Wyprawa na targ troszeczkę mi zajęła, nie wspominając już o samych zakupach ludzie, którzy mnie pamiętali, bardzo chcieli zamienić ze mną jakieś słowa, dopytując o to, jak długo tu zostanę, za czym na pewno coś się kryło, ludzie zawsze, ode mnie czegoś chcieli, a wszystko to przez moje moce, które uzdrawiały.
Sprawiając ludzi krótkimi odpowiedziami, „nie wiem” zakupiłem karmę dla psiaka, wracając do domu, gdzie miałem spokój od wszystkich ludzi, mogąc spędzić czas z ukochanym mężem i słodkim psiakiem.
- Nareszcie jesteś - Zawołał rozradowany, podchodząc do mnie, gdy tylko otworzyłem drzwi do naszego domu. - Tęskniłem za tą - Dodał, przytulając się do mnie, ciesząc się z mojego powrotu jak małe dziecko, takiego powitania to się akurat nie spodziewałem.
Uśmiechnąłem się delikatnie do niego, wtulając w jego ciało, trwając tak z nim kilka chwil, nim odsunąłem się od jego ciała, podając mu karmę dla pieska.
- Zanieś, proszę to do kuchni - Poprosiłem, samemu zdejmując buty, nim poszedłem za nim do wyznaczonego wcześniej przeze mnie miejsca.
- Miki a mogę cię o coś zapytać? - Zaczął, kiedy tylko wszedłem do kuchni.
- Tak, pytaj - Zgodziłem się, podchodząc do niego, biorąc karmę, którą odłożyłem do wyznaczonego kiedyś przez nas miejsca.
- Dlaczego drzwi na dole są zamknięte, co tam jest? - Na jego pytanie zatrzymałem się nagle, a w głowie odtworzyłem sobie wspomnienie dnia, w którym mój człowieczy jeszcze Sorey odszedł z tego świata w łazience, która od razu po tym pozostała zamknięta, aby już nikt nigdy do niej nie wszedł.
- To jest łazienka - Wytłumaczyłem, zamykając drzwi szafki, do której włożyłem karmę dla psiaka.
- Dlaczego zostały zamknięte?- Pytał dalej, chcąc zrozumieć, czemu to zrobiłem, nic jeszcze nie wiedząc.
- Zostały zamknięte, ponieważ tam właśnie zmarłeś, nie mogłem na nią patrzeć, dla tego zamknąłem ją, aby nikt, już nigdy do niej, nie wchodził - Wytłumaczyłem, opierając się o blat, z głowy starając się wyrzucić to wspomnienie z głowy, które na nowo się w niej odtwarzają.
- Miki - Wyszeptał, wtulając się w moje ciało. - Jestem tu i już cię nie zostawię, nie musisz się martwić, wróciłem tu dla ciebie mój aniele - Wyszeptał, całując mnie w ucho, na co od razu odwróciłem się w jego stronę, wtulając w jego ciało, w duchu ciesząc się, że go mam i, że wrócił dla mnie na ziemię, mój ukochany.
- Cieszę się, że tu jesteś - Wyszeptałem, unosząc głowę ku górze, aby spojrzeć w jego oczy, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Kocham cię owieczko - Wyszeptał, kładąc dłoń na moim policzku, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, sadzając mnie na blacie.
- I ja ciebie kocham skarbie - Wyszeptałem, uśmiechając się łagodnie, kładąc dłoń na policzku.
- A teraz może zmienimy temat. Chyba chciałbym poznać już nasze dzieci - Na jego słowa kiwnąłem energicznie głową, nie przestając się do niego uśmiechać.
- Jeżeli tylko tego chcesz, napiszemy do nich małe zaproszenia z zaproszeniem do domu i wyślemy im gołębia z prośbą o przyjście do domu - Zaproponowałem, ciesząc się z jego decyzji, samemu chcąc już spotkać się z naszym pociechami, czasami tęskniąc za posiadaniem takiego małego dziecka.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz