piątek, 26 maja 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nadal nie byłem przekonany, czy to cokolwiek da. Znaczy się, może i coś to da, tylko pytanie, kiedy będą rezultaty tych wszystkich ćwiczeń. Bo jeżeli miałbym dwadzieścia lat opanowywać ciągle te same rzeczy, bo jestem na tyle głupi, że nie trafia to do mnie szybko... przecież ja tutaj nie wytrzymam. Czemu wróciłem tutaj jako anioł? Skoro wcześniej byłem człowiekiem, to teraz też powinienem nim zostać. Bycie człowiekiem było znacznie mniej skomplikowane. Nie trzeba ogarniać żadnych dziwnych mocy, a tylko pamiętać, by jeść i pić. A jedzenie i picie to jest akurat bardzo fajne, takie przyjemne i smaczne. Trzeba jednak uważać, by nie zjeść za dużo, ponieważ jeszcze zostanie się grubym, co nie jest zbytnio atrakcyjne, przynajmniej dla mnie, i jeszcze się będzie miało problemy ze zdrowiem, w tym między innymi z sercem... a może ja byłem gruby, że umarłem na serce? Nie, to była albo choroba genetyczna, albo przeciążenie spowodowane fuzją ze wszystkimi żywiołami. O co chodzi z tą fuzją, nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, skąd ta myśl mi się pojawiła w głowie. Po prostu się pojawiła i już. Kiedy mieszają mi się myśli z poprzedniego życia z tymi z tego, zaczynam się gubić. Gdyby chociaż powracały wspomnienia, tak całkowicie, które wyjaśniłyby moją myśl, która tak znikąd się pojawiła, to nie byłoby to takie złe. Ciekawe, czy kiedykolwiek odzyskam w pełni swoją pamięć, czy jednak będę musiał nauczyć się żyć na jej szczątkach i polegać na tym, co powiedzą mi inni. Jako, że wyczerpałem już chyba całe swoje szczęście, to pewnie to drugie. 
Białowłosa kobieta poprosiła, byśmy usiedli na ziemi, co oczywiście uczyniłem jak najszybciej, może odrobinkę tak tyci zdenerwowany. Chciałem wypaść dobrze zarówno przed nią, jak i Mikleo oraz Alishy, których spojrzenia czułem już na sobie. To dopiero jest presja... znaczy się, chciałem, aby Miki był blisko, on zawsze musiał być blisko, bym był spokojny. Wtedy wiem, że nic mu nie jest, że jest bezpieczny i szczęśliwy... nie no, czy jest szczęśliwy to nie mam pojęcia. Ale jest bezpieczny i to w tym momencie jest najważniejsze. O jego szczęście zadbam później, jak zakończę to całe szkolenie, teraz nie mam za bardzo jak to zrobić. 
- Spokojnie, ja nie gryzę – powiedziała Lailah na rozluźnienie, ale na mnie to niezbyt podziałało. – Może zacznijmy od czegoś prostego – zaczęła powoli, wyciągając dłoń, na której zapalił się mały płomień. To była bardzo fajna sztuczka, przydatna w jakiś ciemnych jaskiniach, czy aby szybko rozpalić ognisko bądź zapalić świeczki do romantycznej kąpieli... problem był jednak jeden, i to taki dosyć poważny. Kobieta nie wytłumaczyła mi jednego. 
- Ale jak ja mam to zrobić? – zapytałem głupio, patrząc na nią z niezrozumieniem. 
- Musisz przywołać swój żywioł – powiedziała, absolutnie mi tym samym niczego nie wyjaśniając. 
- No dobrze, wiem, co zrobić, ale nie wiem, jak to zrobić. 
- Po prostu o tym pomyśl. Nie martw się, taka sztuczkę potrafią zrobić nawet najmniejsze serafiny – dodała, ale to też niezbyt mi pomogło. 
Zrobiłem więc, tak jak mi powiedziała. Wyciągnąłem rękę dokładnie jak ona, pomyślałem o ogniu i... nic. Zero. A może ja wcale nie jestem tym aniołem ognia? W końcu gdybym był, to zrobiłbym to bez problemu, a tymczasem nic się nie wydarzyło. Może jakoś przypadkiem podpaliłem gąbkę i obrus...? Przecież normalne anioły też mają jakieś moce, i może takie są właśnie te moje? Ale musiałem żałośnie wypaść przed nimi wszystkimi... wiedziałem, że to zły pomysł, by tutaj przychodzić. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz