Naturalnym był stres, który odczuwał Sorey, w końcu jak sam słusznie zauważył, nie pamiętał swoich dzieci, co było naturalne, nie musi się jednak martwić, nasze dzieci to cudowne i wyrozumiałe istoty dla tego jestem pewien, że wszystko potoczyło się po naszej myśli.
Nie ma co się martwić na zapas, bo jeśli coś pójdzie nie tak, pomyślimy o tym już po fakcie, a na razie zajmijmy się drogą, którą jeszcze mieliśmy do pokonania.
- Nie martw się skarbie, w razie co jestem przy tobie - Wyszeptałem, zbliżając się do jego policzka, który ucałowałem, uśmiechając się przy tym ciepło.
- Wiem aniołki, dla tego cieszę się, że cię mam przy sobie - Przyznał, chwytając moją dłoń, której wierzch ucałował, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Kocham cię i tak samo kochają cię dzieci i proszę, nigdy nie myśl inaczej, uwierz mi, że gdybym nie był pewien swoich słów, nie mówiłbym ich, tym bardziej nie prowadząc do dzieci, które nie chciałyby cię wiedzieć - Przyznałem, chcąc uświadomić go w tym fakcie, nie chcąc, aby uważał inaczej lub tym bardziej bał się spotkania z dzieci. Może i Merlin ma swoje dziwne podejście do świata, ale Misaki ona jest zupełnie inna i całe życie bardzo tęskniła za tatą, tak więc na pewno powinna się ucieszyć z powrotu tatusia na ziemię.
- Obyś tylko się nie pomylił owieczko - Wyszeptał, całując mnie szybko w czoło, kończąc rozmowę dotyczącą naszych dzieci. Mój Sorey jest przesadnie przewrażliwiony no i skąd się to u niego wzięło? Nie mam zielonego pojęcia, jeszcze wczoraj narzekał, że musimy marnować dzień, a dziś nie jest już tak chętny, aby pójść do dzieci, ciekawe jak to jest i co mu w tej chwili w głowie siedzi, jestem ciekaw, jednocześnie mając nadzieję, że to mu minie, gdy tylko zobaczy nasze dzieci.
Powrót do domu tak jak przewidziałem, zajął nam dwa dni, w których to dużo rozmawiałem z mężem, aby wyjaśnić mu, że wszystko jest dobrze, a nasze dzieci nie są potworami, których trzeba się bać. To już dorośli ludzie i dla tego wiem, że rozumiejąc więcej, niż może mu się wydawać.
- O to nasz domu - Odezwałem się, widząc już trochę starszy dom, który mimo lat dobrze się prezentował, czego nie można było powiedzieć o ogródku, on był w naprawdę złym stanie, co się jednak dziwić nikt od dawna tu już nie przebywał.
- Skąd mieliśmy pieniądze na taki dom? - Zapytał, zaskoczony wchodząc na działkę, przyglądając się uważnie budowie.
- Nie mieliśmy to prezent na rocznicę ślubu od Alishy, ją też poznasz w swoim czasie - Wyjaśniłem, otwierając drzwi do domu, który zdecydowanie trzeba było wywietrzyć, dla tego właśnie musiałem otworzyć wszystkie okna w domu, dając mężowi rozejrzał się, po naszym dawnym wspólnym domu.
- A gdzie nasze dzieci? - Podpytał, wchodząc za mną do naszej sypialni.
- Nie mieszkają tutaj, każdy z nich się wyprowadził, dla tego dom jest pusty, gdy jednak będziesz już gotowy, na spotkanie z nimi wyślemy im wiadomość, aby zjawili się tu w domu, myślę właśnie, że najlepiej będzie, aż do wszystkiego powoli się przyzwyczaisz, a może kto wie, ten dom ci coś przypomni - Stwierdziłem, otwierając okno w sypialni.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz