Nie za bardzo rozumiałem, czemu on miałby coś robić. On nie jest nic im winien, to po pierwsze, po drugie już pomógł z tą kobietą, a po trzecie on musi odpoczywać. Jest osłabiony i chudziutki, nie raz podczas podróży musieliśmy zatrzymywać się na dłuższe przerwy, ponieważ Miki musiał odsapnąć. Ja się zajmę wszystkim, a on niech sobie poleży. Chociaż, już widzę, jak on grzecznie leży, przecież to nie ten typ człowieka, znaczy się anioła.
- Sam powiedziałeś, że wyglądam seksownie, więc będzie to dla ciebie czysta przyjemność – wyszczerzyłem się głupkowato, na co mój mąż pokręcił z niedowierzaniem głową, jakby miał mnie dosyć, ale ja dostrzegłem ten piękny uśmieszek. Rozbawiłem go, i tylko to się dla mnie liczyło. Uwielbiałem jego uśmiech, był przepiękny. Szkoda, że nie uśmiecha się tak cały czas, ponieważ ja mógłbym się patrzeć na niego cały czas. – Albo jeżeli jednak nie chcesz podziwiać tego boskiego ciała, to możesz pomóc w uleczeniu rannych. Tylko proszę, nie lecz każdego najmniejszego zadrapania, musisz oszczędzać siły, bo jeszcze ich nie odzyskałeś w pełni – poprosiłem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Kiedy już pomogę ludziom, to wtedy sobie popatrzę – przyznał, stanął na palcach, by móc mnie pocałować w czubek głowy. To było przeurocze, jak bardzo malutki był. Moja malutka piękna Owieczka... Ja to dopiero jestem szczęściarzem, że mam przy sobie kogoś takiego. Nie wiem, jakim cudem udało mi się zdobyć jego serce. Przecież jest przepiękny, przemądry, przecudowny, a ja... może nie jestem najgorszy, ale kompletnie nie dorastam mu do pięt. – Tylko gdzie mam iść?
- Coś mi się wydaje, że potrzebujący pomocy sami cię znajdą. Tylko bardzo cię proszę, nie przesadzaj z nadużywaniem mocy, bo jak zobaczę, że przez to się słaniasz na nogach, to przywiążę cię do łóżka – zagroziłem, jakoś tak przeczuwając, że nie potrafił znać umiaru, zwłaszcza w takich sprawach. Nie wiem, skąd to wiedziałem, ja to po prostu wiedziałem.
- Nie będę przesadzał, nie martw się o mnie – zapewnił mnie, no ale jakoś nie potrafię mu uwierzyć. Poproszę chyba Ally, by miała na niego oko, kiedy ja już zajęty będę naprawianiem dachu.
- No zobaczymy. Leć już i uważaj na siebie, bardzo proszę – poprosiłem, zauważając za nim mały tłumek ludzi.
Podczas kiedy Miki bawił się w pielęgniarkę, ja zajmowałem się pomocą przy remontach. Wcześniej oczywiście zagadałem Ally i poprosiłem ją, by zwracała uwagę na Mikleo. Jakiś wewnętrzny głosik w mojej głowie mówił mi, że Miki nie będzie potrafił odmówić potrzebującym, jeżeli poczuje się gorzej. Może jednak niepotrzebnie Mikleo mówiłem o tej pomocy? Chociaż, gdybym mu o tym nie mówił, to i tak by sam coś sobie do roboty znalazł.
Pracę skończyłem dopiero po kilku godzinach. Nim w ogóle ją zacząłem, chłopaki, którym pomagałem, zasugerowali, że powinienem zdjąć koszulę, by ani jej nie pobrudzić i nie przepocić, co oczywiście uczyniłem. Mieli trochę racji, koszula była ładna i porządna, naprawdę szkoda byłoby, gdyby coś jej się stało. Przepocić jej raczej nie przepocę, nie pamiętam, kiedy ostatni raz się pociłem, no ale już pobrudzić ją czy jakoś zniszczyć już przypadkiem mogłem. I właśnie bez koszulki wróciłem do domu Ally, gdzie znajdował się mój Miki. Po drodze dowiedziałem się, że mu się zasłabło, dlatego bardzo przyspieszyłem tempo, by jak najszybciej się przy nim znaleźć. A mówiłem mu, że ma uważać, no ale nie, po co mnie słuchać...
- Owieczko, wszystko w porządku? – zapytałem, kiedy tylko wszedłem do chatki, a zauważywszy go siedzącego na krześle od razu do niego podszedłem, przestraszony jego stanem. – Wyglądasz strasznie. Czemu nie zrobiłeś sobie przerwy, kiedy poczułeś się gorzej? – dopytałem, kiedy dostrzegłem ciemne sińce pod jego oczami.
- Przesadzasz, nic mi się nie stało. Lepiej powiedz mi, gdzie ty masz koszulę – zauważył, zerkając na mój tors.
- To bardzo dobre pytanie. Otóż... nie mam pojęcia. Chyba ją zostawiłem na ławce, bo bałem się, że coś się jej stanie. A może to nie było na ławce...? – to ostatnie zdanie powiedziałem do siebie, naprawdę zastanawiając się, co ja z tym zrobiłem.
- Hej, chłopaki powiedzieli mi, że zostawiłeś koszulę – usłyszałem za sobą głos Ally, która właśnie weszła do domku. Mój Boże, ona jest naprawdę kochana.
- Nie zdziwię się, jeżeli kiedyś głowy zapomnisz – odezwał się rozbawiony Miki, kiedy odebrałem swoją własność, ale jeszcze jej nie zakładałem, bo i po co? Bez niej też mi jest wygodnie. Nawet wygodniej, niż z nią.
- Mogę zapomnieć, owszem, ale najważniejsze, że ciebie będę miał przy sobie. Przynieść ci coś? Może zrobić ci masaż? – zaproponowałem, naprawdę martwiąc się jego stanem. Przecież miało mu się poprawiać, póki przy nim jestem, a teraz mnie przy nim nie było, czyli moja wina? Oczywiście, że moja wina, przecież gdybym nie umierał, to on by nie cierpiał. Szkoda, że nie mogę zrobić dla niego więcej. Gdybym tylko mógł, zabrałbym od niego cały ten ból i przeżył go za niego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz