Rozbawiony pokręciłem głową, zastanawiając się nad tym, co faktycznie mógłbym przygotować na obiad dla naszych dzieci i nas samych.
Myśląc jednocześnie o czymś zdecydowanie prostszym, lata już nie gotowałem, dla tego nie jestem pewien czy zrobię to dobrze, właśnie dla tego musi być to coś prostego. Tylko co, hym sam nie wiem, to wcale nie jest takie proste, jakby się wydawało.
- W tym problem, że nie wiem. Od lat już nic nie gotowałem, dla tego szczerze nie wie, czy jeszcze gotować dobrze potrafię gotować - Przyznałem, szczerze tak jak czułem i uważałem, nie chcąc wmawiać i jemu i sobie, że gotuje dobrze, gdy, tak naprawdę nie jestem pewien czy jeszcze to parafię.
- Co ty w ogóle mówisz aniołku, jestem pewien, że mimo upływu tych lat wciąż gotujesz fenomenalnie, a z tego, co mówi mój żołądek, to lepszego jedzenia nigdy nie jadłem - Gdy to mówił, zaśmiałem się cicho, on to jednak jest słodki, zawsze wie jak podnieść mnie na duchu nawet pomimo tylu lat, które upłynęły bez jego obecności tutaj na ziemi, tutaj przy mnie.
- Ty to zawsze wiesz jak mnie podnieść na duchu, kochany jesteś - Odezwałem się, zbliżając do jego policzka, aby złożyć na ni delikatny pocałunek. - W taki razie zrobię kurczaka w sosie curry i do tego ziemniaki. Myślę, że każdemu będzie to odpowiadało i smakowało - Stwierdziłem, chwytając dłoń mojego męża, ciesząc się, że mam go przy sobie, brakowało mi go i to brakowało bardzo, dla tego cieszę się, że już nikt ani nic nas nie rozdzieli.
- Myślę, że cokolwiek byś nie zrobił, każdy zje obiad bez gadania - Zapewnił mnie, całując moją dłoń, podnosząc mnie na duchu.
I takim oto sposobem z dużo lepszym i pewniejszy nastawieniem wróciłem z mężem do domu, gdzie pokazałem mu jak wysyłać listy za pomocą gołębia, w tej chwili robiąc już wszystko, co było potrzebne, aby zaprosić nasze dzieci na obiad, który odbędzie się pojutrze w gronie rodzinny.
- I to już wszystko? - Podpytał, gdy gołąb sobie poleciał, a my wróciliśmy do domu, mogąc całkowicie poświęcić się tylko i wyłącznie sobie.
- Tak, a co chciałbyś coś jeszcze zrobić? - Podpytałem, unosząc jedną brew ku górze, uważnie mu się przyglądając, chcąc zrozumieć czy coś jeszcze nie siedzi mu w głowie, w końcu może chce się czegoś dowiedzieć, ale nie do końca wie, o co chce zapytać.
- Nie wie, może coś jeszcze musimy zrobić, aby nasze dzieci na pewno do nas przybyły - Odpowiedział mi, idąc za mną na kanapę, na które wygodnie się rozsiadłem, mając już dość chodzenia i załatwiania, woląc odpocząć w ramionach mojego Soreya.
- Nie kotku, już nic załatwiać nie musimy, w tej chwili możemy odpocząć, a ja mogę skupić się tylko na tobie - Wyszeptałem, okrakiem siadając na jego kolanach, uśmiechając się przy tym zadziornie, zbliżając się do jego ust, łącząc je z delikatnym pocałunku, który zmienił się na bardziej zachłanny, wplatając palce w jego włosy. - Kocham cię, wiesz?
- I ja ciebie owieczko - Szepnął, kładąc dłonie na moich biodrach, delikatnie je ściskając.
- Chciałbyś jeszcze dziś coś zrobić? Teraz już jestem cały twój - Wymruczałem, kładąc dłonie na jego policzkach, skupiając całą swoją uwagę, tylko na nim tego samego oczekując od niego samego, teraz jestem tylko ja i niech skupi się tylko na mnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz