Czy naprawdę byłem aż taki niegrzeczny? Jedyne, czego chciałem, to chwili uwagi. Caały dzień spędziłem sam, i to było strasznie nudne. Nawet miałem dość gadania do Lucky’ego, to mi wystarczało, kiedy jeszcze poszukiwałem Mikleo, a teraz skoro go już mam, to chcę rozmawiać z nim. Przecież przeleżał cały dzień, to mu powinno wystarczyć. Mi by na pewno wystarczyło. W końcu, ileż tak można leżeć i spać...? Przecież to idzie umrzeć z nudów. I tak jestem już dla niego wystarczająco dobry i cierpliwy, pora, by mi się odwdzięczył choć chwilką uwagi.
- Ja po prostu się nudzę, nie mam, co robić – wyjaśniłem mu, wtulając się w jego ciało ciesząc się, że chociaż na moment zyskałem jego uwagę.
- I dlatego tak bardzo nie chcesz dać mi pospać? – spytał, jakby lekko zrezygnowany. Ja jednak ani trochę nie czułem się winny. Spał bardzo długo, i to o wiele za długo, więc w pełni zasługiwałem na jego uwagę.
- Tak, ponieważ śpisz już za długo. Ja wczoraj przespałem jakieś dwie godziny i nie miałeś dla mnie żadnej litości – przypomniałem mu, tak odrobinkę mając mu to za złe.
- Naprawdę? Przepraszam, podczas pełni nie panuję nad sobą. I czasem też nie pamiętam co robię. Właściwie, to była pierwsza pełnia, którą przeżyłem od czasu twojej śmierci – powiedział zaskakując mnie kilkoma rzeczami.
- To tego nie przeżywasz co miesiąc? – zapytałem, chcąc go lepiej zrozumieć.
- Powinienem, tak, ale taka pełnia wyczerpuje ciało. A ja już wtedy byłem wyczerpany i to na mnie nie wpływało. A przynajmniej tak mi się wydaje, że o to właśnie chodziło. Innego wytłumaczenia nie widzę – wyjaśnił mi, odrobinkę mi rozjaśniając tę sprawę.
- No dobrze... a naprawdę nie pamiętasz tego, co robiłeś wczoraj? – pytałem dalej, korzystając z tego, że Mikleo ze mną rozmawia.
- Tak piąte przez dziesiąte. Wczoraj jednak nie było źle, co nieco pamiętałem. A już na pewno zapamiętałem nasz cudowny stosunek – wymruczał, wtulając się w moje ciało, znów niebezpiecznie zamykając swoje oczy. O nie, nie, nie, muszę go teraz znowu zagadać, ponieważ jeszcze mi tu zaraz zaśnie.
- Możemy go jeszcze raz powtórzyć – zaproponowałem, jedną z moich rąk zsuwając na jego pośladek. Jak milo, że nie miał na sobie żadnych ubrań, to znacznie mi ułatwia sprawę.
- Ale nie dzisiaj, i nie teraz, zmęczony jestem – usłyszałem w odpowiedzi. No i tyle byłoby z naszej rozmowy.
- No to co ja mam teraz zrobić, co? Miki? – nie usłyszałem odpowiedzi na moje kolejne zdanie, gdyż Miki już zasnął. A co jeszcze gorsze, Miki zasnął wtulony we mnie, więc się nie ruszę. Przecież ja tu zaraz umrę... – Jutro będziesz mi musiał wynagrodzić ten dzień – burknąłem, także przykrywając się kocem. Skoro już nie mogłem wstać, to chociaż się przykryję, by mi nie było zimno. Mimo wszystko w nocy chłodno było, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak można lubić zimno, przecież to takie nieprzyjemne, wywołuje dreszcze, ma się gęsią skórkę, i trzeba się ubrać, by ci było ciepło. Kto lubi na siebie nakładać na siebie kolejne warstwy ubrań? Ja nie. Wolę mieć na sobie mniej niż więcej. Więcej warstw ubrań krępuje ruchy, już nie mówiąc o tym, że zakrywa ciało. A ja swoje ciało lubię, jest bardzo ładne, czemu miałbym je zakrywać...? Chyba tylko po to, by nie kusić Mikleo. Mój Boże, leżąc tutaj to chyba zwariuję, no ale nie mam innego wyjścia, muszę poczekać, aż mój mąż się obudzi. Co pewnie nastąpi jutro.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz