Nie mogłem, a nawet nie chciałem pozostawiać go samego w ruinach, których nie zna i które kryją wiele niebezpieczeństw, o których nie ma zielonego pojęcia. Nie, żebym i ja wszytko pamiętał, po prostu mam przeczucia i lepiej sobie na tę chwilę poradzę od niego, a może i nie, mój mąż zawsze potrafił zaskoczyć dla tego i teraz nie zaskoczyłoby mnie to gdyby poradził sobie w ruinach znacznie lepiej ode mnie.
- Chciałem zwiedzić te ruiny, po tym, jak wyruszyłem w samotną podróż, czy to było mądre? Nie wiem, ale dałem radę, mimo ciepła i tego się trzymajmy - Odpowiedziałem, nie chcąc, do końca powiedzieć mu, o co chodzi, w końcu i tak nie wiadomo czy ta księga tu jest, nie odnalazłem jej. Mimo że szukałem, najlepiej jak tylko potrafiłem, z powodu gorącą wokół panującego.
- Miki, coś ukrywasz. Czuję, że nie mówisz mi całej prawdy - Stwierdził, mimo że moje zachowanie nie wskazywało na to, że coś ukrywam, a może tylko tak mi się wydawało.
- Nic nie ukrywam, byłem tu, ale nie za długo, w poszukiwaniu księgi, której i tak tu nie odnalazłem, a wszystko dlatego, że temperatura nie jest korzystna dla mnie to fakt, jednak i tak pójdę z tobą, nie mogę pozostawić cię tam samego - Odparłem, idąc przed siebie, nie przejmując się temperaturą, a przynajmniej starając się nią nie przejmować, zwracając uwagę na otoczenie, które mogło stać się zagrażające dla nas samych.
- Jaką księgę tu szukałeś? - Pytał dalej, nie chcąc zakończyć tego nieszczęsnego tematu. A przecież każdy wie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Księga pozwalająca zobaczyć ukochaną osobę jeszcze raz, bardzo chciałem cię zobaczyć i dla tego chciałem ją odnaleźć, ale nie odnalazłem od cała historia - Wytłumaczyłem po krótce, mając nadzieję, że ta odpowiedź mu wystarczy, była ona w końcu prawdziwa i żadne kłamstwo z ust moich nie padło.
- To znaczy, że chciałeś mnie spotkać? - Zapytał, chwytając moją dłoń, którą ucałował, uśmiechając się przy tym szarmancko.
- Tak, chciałem, ale teraz cię mam i już niczego nie potrzebuję - Przyznałem, uśmiechając się do niego ciepło, biorąc głęboki wdech i wydech z powodu ciepła, które we mnie uderzało.
- Wszystko.. - Zaczął, zamykając buzie, gdy ręką zatrzymałem go, dostrzegając pułapkę, w którą byśmy weszli, nie skupiając się na drodze tylko na rozmowie.
- Skupmy się, proszę na drodze, nie chce, abyśmy wpadli w jakieś pułapki - Poprosiłem, rozglądając się do koła, zerkając na symbole, które wskazywały nam, gdzie powinniśmy pójść.
- Masz rację, przepraszam - Odezwał się, mimo tych słów gadając dalej, że przecież on nie umie nie mówić. Co z niego za gaduła.
- Cii, już nic nie mów, po prostu bądź już cicho i skup się na drodze - Poprosiłem, kładąc dłoń na jego ustach, nie chcąc przypadkiem czegoś sobie lub mu zrobić.
Sorey, na moje szczecie już nic nie mówił, chwytając moją dłoń, idąc za mną, jednocześnie nie chcąc puszczać mojej dłoni.
- Ależ tu gorąco - Biorąc głęboki wdech, czując gorąco palące mnie w gardło.
- Może idź na powierzchnię - Poprosił, dotykając mojego gorącego policzka.
- Nie, znajdźmy wreszcie ten miecz i opuśćmy te ruiny - Wydusiłem, kaszlał z powodu suchości w gardle.
<Pasterzyku? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz