Naturalne było to, że Sorey się stresował, to wszystko było całkowicie naturalne, każdy by się stresował na jego miejscu, co powoduje, że jego moc nie chce z nim współpracować, aby mu więc odrobinkę pomóc, podszedłem do nich, siadając na ziemi, dotykając spodu dłoni męża, patrząc mu w oczy.
- Zamknij oczy - Poprosiłem, robiąc to samo, mówiąc mu, co powinien w tej chwili robić, głęboki wdech i wydech pozwalający mu skupić się na użyciu swoich mocy co po dłuższym czasie mu się udało.
- Udało mi się - Zawołał z uśmiechem na ustach, pokazując nam sztuczkę, która mu się udała.
- Widzisz, musisz tylko się skupić i co najważniejsze odprężyć, jesteś w dobrych rękach, Lailah ci pomoże, tylko się słuchaj i nie stresuje aż tak - Poprosiłem, całując go w policzek, wstając z ziemi, pozostawiając go w rękach pani jeziora, w tym czasie samemu idąc do Alishy, z którą chciałem porozmawiać, dawno mnie tu nie było i wiele się na pewno zmieniło, a ja chciałem wiedzieć co takiego.
A z tego, co się dowiedziałem nasz mały książę niedługo stanie się królem tego kraju wraz z księżniczką z równoległego kraju, które połączą się przez związek małżeński, którego wciąż nie pojmowałem, jak można brać ślub, z osobą której się nie kocha, a nawet nie zna tylko po to, aby kraj był szczęśliwy. To niedorzecznie, gdybym ja był na miejscu mojego siostrzeńca, nie zgodziłbym się na to, chociaż czy miałbym wybór? Nie raczej nie, tu nie ma prawa wyboru, a to chyba właśnie jest najgorsze.
Nigdy chyba nie zrozumiem, dlaczego ludzie sobie to robią, to wbrew bogu a ponoć dla niego właśnie to robią, to niesamowite jak sami potrafią się krzywdzić, mając następnie pretensje o to do Pana, który tak naprawdę do niczego ich nie zmuszał.
Zmartwiony tym, co dzieje się na tym świecie patrzyłem na Alishe, czując dłonie oplatające się wokół mojego ciała, zerknąłem za siebie, dostrzegając mojego ukochanego męża, który z uśmiechem na ustach przytulił mnie, całusem w policzek ciesząc się jak mały piesek widzący swojego właściciela.
- I jak ci poszło? - Zapytałem, ciekaw jego postępów, które na pewno nie są imponujące ze względu na to, że to dopiero początek jego treningów.
- No powiedzmy, że względnie - Odpowiedział, odsuwając się ode mnie, chwytając moją dłoń.
- Nie bądź tak krytyczny dla siebie, to naturalne, że się dopiero uczysz, jak na pierwszy raz i tak poszło ci bardzo dobrze - Odezwała się Lailah, uśmiechając się ciepło do Soreya który nie był przekonany co do jej słów.
- W końcu się nauczysz - Zapewniłem go, całując w policzek, co wywołało zadowolenie na jego twarzy.
- Idziemy do domu? - Zapytał cicho, tak abym tylko ja mógł to usłyszeć.
- Zachowuj się, jesteśmy zaproszeni na obiad - Wyszeptałem, nim skupiłem się na królowej, przejmując jej propozycje, nie może w końcu być tak, abyśmy tu na chwilę przyszli, a następnie uciekli tylko dlatego, że Sorey chce już wracać do domu.
Z grzeczności zgodziłem się na obiad i podwieczorek, który był od razu po obiedzie, rany jak dużo posiłku znajduje się na talerzach, jak dobrze, że jesteśmy aniołami, bo spalenie takiej ilości jedzenia mogłoby być naprawdę trudne...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz