Zmęczony podszedłem do męża, przytulając się do niego, powoli kładąc na koc, mrucząc cicho pod nosem.
- Nie wiem, ale podejrzewam, gdzie możemy go znaleźć - Wyjaśniłem, przypominając sobie o ognistych ruinach, do których możemy po drodze wejść, z tego, co pamiętam, będąc tam raz, dostrzegłem ognisty miecz, który może stać się artefaktem mojego męża, w końcu całe życie mieczem więc i tym razem broń może go wybrać.
- Gdzie? - Dopytał, głaszcząc mnie po głowie, całując delikatnie w czoło, kojąc moje zszargane nerwy.
- Kiedy byłem w ognistych ruinach gdzie rządzi ogień i ława. Dostrzegłem tam miecz.
"Iilah Alnaar" który może posłużyć ci jako artefakt. Miecz ten może posiąść tylko istota ognia o czystym sercu. I dla tego uważam, że to dobry pomysł, aby tam pójść i sposobów zdobyć miecz. Jesteś przecież ognistym aniołem o czystym sercu, jeśli uda ci się posiąść miecz będziesz mógł pozostać tu na ziemi już na zawsze - Odparłem, wtulając się mocniej w gorące ciało mojego męża.
Lubiłem zimno to fakt, jednakże jeszcze bardziej lubiłem przytulać się, do męża którego tak bardzo kochałem.
- Możemy spróbować, nic na tym nie stracimy, tylko zyskamy - Wyszeptał, całując mnie w czoło. - Tylko znów będziemy musieli zboczyć z drogi - Westchnął cicho niepocieszony tym drobnym faktem.
- Spokojnie, to po drodze - Wyszeptałem, cicho ziewając naprawdę już zmęczony tym całym dniem, używanie mocy i uwolnienie demona na prawdę mnie wykończyło. Mój panie, jaki ja słaby się zrobiłem a wszystko to z powodu ciągłego stresu, który po prostu mnie wykończa każdego dnia, muszę się wyciszyć i uspokoić, aby wrócić do zdrowia, Sorey przecież przy mnie jest, a więc i ja powinienem czuć się lepiej, no i pewnie bym się czuł, gdyby nie ciągły stres, mam nadzieję, że to wszystko się uspokoi, a ja znów będę mógł być szczęśliwy i spokojny u boku mężczyzny, którego kocham.
- Dobrze, a teraz już śpij owieczko moja, dobranoc słodkich snów - Szepnął, otulając mnie kocem, swoją cudowną obecnością odsyłając do krainy snów.
Dzień następny dla mnie zaczął się dość późno, gdy tylko otwarłem oczy, dostrzegłem twarz ukochanego męża, który patrzył na mnie, głaszcząc kojąco po policzku.
- Dzień dobry owieczko - Wyszeptał, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu pogłębiłem, pragnąc jego uwagi, wciąż nie mogąc się nacieszyć jego bliskość, której wciąż mi tak bardzo brakowało.
- Dzień dobry kochanie ty moje - Wymruczałem, gdy tylko oderwaliśmy się, od siebie patrząc w jego oczy.
- Ja się czujesz?- Dopytał, głaszcząc po policzku, opuszkami palca drażniąc moje usta.
- Bardzo dobrze, przy tobie czuje się zawsze dobrze, bo gdy mam ciebie mam wszystko, co mi trzeba - Wymruczałem, nie przestając przytulać się do ciała męża, którego tak bardzo kochałem.
- Już cię nic nie boli? - Dopytał, upewniając się, czy aby na pewno wszystko ze mną gra.
- Sorey, wszystko ze mną dobrze nie musisz się martwić - Wyszeptałem, bez słowa okrakiem siadając na jego biodrach, zbliżając do jego ust, aby je złączyć w pocałunku. - Lepiej skup się na rzeczach przyjemniejszych ode mnie - Wymruczałem, obdarowując jego usta i szyję ciepłymi pocałunkami.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz