środa, 31 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Spacer naprawdę mi się przydał, od razu jakoś tak lepiej się poczułem, mimo że na dworze było okropnie ciepło, z tego powodu musiałem wejść do wody, zachęcając do tego jeszcze psiaka, który również chętnie wskoczył do wody, pływając ze mną.
Trochę czas spędziliśmy nad wodą, pływając i bawiąc się z psiakiem, rzucając mu patyk, za którym ganiał, merdając ogonkiem z radości.
- Chodź Lucky, wracamy do domu - Zwróciłem się do psiaka, kierując się w stronę domu, zerkając na pieska, który ruszył za mną z patykiem w pysku, nie chcąc się z nim rosnąć, no pięknie ten patyk na pewno zostanie już na naszym podwórku.
Szczerze ten spacer a może bardziej słońce palące moje ciało bardzo mnie zmęczył, dla tego tak chętnie wszedłem do domu, zdejmując ubrania, aby przebrać się w krótkie spodnie i bluzkę przechadzając się po całym domu, gdzie jak się okazało nie było nikogo, wygląda na to, że Sorey wciąż jest gdzieś na mieście, no nic, w takim razie mam więcej czasu dla siebie, no i tak właściwie co zrobię? Z nudów chyba się położę, bo i tak nie mam nic lepszego do zrobienia.
I tak jak pomyślałem, tak też zrobiłem, położyłem się na chwilę, biorąc do rąk książkę, czytając stronę po stronie, tak dobrze ją już znając, nic nowego nie posiadamy w swojej kolekcji a wszystko to dlatego, że nie mamy zbyt wiele pieniędzy, dla tego nie kupimy nowych książek, ale to nic, nie potrzebuję ich i z te mogę znów przeczytać.
Skupiając się na książce, usłyszałem pukanie do drzwi, co przyznam, bardzo mnie zaskoczyło, dlaczego Sorey miałby pukać do drzwi własnego domu?
Zdumiony tym faktem, poszedłem otworzyć drzwi, a moim oczom ukazała się Misaki trzymająca w dłoniach ciasto.
- Cześć skarbie, zapraszam - Przywitałem się z córką, zapraszając ją do domu, ciesząc się z jej przyjścia, miła odmiana na ten czas.
- Cześć mamo, przyniosła ciasto i kawę bo wiem, że nie macie, gdzie tata? - Zapytała, idąc za mną do kuchni, gdzie pokroiłem ciasto, słysząc otwierające się drzwi do naszego domu.
- Właśnie wrócił - Odpowiedziałem, nim dziewczyna opuściła kuchnię, idąc przywitać się z tatą.
Nasłuchując ich rozmowy, nakładałem ciasto, już czując cieknącą ślinkę na słodkości, które tak bardzo lubiłem, a niby to anioły do szczęścia niczego nie potrzebują, najwidoczniej jestem wyjątkiem, bo bez męża i słodyczy moje życie nie ma sensu.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się ze mną, podchodząc bliżej, stawiając na stole roślinkę, z powodu której moje oczy aż zalśniły.
- Dzień dobry, skąd ją masz? - Zapytałem zaskoczony, zerkając na niego.
- Dostałem od Lailah - Na te słowa uśmiech na moich ustach stał się jeszcze szerszy, poszedł do pani jeziora ćwiczyć, jak dobrze, że się posłuchał kochany.
Zadowolony stanąłem na palcach, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Dziękuję kotku - Podziękowałem, od razu w lepszym nastroju stawiając kwiatka na blacie, tym zajmę się później teraz mamy gościa i właśnie nim musieliśmy się zająć.
Podając mu pokrojone kawałki ciasta, poprosiłem, aby postawił wszytko na stole, w salonie przygotowując jeszcze kawę, aby przynieść ją do salonu, gdy tylko będzie już zalana przegotowaną wodą.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz