piątek, 21 kwietnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie mogłem się zgodzić na jego słowa. Jak to już wracać? Teraz? Przecież dopiero co tutaj dotarliśmy, nie mógł się doczekać, aż wejdziemy do środka, a teraz chce wracać? Ledwo co znaleźliśmy główną salę, najważniejsze i najpewniej najbardziej interesujące miejsce, które było zamknięte przez może setki lat, dlaczego mielibyśmy wracać...? To miała być najlepsza wyprawa jego życia, ale do tej pory tak nie za bardzo się popisałem. Czując się już lepiej poprawiłem się na kocu i chwyciłem jego dłonie, uśmiechając się do niego najbardziej uspokajająco, jak tylko potrafiłem. Nie wiem, czy mi się to udało, ale naprawdę się starałem. Przed chwilą nie było najlepiej, zgadza się, ale tak czasem mam, n i żyję, to nie powód, byśmy wracali.
- Nie możemy odejść, dopóki nie zwiedzisz całych ruin. To to jest prezent ode mnie, nie możemy stąd odjechać, dopóki ich nie zwiedzisz. A ze mną już nie jest źle – powiedziałem uspokajająco, ale sądząc po zdecydowanej minie Mikleo, chyba niezbyt mi to wyszło. 
- Bardziej niż zwiedzanie tych ruin wolałbym, aby wszystko było z tobą w porządku  - odparł, dalej trwając przy swoim zdaniu. 
- I już jest. Musiałem tylko na trochę usiąść, uspokoić oddech. Za bardzo się mną przejmujesz, a za mało sobą, już nie mówiąc o tym, że to obyłoby całkowite marnotrawstwo naszego czasu, tyle podróży po nic – dalej próbowałem go przekonać, za wszelką cenę chcąc zostać. 
- Nie uznałbym tego za marnotrawstwo czasu. Spędziliśmy miłe chwile tylko we dwoje, czego dawno nie doświadczyliśmy. I powinniśmy wracać do domu, nim ty poczujesz się gorzej. 
On swoje, ja swoje, i tak w kółko będzie... chyba muszę zatem zmienić taktykę. No dobrze, pomyślmy, Miki widzi największy problem we mnie i w moim sercu. Uważa, że zwiedzanie to dla mnie dość atrakcji, więc może nie będę zwiedzał? Nie taki był pierwotny plan, i nie do końca mi się to podobało. Może i nie byłem tak podekscytowany tym zwiedzaniem, jak Miki, ale z chęcią bym się rozejrzał po tych ruinach, dowiedział się, czemu tak wspaniale wyglądająca świątynia została opuszczona i praktycznie wymazana z wszelkich ksiąg... i jestem pewien, że nie tylko mnie to nurtuje, Miki na pewno także by się tego chciał dowiedzieć, więc nie chciałem mu tego odbierać.
- Skoro uważasz, że jestem słabszy i kolejne zwiedzanie może źle na mnie wpłynąć, to ja jutro zostanę tutaj, a ty pójdziesz zwiedzać – zaproponowałem, przyglądając się mu bardzo uważnie. 
- Bez ciebie to nie będzie to samo – stwierdził, na co kiwnąłem smutno głową. 
- To miejsce jest pełne tajemnic, chciałbym, żebyś chociaż ty je odkrył – ucałowałem go w czubek nosa, uśmiechając się do niego delikatnie. – Tylko jak już miałbyś tam iść, to proszę, uważaj na siebie. I staraj się meldować w jakiś regularnych odstępach czasu. 
- Porozmawiamy o tym jutro. A teraz proszę zjedz i połóż się spać, musisz się oszczędzać – poprosił, a ja kiwnąłem głową. Normalnie bym jeszcze próbował go przekonać, ale byłem trochę już zmęczony i jeszcze trochę zmarznięty. W końcu nim Mikleo mnie osuszył z tej całej wody, trochę czasu minęło i zdążyłem tak troszkę zmarznąć. Na szczęście Miki już rozpalił ognisko, przygotował mi gorące jedzenie, więc zaraz się rozgrzeję i wszystko będzie w porządku. Miałem także nadzieję, że rozważy moją propozycję i zostaniemy tu jeszcze kilka dni, by mógł sobie spokojnie zwiedzić całe ruiny. Chociaż tyle mogłem mu od siebie dać, niewiele, ale zawsze coś...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz