Słysząc jego słowa, zastanowiłem się chwilę nad tym, co usłyszałem, całkowicie w tym wszystkim zapomniałem o naszych zwierzakach, Sorey ma racje, nie możemy przecież pozostawić zwierzaków bez opieki, to byłoby iście nieodpowiedzialne z naszej strony, dla tego odbierze dzieci i wrócimy do domu i, mimo że wracać tu nie chce, zrobi to, aby być blisko osób, które kocham.
- Masz racje, nie możemy zostawić zwierzaków samym, pójdziemy jutro odebrać dzieci i wrócimy do domu - Zgodziłem się z nim, nie mogąc przecież pozostawić go samego, jesteśmy małżeństwem, dla tego nie mogę pozostawić go samego.
- Miki nie musisz wracać, jeśli nie czujesz się na siłach, powinieneś zostać u mamy, aby odpocząć, od ostatnich wydarzeń które miały miejsce - Odparł, jak zwykle za bardzo się mną przejmując, a przecież to nie było potrzebne ja sobie jakoś dam radę, co prawda przez kilka najbliższych dni, a nawet tygodni nie wyjdę z domu, aby chociażby odprowadzić Misaki do szkoły, mam nadzieje tylko, że mój mąż nie będzie miał mi tego za złe, nie chciałbym, aby się na mnie za to gniewał.
- Nie Sorey, nie zostawię cię tu samego, pójdziemy razem po dzieci i razem wrócimy - Zapewniłem, nie mając zamiaru zmieniać zdania, gdy już coś sobie ubzduram zdania nie zienie i oboje doskonale o tym wiemy.
- Nie zmienisz zdania prawda? - Na jego słowa pokręciłem przecząco głową, naprawdę nie mając zamiaru zmieniać zdania, chce być przy nim, bo jego najbardziej i teraz w życiu potrzeba nie chce być sam, bo nawet u mamy nie będę czuł się bezpiecznie bez niego.
- Nie chce zmieniać zdania, chce być teraz z tobą i naszymi dziećmi - Przyznałem, trzymają głowę na jego klatce piersiowej, przysłuchując się jego bijącemu sercu, tak strasznie bojąc się, że zaraz mu stanie, nie przeżyje, jeśli tak by się stało, gdybym ja z dziećmi odpoczywał w domu mojej mamy, a on sam byłby tu, robiąc wszystko to, czego robić nie powinien.
- Jeszcze się nad tym zastanów - Poprosił, głaszcząc mnie po głowie, co było bardzo przyjemne, takimi pieszczotami to ja nigdy nie pogardzę.
- Dobrze skarbie obiecuje, że pomyślę nad tym - Obiecałem, mimo że nie miałem zamiaru zmieniać już dania, podjąłem decyzje i nic ani nikt tego już nie zmieni.
Sorey już nic nie powiedział, nie przestając głaskać mnie po głowie, przynosząc mi tym samym przyjemność i relaksu, który w tej chwili bardzo był mi potrzebny, ostatnio wciąż się stresowałem z różnych względów, ale teraz, dziś, gdy mam już go przy sobie a ludzie nie podejrzewają mnie już o bycie mordercą, mogę odetchnąć i znów, chociaż na chwile nacieszyć się ukochanym mężem.
- Kocha cię - Wymruczałem, okrywając nas kołdrą, powoli odpływając do krainy snów.
- I ja ciebie mój aniołku. Śpij, musisz odpocząć - Gdy to mówił, ziewnąłem cicho, kiwając głową, naprawdę mając już dość tego dnia i każdego poprzedniego.
- I ciebie proszę o to samo, odpoczywaj, póki nie ma dzieci - Wyszeptałem, w pół śnie, powoli już zasypiając w ramionach ukochanego mężczyzny, przy którym chce spędzić resztę swoich dni, chociaż wiem, że to nie możliwe, dla tego chce spędzić z nim każdy możliwy dzień, nim jego serce stanie a ja pozostanę na tym zły świecie z naszymi dziećmi, które zawsze będą mi o nim przypominać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz