Sukienka? Cóż, miał rację, sukienki bardzo dawno dla mnie nie zakładał, a to chyba głównie przez to, że dzieci były starsze. Niby dzięki temu powinno być łatwiej, ale nic bardziej mylnego. Im dzieci starsze, tym bardziej uważne, zwracały uwagę na detale, których raczej nie chcieliśmy im tłumaczyć, więc i przebieranki odeszły raczej w zapomnienie. To był pierwszy powód, drugi był nieco bardziej oczywisty, otóż nie miałem aż tak wielkiej ochoty na seks jak kiedyś. W zupełności wystarczało mi samo przyglądanie się jego wspaniałemu ciału, podczas kiedy Mikleo... cóż, wiedziałem, że jego potrzeby są znacznie większe, więc by choć odrobinkę mu pomóc, czasem pieściłem jego ciało. Wiem, że to nie było to samo, co taki właściwy seks, no ale wychodzę z założenia, że lepsze to niż nic.
Jednak pytanie brzmi, jak powinienem zareagować. Czy miałem ochotę na seks? Szczerze, to tak niezbyt. Czy miałem ochotę na podziwianie go w jakieś wspaniałej sukience? I to jeszcze jak. Miłym widokom nigdy nie odmówię, nawet jak to mają być tylko widoki. Chociaż, kto wie, może taki widok sprawi, że zmienię zdanie...?
- Masz jakąś konkretną sukienkę na myśli? – zapytałem, zaczynając kreślić na jego biodrach malutkie kółeczka, oczywiście grając w jego grę.
- Właśnie jeszcze nie myślałem nad tym... a trochę ich mam. Myślisz, że która będzie najlepsza? Skoro niedawno była nasza rocznica, to może suknia ślubna? Albo twoja ulubiona, balowa? – zasugerował, uśmiechając się do mnie uroczo.
- Każda jest moja ulubiona ponieważ w każdej wyglądasz zjawiskowo – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Ale na jakąś musisz mieć większą ochotę...
- Może coś... lekkiego i zwiewnego? Na zewnątrz jest dosyć gorąco, nie chciałbym, byś się przegrzał – odpowiedziałem, jak zwykle się o niego martwiąc. Te bardziej majestatyczne sukienki zdecydowanie odpadają, ale ma też kilka nieco bardziej zwiewnych, i takie, które odkrywają dużo... no, naprawdę ma w czym przebierać. Nie to co w normalnych, dziennych ubraniach.
- Zaraz zatem wrócę – powiedział i zniknął na górze, zostawiając mnie samego z ze sprzątaniem. Pokręciłem z niedowierzaniem głową i dokończyłem zmywanie, nie mając z tym żadnego problemu. Ja przygotowałem śniadanie, więc i ja powinienem po nim pozmywać, proste. Dobrze byłoby się końcu do czegoś przydać w tym domu, a nie by Miki robił wszystko, a ja nic. Może i jestem stary, ale nie jestem jakoś bardzo niedołężny. – Jestem. Jak wyglądam? – usłyszałem za sobą.
Niespiesznie więc wytarłem dłonie o ręcznik, a następnie odwróciłem się w jego stronę. Miki zdecydował się na sukieneczkę bardzo zwiewną, która też dodatkowo niewiele zasłaniała... no proszę, wziął moją uwagę do serca, to bardzo miłe, kiedy ludzie się mnie słuchają i na własnej skórze przekonują się, że mam rację. Może gdyby posłuchał mnie wtedy z tymi ruinami, teraz byłby znacznie szczęśliwszy... ale teraz już na to za późno.
- Uważam, że czegoś mi brakuje – powiedziałem po krótkiej chwili wpatrywania się w niego. Co prawda rozpuścił włosy, ale taka fryzura, mimo że piękna, nie pasowała do tego stroju. – Chodź tutaj, bardzo proszę – dodałem, odsuwając krzesło i chwytając za szczotkę.
- Nie przesadzasz? Tylko ty mnie tu widzisz – odezwał się, ale mimo to Mikleo podszedł do mnie i posłusznie usiadł na krześle, pozwalając mi zająć się jego fryzurą.
- Właśnie, tylko ja cię tu widzę i chcę, byś wyglądał najpiękniej. Poza tym, w takich rozpuszczonych włosach musi być ci naprawdę gorąco – powiedziałem spokojnie, rozczesując jego włosy. Zdecydowałem się na zrobienie warkocza, a później upiąłem je w koka. Prosta fryzura, owszem, ale znacznie wygodniejsza od rozpuszczonych włosów. No i odkrywała jedną, małą rzecz... – Nie jest ci lepiej? – dopytałem, składając delikatny pocałunek na jego karku, do którego miałem teraz doskonały dostęp.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz