Nie musząc się za bardzo martwić o Mikleo i Lucky'ego, mogłem w spokoju i bez żadnego pośpiechu zwiedzać ruiny. Tam na górze byli bezpieczni, mieli wodę, świeże powietrze, chłód... no chyba, że słońce będzie im doskwierać, no ale wtedy mogą skryć się w cieniu. A tu? Nic tylko kamień, lawa, duchota i gorąco. Byłem tego świadom, czułem uderzające w moją twarz gorąco bijące z rzeki pełnej lawy, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało. Co więcej, czułem się tu świetnie. I gdyby nie to, że Miki czeka na mnie na górze, nie miałem żadnych oporów, by zostać w tym miejscu na bardzo, bardzo długo... Chyba za bardzo się rozmarzyłem, powinienem się troszkę pospieszyć. Wszystko wszystkim, ale obiecałem mu, że będę się śpieszył. I że także będę na siebie uważał. Czy można połączyć jedno z drugim? Pewnie ktoś mądry dałby radę. Chyba powinienem w końcu wybrać albo jedno, albo drugie.
Pośpiech był bardzo ważny, bo mimo, że nie widzieliśmy anioła, on cały czas deptał nam po piętach, więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby już tu dotarł. Siedzimy tu jednak trochę godzin, nie ma żadnego problemu, by to nadrobić. No ale też Mikiemu i pieskowi nic z jego ręki nie grozi, on goni mnie, nie ich. A ja w tym momencie jestem tu. I aby tu wejść, musiałby tak samo jak ja mieć moc ognia, albo bardzo silną wolę i niesamowicie odporne ciało. Jaka jest na to szansa? Nie mam pojęcia, ale jakaś musi być. Z tego co zrozumiałem, anioł może mieć moc jednego z żywiołów i być niezwykłym jak mój Miki, albo być zwykłym i nie mieć żadnych wielkich umiejętności. Nie zauważyłem, aby się jakimiś chwalił, ale też nie miał za bardzo okazji, by to zrobić.
No ale też jak tu się spieszyć, kiedy są pułapki, ściany pełne przepięknych fresków i żłobień... No po prostu nie da się.
Miki miał rację, przede mną było sporo wyzwań. Nim znalazłem przejście na niższe piętro, musiałem pokonać kilka zagadek, które łatwe nie były. Przynajmniej dla mnie. Jako ktoś, kto nigdy rozumiem nie grzeszył, musiałem się nieźle nagłowić. Potem też nie było lepiej; przez moją nieuwagę i pośpiech omal nie straciłem ręki przy jednej z pułapek... Najgorsze było to, że nie wiedziałem, ile czasu tu spędziłem. Mogłem spędzić tu wieki, albo jakiś śmiesznie krótki czas. Nawet gdybym był tutaj za długo, Miki nie może tu zejść i mnie o tym poinformować. Już na tym pierwszym piętrze nie potrafił sobie dać rady... Chociaż, mówił mi przecież, że widział tutaj miecz. A miecz był na drugim piętrze, więc musiał tu zejść. A na drugim piętrze jest znacznie gorzej niż na pierwszym. Więc jakoś musiał dać radę... Więc skoro wcześniej udało mu się przedostać tutaj, to czemu teraz się mu to nie udało? Chyba temperatura była taka sama i wcześniej, i teraz, tak więc czemu teraz ledwo chodził, nie mam pojęcia. Spytam się go o to później, jak już wrócę do niego z mieczem. Znaczy się, o ile wrócę z mieczem, mogę w końcu nie dać rady udowodnić tego, że jestem go godny...
- Tu jesteś! – odezwałem się zadowolony, dostrzegając posąg trzymający miecz. No, to teraz tylko jakoś udowodnić mu, że mam czyste serce. Miki twierdził, że mam, ale skąd on to wziął, to nie mam pojęcia, ale on to się chyba zna na rzeczy. Zaraz się wszystko okaże, bo pomimo dokładnego przestudiowania ścian, ja nadal nie mam pojęcia, jak mu to udowodnić...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz