Na to pytanie zastanowiłem się chwilę, myśląc nad odpowiedzią, którą prosto z serca chciałem mu udzielić, bo w końcu nie chce go okłamywać dlatego, że powiedziałem o tym facecie, aby wiedział, co zrobiłem, nawet jeżeli nie zrobiłem niczego złego.
- Wiesz, szczerze każdy ty mi się podobałeś, chociaż przyznam, że bardziej teraz pasują ci te jasne włosy i rubinowe oczy - Wyznałem, uśmiechając się do niego ciepło, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Wyglądam bardziej godnie przy mojej ślicznej owieczce? - Rozbawiony jego słowami zaśmiałem się cicho, on jest naprawdę niemożliwy.
- Oj tak, jesteś najbardziej mnie godzien - Wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku..
- W takim razie bardziej się ciesze - Ucałował moją dłoń, którą chwycił, chcąc najwidoczniej wyjść już z miasta, ale przecież jeszcze nie mu nie kupiliśmy, nie możemy stąd odejść, a on nie może chodzić a potarganych ubraniach, tak się nie godzi ukazywać aniołowi.
- Zaczekaj Sorey, musimy kupić ci przecież ubranie, nie możesz chodzić w takich potarganych ubraniach - Wyznałem, przypominając mu o tym drobnym fakcie.
- Ach no tak - Mój mąż chwycił moją dłoń, całując jej wierzch, prowadząc w stronę budek targowych, wybierając granatową koszulę z czarnymi spodniami, od razu zakładając je na swoje ubrania.
- I jak wyglądam? - Zapytał, pokazując mi się w całej swojej okazałości, wyglądające naprawdę dobrze, wybraliśmy całkiem ładny strój, za który zapłaciłem, wciąż posiadając pieniądze od królowej Alishy.
- Wyglądasz naprawdę dobrze - Przyznałem, podchodząc do niego, poprawiając koszulę, aby ładnie układała się na jego ciele. - Mój seksowny mąż - Wymruczałem, stając na palcach, aby ucałować jego usta.
- Nie bardziej niż mój piękny aniołek - Wymruczał, kładąc dłonie na moim biodrach, przytulając się do mnie, całując w czoło.
Uśmiechając się do niego delikatnie, odsunąłem od niego, prosząc o to, abyśmy opuścili już miasto, nie chcąc, być tu dłużej niż było to konieczne, nie chciałbym znów spotkać tego mężczyzny, już raz go widziałem i źle się to dla nas skończyło, naprawdę nie chciałbym, aby jeszcze raz nasze drogi się połączyły.
- Czujesz się dobrze? - Na to pytanie zaskoczony odwróciłem wzrok na jego twarz, nie rozumiejąc, dla czego o to pyta, przecież nic mi się nie działo to mu, przecież złamano nos, który musiałem mu nastawić.
- Oczywiście, że tak. Mnie przecież się nic nie stało - Przypominałem mu, ładnie się uśmiechając.
- Nie? A te siniaki na ręce? - Na to pytanie machnąłem ręką, nie chcąc się tym przejmować, przecież to niż takiego wracając do jaskini, w której spędziliśmy noc, karmiąc jego, a raczej już naszego psiaka słysząc łamiące się pod czyimś ciężarem leżące na ziemi gałęzie.
- Znalazłem was - Słysząc głos mężczyzny, podnosiłem się na równe nogi lekko spanikowany, co on tu robi i dlaczego nas śledzi? Przecież już wie, że mam męża i nie chce z nim być.
- Czego tu szukasz? Więcej zębów ci wybić? - Warknął groźnie Sorey, stając oboje mnie gotowy do bronienia mnie przed wszelakimi złem tego świata.
- Szukam jego, ty mnie nie interesujesz, wykorzystał mnie i za to spotka go kara - Warknął, gotowy podejść do mnie mszcząc się za to, że w sumie to on mnie wykorzystał po alkoholu, a nie ja go.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz