Muszę przyznać, nie za bardzo rozumiałem tej taktyki Mikleo. W sensie, najpierw nalega na to, byśmy poszli do Lailah, bym zaczął trenować, bo to ważne jest, bo bez tego dziecka nie będzie, a jak już byłem po pierwszych ćwiczeniach, to stwierdził, że to tylko ode mnie zależy, czy chcę dalej chodzić, czy nie. To czemu w takim razie wcześniej nalegał...? Może dlatego, że jeszcze byliśmy w zasięgu słuchu królowej i Lailah, więc stwierdził, że lepiej będzie, jak nie wyjście na takiego złośnika, jakim jest w rzeczywistości...? Bo domyślam się, że one nie wiedzą, że Miki jest aż tak złośliwy. Albo wiedzą...? Nie mam pojęcia, czy Mikleo bardzo kryje się ze swoją złośliwością, chociaż dzisiaj był bardzo, ale to bardzo miły. Trochę jak nie on.
Zszedłem więc na dół, by móc nakarmić naszego pieska. W końcu, przygarnąłem go do siebie i teraz należało się nim zająć. Znaczy się, w sumie, to go nie przygarnąłem, tylko raz go nakarmiłem, bo się kręcił biedak po obrzeżach wioski i strasznie mi się go szkoda zrobiło, a jako że jeść nie musiałem, to jedzonkiem się podzieliłem, a on później jakoś sam do mnie dołączył. Czy można nazwać to przygarnięciem? Może troszeczkę tak. Ale jak dla mnie psiak sam sobie wybrał pana. Chociaż też, czy miał jakiś wielki wybór? Nie wydaje mi się, by ktokolwiek z wioski go przygarnął. Sądząc po tym, ja strasznie chudy był, pewnie trochę się tam kręcił i nikt go nie przygarnął. Ciekawe, jaka była jego historia. Zgubił się? Jego poprzedni zginął? A może po prostu ktoś się go pozbył, bo nie miał środków na jego utrzymanie, albo zwyczajnie się m znudził. No nic, najważniejsze, że ma teraz dom, miejsce do spania oraz picie i jedzenie. Znaczy, miejsce do spania będę mu musiał trochę odnowić, bo ta buda jest naprawdę stara, a picie i jedzenie będzie miał, póki będą pieniądze, bo w końcu za darmo takich rzeczy się nie dostanie. Chyba, że spotka się na swojej drodze taką wspaniałą osobę, jak Ally. Mam nadzieję, że u niej tam wszystko w porządku.
- No już, zmykaj na dwór. Jutro pomyślę, co zrobić z tą twoją budą – odezwałem się do pieska, wypuszczając go na dwór. Jakoś polubił to całonocne przebywanie na dworze, a ja na to nie narzekałem. Niech pilnuje podwórka, przed złymi ludźmi.
Po szybkim ogarnięciu kuchni wróciłem na górę mając cichą nadzieję, że Miki jeszcze nie zasnął. Chciałem z nim porozmawiać o jednocześnie bardzo przyziemnych sprawach, ale i jednocześnie strasznie ważnych. Znaczy się, zawsze mi się wydawało, że były one ważne. Pieniądze z reguły raczej są ważne, zwłaszcza, jeżeli ma się wydatki. Jako człowiek, pracowałem. Może teraz także powinienem? A może jednak najpierw powinienem nauczyć się panować nad swoimi mocami? Gdyby ktoś mnie zdenerwował, i coś bym podpalił... Miki miał pieniądze, ale to są jego pieniądze. Będę koniecznie z nim o tym musiał porozmawiać.
- Miki, uważasz, że powinienem... Miki? A co ty na sobie masz? – zapytałem zaskoczony, kiedy owszem, zastałem mojego męża w sypialni, ale jeszcze nie śpiącego, i za to ubranego w coś bardzo ładnego. No tego to ja się nie spodziewałem.
- No wiesz, prosiłeś, bym ci kiedyś niespodziankę zrobił... to robię – powiedział, powoli podnosząc się na równe nogi, że w końcu mogłem go obejrzeć w całości, i podszedł do mnie, zarzucając mi ręce na szyję.
- A to dzisiaj coś wyjątkowego się wydarzyło, że zasłużyłem na taką wspaniałą niespodziankę? – spytałem, nie mogąc zrozumieć, czemu go tak nagle wzięło na założenie czegoś tak wspaniałego. Nie, żebym narzekał, po prostu jestem zaskoczony.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz