Ulżyło mi, gdy mój mąż grzecznie poszedł już do sypialni, nareszcie mogłem być pewien, że nic mu nie grozi a serce i ciało odpocznie, bo to jest dla mnie najważniejsze, ja mogę wziąć na swoje barki wszystko, o ile on będzie w stanie grzecznie mnie słuchać i nie dokładać jeszcze więcej problemów niż i tak już och mam.
Zmęczony przygodami dzisiejszego dnia usiadłem na krześle, biorąc dwa głębokie wdechy, musząc się uspokoić, przez cały czas żyjąc w stresie, tak niewiele brakowało, abym go dziś stracił, mój panie ja naprawdę nie wiem, co zrobię, gdy jego oczy się zamknął, więcej nie otwierając. Nie mogąc nawet przełknąć tej myśli, siedziałem w kuchni, zapatrzony w okno tracąc poczucie czasu, nie zwracając uwagi na bolące plecy od ciągłego siedzenia w bezruchu.
Przez ten cały czas myślałem o moi mężu i tym jak teraz mam z nim żyć każdego dnia i to nie tak, że a go dość dlatego, że jest chory, nie to nie ma żadnego wpływu, raczej martwię się o to, jak on sobie z ty poradzi, Sorey nie potrafi usiedzieć na czterech literach, dłużej niż jest to konieczne, a teraz gdy lekarz powiedział mu, że nie może się nadwyrężać i, mimo że to wie, nie będzie chciał się z tym pogodzić, bo i po co, warto przecież robić mi na złość, abym tylko jeszcze bardziej się denerwował, martwiąc o jego życie i zdrowie.
- Miki, dlaczego nie idziesz spać? - Zaskoczony odwróciłem głowę w stronę męża, unosząc wzrok na jego twarz, marszcząc swoje brwi.
- Dlaczego? Jest jeszcze wcześniej i nie jestem śpiący - Przyznałem, wzruszając ramionami, mimo wszystko uważnie się mu przyglądając, nie rozumiejąc, dlaczego to on nie śpi, mi przecież nic nie jest, a on musi odpoczywać i przestać martwić się o mnie.
- Nie jesteś? Jest wcześnie? Widziałeś tak w ogóle, która jest godzina? - Na to pytanie zerknąłem na zegarek zaskoczony godziną, która się na niej znajdowała.
- Ups, nie zauważyłem - Przyznałem, uśmiechając się do męża delikatnie.
- Nie możesz spać? - Zapytał, wprost patrząc w moje oczy, podchodząc bliżej mnie, zmartwiony tak naprawdę nie wiem czym, przecież to o siebie powinien się martwić, a nie o mnie, mnie nic nie będzie, ja sobie poradzę, aby on mógł odpoczywać.
- Akurat mną to ty się przejmować nie powinieneś, troszeczkę się zasiedziałem, nic mi przecież nie będzie - Przyznałem, podnosząc się z krzesła, dopiero w tej chwili odczuwając okropny ból kręgosłupa wywołany tym zbyt długim siedzeniem na krześle.
- Rozumie, a pójdziesz już spać ze mną? - Na to pytanie pokręciłem przecząco głową, nie chciałem spać ani nawet leżeć jeszcze sobie tu posiedzę i może czymś się zajmę, aby nie myśleć.
- Zajmę się czymś jeszcze - Odezwałem się, uśmiechając przy tym łagodnie.
- A możesz mi powiedzieć czym? - Na jego pytanie zastanowiłem się chwilę, zerkając na naczynia, których wcześniej nie umyłem, całkowicie o nich zapominając.
- Naczynia, muszę umyć naczynia, a później się zobaczy, a teraz zmykaj spać, aby się nie przemęczać - Poprosiłem, całując go w policzek, nie chcąc, aby się biedny męczył, tym bardziej że musi dużo odpoczywać i oboje dobrze o tym wiemy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz