Gdybym był wredny, w tym momencie nalegałbym na to, byśmy wstali i natychmiast wyruszyli w stronę domu, bo ja chcę i bo mam za dużo energii. Wczoraj Mikleo nie miał żadnych skrupułów, by mnie rozbudzić i kazać wstać, więc tak w sumie teraz mam pełne prawo, aby zrobić jemu to, co on wczoraj mnie. Ale nie jestem takim człowiekiem. Znaczy się, aniołem. Jestem wspaniałym i kochającym mężem, który cierpliwie czekał, dopóki mój uroczy mąż nie wstanie. No ale ileż można czekać... i czemu teraz był taki zmęczony? Wczoraj przecież kipiał energią, ledwo ja mu dotrzymywałem kroku, a dzisiaj... dzisiejsza noc faktycznie mogła wyprać i jego i mnie z energii, no ale ja już wypocząłem, i on też powinien.
- A ile chcesz jeszcze spać? – zapytałem, kładąc się obok niego na kocu mimo, że sam najchętniej coś bym porobił. A trochę już dzisiaj porobiłem. Nakarmiłem naszego pieska, wykąpałem go, porządnie wyczesałem, spakowałem wszystko, co mogłem no i jedyne, na co czekałem, to właśnie mój mąż.
- Cały dzień – wymamrotał, co ledwo usłyszałem. Ale że tak cały dzień? Nie no, ja się tu wynudzę, korzenie zapuszczę i w drzewo się zamienię. Rany, drzewa to dopiero mają nudne życie, w życiu nie chciałbym być drzewem. Zwariowałbym i byłbym szalonym drzewem. O ile takie szalone drzewo istnieje.
- Może zrobimy tak, ubierzesz się, a ja wezmę cię na ręce i ruszymy do domu – zaproponowałem, naprawdę mając dosyć tego leżenia.
- Po pierwsze, nie chce mi się wstać i się ubrać, a po drugie nie wiesz, gdzie iść, więc musiałbym kontrolować, czy dobrze idziesz, więc nie mógłbym spać – a on dalej przy swoim zdaniu...
- Przecież ja się tu zanudzę na śmierć – burknąłem, niepocieszony jego odpowiedzią. I co ja teraz mam robić przez resztę dnia?
- To się rozbierz i popilnuj ubrań – polecił mi, a ja poczułem, że to będzie jego ostatnie zdanie na ten dzień.
Rzecz jasna nie rozebrałem się i nie pilnowałem ubrań, bo to było głupie, a ja jednak aż tak głupi nie jestem. Zamiast tego postanowiłem trochę poćwiczyć, zarówno jak chodzi o moje moce, jak i po prostu moją sylwetkę. Miałem sto procent pewności, że nauka panowania nad moimi mocami coś daje, ale czy te wszystkie pompki i podciągnięcia na gałęzi sprawiały, że moje ciało będzie wyglądało lepiej, to już nie miałem pojęcia. Te ćwiczenia jednak pomagały mi pozbyć się nadmiaru tej energii, a także trochę zabijały one czas... no ale nawet i mnie po czasie się to wszystko znudziło. Czemu on w ogóle tyle śpi? To jest zdrowe? Może w nocy niechcący coś zrobiłem? Nie no, wydawał się być całkiem zachwycony... albo tak mi mówił, bo nie chciał, bym się źle poczuł. Teraz to już mu nie odpuszczę.
- Miki? Śpisz? – zapytałem wieczorem, siadając przy nim na kocu. Nie otrzymałem od niego odpowiedzi, ale i tak postanowiłem się nie poddawać. On mi nie dał spokoju wczoraj, a i już przespał cały dzień, także pora wstawać. – No Miki, mam bardzo ważne pytanie – bąknąłem, delikatnie szturchając jego ramię.
- No co? – usłyszałem, co mi się spodobało. Udało mi się go obudzić.
- Czemu tak długo śpisz? Stało się coś w nocy? Zrobiłem coś nie tak? I kiedy wstaniesz? Nudzi mi się – korzystając z tego, że jest obudzony, od razu zalałem go falą pytań. To były bardzo ważne pytania i nie mogłem z nimi dłużej czekać, bo by mnie chyba rozniosło. Już mnie roznosi, tak swoją drogą, ileż w końcu można przebywać w jednym miejscu?
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz