sobota, 13 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Właśnie tego się mogłem spodziewać, Sorey będzie chciał ratować tych ludzi, wtrącając się w sprawy, które nas nie dotyczą.
- Mój Boże Sorey narażasz się - Westchnąłem cicho, patrząc na niego z rezygnacją w oczach, czy on naprawdę musi się wtrącać? Przecież to nie nasza sprawa i tak oczywiście powinniśmy pomóc tym ludziom i to właśnie robimy, pomagając podczas naprawy chat czy też leczenia tych ludzi nie musimy wtrącać się w sprawy nas nie dotyczące, nie stworzono nas, abyśmy walczyli z bandytami, stworzono nas, abyśmy walczyli ze złem potężniejszym od ludzkości.
- Nie narażam, ja ratuję, a raczej chce uratować tych niewinnych ludzi, którzy pomogli niegdyś mnie - Odpowiedział, a ja już wiedziałem, że nie odpuści sobie, jest przecież uparty jak osioł i zrobi wszystko, aby dopełnić swojej obietnic.
- Ostrzegam cię, ja do tego ręki swojej nie przyłożę - Odezwałem się, nie chcąc mieć z tym nic wspólnego, ostrzegałem? Tak, a więc to powinno mu dać do myślenia, niestety on czasem nie myśli, a gdy się nie myśli i do tego nie słucha, robi się wszystko po swojemu, a za takie zachowania ponosi się konsekwencję, o których on jeszcze nie ma pojęcia. - Do tego chce cię uświadomić, że jeśli pozostaniemy tu zbyt długo, ten anioł cię odnajdzie, a wtedy możemy mieć problem z ucieczką przed nim - Przypominałem mu, czym mój mąż się absolutnie nie przejął, bo przecież nie ma czym, tak długo nas nie odnalazł to, dla czego teraz by miał prawda? Ten to naprawdę zawsze znajdzie jakieś wytłumaczenie.
- Owieczko ty się niczym nie przejmuj, ja się wszystkim zajmę, stres ci nie służy, pamiętasz? - Na dźwięk jego słów prychnąłem cicho, przewracając oczami, jaki z niego jest głupek, to jest po prostu nieprawdopodobne i jak tu z nim żyć?
- Nie jestem w złym stanie, abyś tak do mnie mówił - Przypominałem mu, nie rozumiejąc, dlaczego mam się nie stresować..
- Patrzyłeś na siebie? Jesteś chudziutki i drobniutki nie możesz się stosować, to nie wpływa dobrze na twoje samopoczucie i ciało - No proszę, jaki się specjalista znalazł, nie wiedziałem, że medycynę skończył, on to potrafi zaskoczyć.
Westchnąłem cicho, nawet nie komentując tego, co mi powiedział, bo czy miało to sens? Nie bardzo on swoje ja swoje i tak możemy aż do samej śmierci.
Pozostawiając to więc bez komentarza, usiadłem na łóżku, patrząc na niego w milczeniu.
- Nie jesteś zły prawda? - Zapytał, najwidoczniej przejmując się tym faktem, tylko pytanie, dlaczego przecież ja się nie gniewam na niego, uważam tylko, że wtrącanie się w nie swoje sprawy jest po prostu niepotrzebne, oni powinni poradzić sobie z tym sami, a my nie powinniśmy niczego zmieniać.
- Nie, nie mam powodu, aby się na ciebie złościć, nie chce się tylko wtrącać w sprawy, które mnie nie dotyczą - Wytłumaczyłem, wzruszając ramionami, to nie tak, że ci ludzie są mi obojętni, współczuję im, z powodu tego, co się im stało, ale znam narzucone nam odgórnie zasady i nie złamie ich dlatego, że mój mąż tego chce.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz