Czekając na męża, który przygotował nam ciepłą kąpiel, bawiłem się, naszym kochanym psiakiem, który radośnie merdał ogonem, bawiąc się moimi palcami, które w tej chwili były jego największą rozrywką.
- Lucky - Zaśmiałem się, głaszcząc pieska po łebku, który od razu przewrócił się na plecki, próbując zębami złapać moje palce, aby je podgryźć.
- Miki kąpiel gotowa - Sorey kwietnia pojawił się w salonie, spojrzał na mnie leżącego z psiakiem na ziemi.
- Już? W porządku - Pogłaskałem ostatni raz psiaka, wstając z ziemi, strzepując z ubrań drobinki kurzu, które mogły osadzić się na moich ubraniach, gdy tylko się na niej położyłem.
Otrzepany z kurzu, podszedłem do Soreya, pozwalając mu chwycić moją dłoń, pozwalając się prowadzić prosto w stronę łazienki, gdzie do moich nozdrzy dobiegł przyjemny zapach tak dobrze znanych produktów używanych kiedyś do wspólnej kąpieli, dostrzegając jeszcze świece, które stwarzały bardzo romantyczną atmosferę, aż miło było zmów poczuć tę romantyczną atmosferę pełną miłości i uwagi ukochanej osoby.
- Muszę przyznać, że się postarałeś - Zadowolony podszedłem do świeczek, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Jest wystarczająco dobrze dla mojego anioła? - Zapytał, podchodząc bliżej mnie, kładąc dłoń na policzku w którą mimowolnie się wtuliłem, uśmiechając przy tym ciepło do mojego ukochanego.
- Oczywiście, że jest, jest cudownie - Wyszeptałem, wtulając się w jego ciało szczęśliwy, że go mam całego i zdrowego już na zawsze.
- W takim razie pozwolisz mi zdjąć swoje ubrania? - Podpytał, palcami dotykając delikatnie guziki mojej koszuli.
- Oczywiście, możesz to zrobić - Zgodziłem się, czekając grzecznie, aż mnie obsłuży, powoli odpinając guziki mojej koszuli, opuszkami palców drażniąc skórę na mojej klatce piersiowej, powoli zdejmując moją koszulę, nim zajął się moimi spodniami i bielizną pozostawiając mnie nagiego, w pełni takiego jakim stworzył mnie nasz pan, przyglądając mi się z uwagą, za każdym razem mając tę samą minę wskazującą na to, że widzi mnie takiego pieszy raz, a przeciążyć tak nie było, znał moje ciało i to chyba nawet całkiem dobrze, a mimo to patrzył na mnie za każdym razem tym samym żadnym spojrzeniem, co mnie cieszy, a jednocześnie zaskakuje, on to chyba nigdy nie przestanie mnie przesadnie podziwiać, gdy ja wcale aż taki dobry do podziwianie nie jestem.
Pozwalając mu przyjrzeć mi się uważnie, wszedłem w końcu do balii, zanurzając się w gorącej pachnącej wodzie.
- Na co czekasz? Chodź do mnie - Poprosiłem, patrząc na niego wyczekując, nie chcąc przebywać w wodzie całkiem sam.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - Odpowiedziałem, od razu zdejmując ubrania ze swojego ciała, dając teraz mi nacieszyć się widokiem jego dobrze zbudowanego ciała.
Zapatrzony na jego ciało podgryzłem dolną wargę, w myślach już śliniąc się na jego sam widok, grzecznie czekając, aż wejdzie do mnie, do wody, pozwalając mi odwrócić się w jego stronę, patrząc prosto w jego oczy.
- Naprawdę się postarałeś - Wyszeptałem, kładąc dłonie na jego ramionach, zbliżając się do jego ust które połączyłem w delikatnym pocałunku. - Kręci mnie to gdy tak się o mnie staras - Wymruczałem zadowolony, opuszkami palców drażniąc jego podbrzusze, mając ochotę mu się jakoś odwdzięczyć za byciem takim cudownym mężem którego kocham nad swoje życie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz