy tylko przyjdzie, pozna konsekwencję swojego nieodpowiedniego zachowania - Powiedział to tak stanowczo, że gdybym go nie znał, zacząłbym się niepokoi. A tak wiem, że tylko na takiego wygląda lub stara się wyglądać, na ogół jest naprawdę cudownym i spokojnym człowiekiem.
- Skoro tak - Odpuściłem, nie mając zamiaru się z nim kłócić, to nie jest zdrowe ani dla niego, ani dla mnie i oboje zdajemy sobie z tego sprawę, a przynajmniej taką miałem nadzieję. - Tylko proszę, nie denerwuj się, Misaki nic nie grozi, na pewno wróci cała I zdrowa. Dobranoc - Ucałowałem, go e policzek samemu idąc spać, jeśli chce niech sobie siedzi i czeka, rozmowa z nim to jak uderzenie głową w ścianę tylko siebie takim zachowaniem robi krzywdę, ale po co mnie słuchać prawda?
- Dobranoc - Odpowiedział mi, nim zniknąłem na schodach, idąc do sypialni, w której po prostu położyłem się do łóżka, wtulając twarz w poduszkę, no cóż, dzisiejszej nocy to właśnie ona musi mi wystarczyć.
Wczesnym rankiem obudziła mnie kłótnia dochodząca z dołu kuchni, zaskoczony wstałem szybko z łóżka, wychodząc z pokoju, chcąc jak najszybciej zjawić się w kuchni, aby uspokoić tę kłócącą się dwójkę.
- Hej, słuchać was w całym domu uspokójcie się - Wchodząc do środka kuchni, musiałem się odezwać, aby ich uspokoić.
- Mamo, tato oszalał, daje mi jakieś śmieszne kary i myśli, że będę się do nich stosowała - Odezwała się do mnie, zaciskając dłonie, że złości.
- Spokojnie Misaki, tata jest zły, przejdzie mu, idź proszę do pokoju, a ja z nim porozmawiam - Na te słowa dziewczyna przewróciła oczami, koniec końców wykonując moje polecenie.
- Sorey - Zacząłem, spokojnie chcąc go uspokoić. Wiedząc, że jego stan zaraz może się diametralnie zmienić tylko dlatego, że za bardzo się denerwuje. - Weź głęboki wdech i głęboki wydech, wszystko będzie dobrze, Misaki już jest w domu tak? Nie masz się już czym denerwować - Starałem się go uspokoić, kładąc dłoń na jego ramieniu. Widząc, jak zaczyna źle się czuć.
- Jak mam być spokojny, jeśli ona mnie nie słucha? - Zdenerwowany usiadł na krześle, chwytając się za serce.
Na to zachowanie z jego strony od razu podszedłem do niego, kładąc dłoń na sercu, martwiąc się o niego jeszcze bardziej.
- Skarbie tylko spokojnie, ja wiem, jesteś zdenerwowany, Misaki nie zachowała się dobrze, ale proszę, uspokój się, twoje serce wali jak szalone - Odezwałem się, uwalniając moc, która miała, chociaż troszeczkę uspokoić biedne serce męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz