Na dźwięki jego słów zareagowałem cichym prychnięciem, ja nie jestem niecierpliwy, to znaczy jeste, ale nie bardziej od jego samego. To są jakieś oszczerstwa wypowiadane właśnie z jego ust.
- No tak, wtedy staniesz się bardziej zachłanny i pragnący więcej mojej doskonałości - Zażartowałem, delikatnie się wiercąc pod wpływem jego dotyku, który wywoływał przyjemne dreszcze przechodzące po całym moim ciele.
- Już hej pragnę za dnia i w nocy - Wyznał, zabierając swoją dłoń, wracając do mycia moich włosów. Podłość z jego strony drażniąc mnie, aby później wrócić do mycia moich włosów robiąc to naprawdę bardzo, ale to bardzo wolno trenując moją cierpliwość.
- I gotowe, mój piękny aniołek ma czyściutkie i pachnące włosy - Wymruczał, całując mnie w kark, dłonie kładąc na mojej klatce piersiowej, powoli schodząc nimi w dół, drażniąc moją skórę, z pominięciem miejsc najbardziej wrażliwych specjalnie mnie drażniąc. Jakiż on kochany, drażni moją skórę, ucząc cierpliwości, gdy on sam podczas naszej zabawy z rana musiał być przeze mnie stopowany, aby nie zniszczyć tej pięknej sukni ślubnej.
- Wiesz, że jesteś okrutny? - Wyszeptałem, ciężej oddychając, zaciskając dłonie na bokach bal, czując różne emocje, które wzmacniały, we mnie rządzę pragnienia.
- Ja? Nigdy w życiu, owieczko ja tylko uczę cię cierpliwości - Wyszeptał mi do ucha, przyciągając mnie bliżej siebie, wkładając dłoń między moje nogi, opuszkami palców drażniąc moje przyrodzenie, patrząc na mnie przez cały ten czas, napawając się moim widokiem. Gdy ja cały czerwony na twarzy oddychałem ciężko, opierając się o jego klatce piersiową, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, zaciskając paznokcie na bokach bali, drżąc z podniecenia, dając się ponieść chwili, nim w końcu postanowiłem odwrócić się w jego stronę, okrakiem siadając na jego nogach, łącząc nasze usta w zachłanny pocałunku, drażniąc biodrami jego przyjaciela, którego sam pozwoliłem sobie włożyć w siebie, cicho jęcząc z podniecenia.
Zadowolony powoli poruszałem biodrami, pozwalając sobie na samoobsługę, paznokcie wbijając w jego ramiona.
Kochaliśmy się w balii, aż woda nie stała się zimna, a my nie zaspokoiliśmy swoich potrzeb, wychodząc z wody, która już nie była przydatna do użytku.
Oboje zaspokojeni nawet nie zakładaliśmy ubrań na swoje ciała, idąc do łóżka, gdzie bez większego stresu mogliśmy wtulić się w swoje ciała, odpływając do krainy morfeusza.
Dzień następny nadszedł dość późno, w końcu nie musieliśmy się gonić, mogąc leżeć w łóżku, tak długo, jak tylko potrzebowaliśmy, nim wstaliśmy z łóżka, musząc w końcu wszystko przygotować na jutrzejsze przyjście naszych dzieci.
Zakupy, zdecydowanie one były bardzo ważne i, mimo że nie miałem ochoty na nie iść ze względu na ludzi, musiałem to uczynić, aby jutrzejszego dnia nasze dzieci zjadły wspólnie z nami obiad.
- Możemy już iść - Odezwałem się, gdy oboje byliśmy gotowi do wyjścia, marząc tylko o tym, abyśmy jak najszybciej zrobili co trzeba i wróci do domu, gdzie nie będzie pragnących mojej uwagi ludzi.
- Brzmisz, jakbyś nie do końca chciał tam pójść - Słusznie zauważył, nie chciałem, ale musiałem, bo jak ja tego nie zrobię, to nikt tego nie zrobi.
- Tylko ci się tak wydaje - Machnąłem na niego ręką, ruszając przodem z pieskiem, w stronę miasta starając się znaleźć tam jak najszybciej, aby mieć to już z głowy.
- Zostań tu, proszę z pieskiem i poczekaj na mnie, niedługo wrócę - Obiecałem, całując go w usta, pozostawiając samego przed miastem, musząc zrobić to bez niego, przynajmniej tym razem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz