Naturalnie, że dam mu się umyć, nie chciałbym, aby brudny i nie do końca świeży dotykał moje ciało, co jak co ale nie chce, aby trociny wbiły się w moje ciało.
- Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu - Przyznałem, mając zamiaru cierpliwie na niego poczekać.
Sorey na moją odpowiedź kiwnął głową, chwytając moją dłoń, prowadząc do domu, gdzie każde z nas poszło w inną syrenę.
Sorey poszedł się umyć, a ja skierowałem się do sypialni, gdzie kładąc się na łóżku, wyczekiwałem mojego męża, który zjawił się kilka a może kilkanaście minut później.
- Już jestem cały twój moją mała owieczko - Wymruczał, zbliżając się do mnie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, poświęcając mi całą swoją uwagę, z czego byłem bardzo zadowolony, wspólna noc z mężem była jak zawsze bardzo przyjemna jak zresztą każdą poprzednia. Sorey naprawdę bardzo dobrze wie, jak mnie zaspokoić wywołując u mnie dreszcze, które nie tylko mnie doprowadzały do szaleństwa, ale i jego samego ściskając mocno moje biodra, gdy ja drapałem go po plecach, odchylając głowę do tyłu zadowolony z naszego zbliżenia, mogąc wybaczyć mu to ignorowanie mnie, przymykając na to oko ten jeden jedyny raz.
Padnięty, wtuliłem się w ciało męża, zadowolony z naszych doznań, zamknąłem oczy, oddychając ciężko, odpływając do krainy snów, mając już dość dzisiejszych doznań..
Dnia następnego obudziłem się już sam, najwidoczniej Sorey już z samego rana poszedł pracować nad budą, aby jak najszybciej przygotować ją dla naszego psiaka.
Odrobinkę niepocieszony tym, że jestem tu sam, westchnąłem cicho, wtulając się w jego poduszkę, nie mając ochoty jeszcze wstać, było za wcześnie, do tego wszystkiego cale ciało mnie bolało, nie mówiąc już o pupie, na której nawet nie umiałem usiąść, teraz to już zdecydowanie nie mogę narzekać na brak męża, gdy przy najmniejszym ruchu czuję ból każdego centymetra mojego ciała.
Wzdychając ciężko, zastanowiłem się, co chciałbym dziś robić cały dzień i w sumie tak jak sobie o tym myślę, to nie mam nic do robienia w tym domu, mój mąż nie potrzebuje już mojej opieki, a ja bez celu zaczynam się zastanawiać, co będę robił, gdy Sorey faktycznie zacznie pracować, ja zanudzę się w tym domu, no cóż, zacznę częstej nad jezioro wychodzić, aby mieć co robić każdego następnego dnia bez niego.
Znudzony bezczynnym leżeniem w łóżku podniosłem się do siadu, wydobywające z ust cichy syk powoli podnosząc się z łóżka, zakładając koszulę Soreya.
Nie chciało mi się ubierać, w samej koszuli również było mi dobrze.
Cicho wzdychając, wstałem z łóżka, rozpoczynając nowy dzień, zażywając długiej kąpiel, która pozwoliła mi się odprężyć, tuż po niej idąc powoli do kuchni, gdzie przygotowałem nam gorący napój dla mnie i dla męża któremu chciałem zanieść gorącą czekoladę, zakładając na nogi spodnie, aby nie wysłuchiwać narzekań Soreya, który nie chce, abym pokazywał swoje nogi.
- Dzień dobry kotku - Przywitałem się z nimi, stawiając mu kubek z gorącą czekoladą na stole, całując jego usta.
- Dzień dobry owieczko, jak się czujesz? - Zapytał, widząc moje skrzywienie, gdy tylko usiadłem na krześle tuż obok niego.
- Dobrze się czuje, tylko strasznie boli mnie pupa od wczorajszych doznań - Przyznałem, biorąc łyk gorącego napoju, mimo wszystko nie żałując tych ostrych wczorajszych doznań, których nie żałuję i chronić je znów powtórzę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz