Już nie byłem na niego tak bardzo zły jak wczoraj, no ale jakby to wyglądało, gdybym teraz już zachowywał się normalnie? No tak nie do końca dobrze, a chciałbym, by Mikleo zrozumiał, że jego słowa troszkę mnie zabolały. Naprawdę się dla niego staram, robię wszystko, by było mu jak najlepiej, uciekłem dla niego z nieba, by już więcej nie cierpiał, a on mówi mi, że jestem dzieckiem. Wcale nie jestem dzieckiem.
- Przecież potrafię panować nad sobą panować. O ile mnie ktoś nie zdenerwuje – mruknąłem, przygotowując pieskowi jedzonko.
Chciałem coś porobić, by zająć czymś ręce... no ale co takiego miałem do roboty? Wczoraj zrobiłem chyba wszystko, co mogłem zrobić, zająłem się kuchnią, zająłem się salonem... W sumie, to tak z rana napiłbym się takiego gorącego napoju... tylko jakiego? On się jakoś specyficznie nazywał, i równie specyficznie smakował, ale mi tam się ten smak podobał. No ale jak on się nazywał... nie miałem pojęcia. Ale coś mi się takiego kojarzyło. Może z czasem sobie przypomnę, a jak sobie nie przypomnę... no nic, zobaczymy, w końcu bez picia mogę przeżyć, anioły nic nie muszą ani jeść, ani pić. To nawet trochę smutne. Wczoraj, kiedy trochę spróbowałem obiadu, bardzo mi on zasmakował. Szkoda, że nie muszę jeść, już wiem, za czym na pewno będę tęsknić z bycia człowiekiem. Nie, żebym jakoś bardzo pamiętał, jak to było.
- Na razie nic nie wspominałem o nauce u niej. Chciałbym tylko, żebyś ją odwiedził. I może jeszcze przy okazji zobaczył Alishę – powiedział spokojnie i niewinnie, że nawet uwierzyłem. Domyślałem się jednak, że kiedy tylko się zobaczymy, zacznie rozmowę na temat mojego braku kontroli. Którego nie było, bo ja panowałem nad sobą bardzo dobrze, a każdy może się czasem zdenerwować. Albo za bardzo ucieszyć. Ludzka rzecz, czy tam anielska.
- I teraz nagle mogę już wejść do miasta? – zapytałem, bo kiedy ostatnio to zrobiłem, ponieważ martwiłem się o swojego męża, to dostałem ochrzan o to, że wszedłem do miasta. A domyślam się, że aby spotkać się z Lailah, musimy wejść do miasta, a co dopiero z Alishą, która jest królową, więc pewnie znajduje się w zamku.
- A skąd wiesz, że będziemy musieli wejść do miasta? – tym pytaniem akurat mnie trochę zagiął. Czyli nie będziemy wchodzić do miasta? Nie no, musimy wejść do miasta, to jest zwyczajna podpucha z jego strony.
- No bo Lailah jest w świątyni, a Alisha w zamku, a te obiekty nie znajdują poza murami miasta. Znaczy, czasem chyba się zdarzy, że jakaś świątynia jest gdzieś na uboczu, no ale skoro wspomniałeś o Alishy, to musi się znaleźć w obrębie miasta – wyjaśniłem mu, nie do końca rozumiejąc, czemu w ogóle się mnie o to spytał, skoro znał odpowiedź nawet lepiej ode mnie. Może sprawdzał, ile pamiętałem? Ja tam nie wiem, co siedzi temu złośnikowi w głowie. – Więc skoro ja odpowiedziałem, na twoje pytanie, to teraz ty odpowiedz na moje.
- Cóż, skoro już raz wszedłeś do miasta, na pewno ktoś się już rozpoznał i plotka poszła, już nie mówiąc o tym, że dzieci też mogły coś powiedzieć, tak więc żadnego szoku u ludzi nie spowodujesz.
- Nadal nie wiem, czemu to takie ważne było, by ludzie mnie nie widzieli. Przecież chyba różnię się od siebie starego. No i aż tak popularny raczej nie byłem – bąknąłem, kompletnie tego nie rozumiejąc, podobnie jak wielu innych rzeczy. Jak dla mnie ten świat był za bardzo skomplikowany, gdyby był odrobinkę prostszy i ludzie też zachowywali się prościej, byłoby dużo lepiej, przynajmniej moim zdaniem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz