Zafascynowany deszczem bawiłem się jak małe dziecko, które właśnie odkryło, czym jest deszcz, bawiąc się w nim, jak dziecko w piaskownicy.
Rozbawiony w końcu zerknąłem na męża, który własnoręcznie spał na siedząco opatulony kocem, chyba było mu zimno, co lekko mnie zaniepokoiło. Z tego właśnie powodu wziąłem kilka patyków, które wysuszyłem za pomocą swoich mocy, robiąc to samo z moim ciałem, dorzucając patyki do ogniska, nim podszedłem do Soreya, delikatnie szturchając go za ramię.
- Sorey połóż się, plecy będą cię boleć - Wyszeptałem cicho, wybudzając męża ze snu.
- Tak, tak już, już - Wydukał, poprawiając koc, kładąc się na ziemi, ciągnąc mnie za rękę, przytulając do siebie. Coś tam cicho mówiąc pod nosem, przypominając mi o tym, jak kiedyś potrafił mówić przez sen głupotach, wiewiórka kradnących prowiant, ciekawe jest czasem tak go posłuchać i usłyszeć coś ciekawego. - Nie chce, nie wolno ci - Wydukał pod nosem, wtulając się bardziej w moje ciało, bawiąc mnie swoim zachowaniem, temu to buzia nigdy się nie potrafi zamknąć.
- To tego nie rób - Odpowiedziałem mu, patrząc w jego oczy.
- Tak, tak powiem mu - Szepnął cicho, przestając mówić, odpływając. Ciekawe, kiedy znów zacznie mówić.
Rozczulony jego osobą ucałowałem go w czubek nosa, nim ułożyłem się przy jego boku, odpływając do krainy morfeusza.
Kolejne dni mijały nam tak samo, późny poranek, śniadanie i kawa, którą kocha mój mąż, pakowanie się i wędrówka w nieznane, która kończyła się wieczorem na posiłku rozłożeniu bariery, obozu i śnie. I tak kilka dni z rzędu, nim zatrzymaliśmy się w gospodzie, na którą tak bardzo nalegał mój mąż, no tak wygodne łóżko, ciepła woda, ciepło w pokoju czego więc więcej mu potrzeba? No może mnie, bo przecież o tym cały czas mówi.
- Chcesz tu pozostać jedną noc? - Zapytałem, gdy znaleźliśmy się w jednym z całkiem ładnych pokoi znajdujących się w gospodzie.
- Taki jest plan, nie planuję, abyśmy pozostali tu dłużej nim jedna noc. Chyba że coś się wydarzy - Wyjaśnił, podchodząc do mnie bliżej, aby założyć jeden z moich kosmyków za ucho, patrząc w moje oczy, zbliżając się do moich ust, które połączył w namiętnym pocałunku. - Chciałbyś może zażyć wspólnej kąpieli? - Zaproponował, kładąc dłonie na moich biodrach, wywołując delikatny uśmiech na moich ustach, jak mógłby się nie zgodzić, przecież taka kąpiel to sama przyjemność.
- Jak mógłbym się nie zgodzić - Wymruczałem, zadowolony kładąc dłonie na jego ramionach.
- W takim razie ja wszystko przygotuje, a ty poczekaj tu na mnie - Poprosił, całując mnie w policzek, nim zniknął mi z oczu, przygotowując wszystko do wspólne kąpieli, do której zostałem zaproszony.
Wspólna kąpiel była naprawdę przyjemna, wspólny relaks zawsze był ile widziany czy to przez mnie, czy to przez mojego męża.
Po kąpieli Sorey posprzątał łazienkę, bo przecież ja nie mogłem, czekając na niego w pokoju, patrząc w okno. Zwracając uwagę na męża, dopiero gdy mój mąż dotknął mojej nagiej skóry.
- Dlaczego nie zapiąłeś koszuli? - Zapytał, nie odrywając wzroku od mojej nagiej klatki.
- Daje ci szanse popodziwiać moje ciało - Odezwałem się, uśmiechając przy tym zadziornie, oczywiście odrobinkę się z ni drocząc, bo czemuż by też nie, to nie grzech a podrażnić też się z nim czasem mogę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz