czwartek, 25 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

Ileż on musi zadawać pytań, nie rozumiejąc, że istoty takie jak my wzbudzając zainteresowanie ludzi, którzy później chcą wykorzystać takich jak my. Nie raz przeżyłem to na własnej skórze, dla tego tak bardzo chcę, aby on nie musiał tego przeżywać na własnej skórze.
- Nie chce, aby ludzie cię wykorzystywali, jeszcze nie wiesz, jak wygląda ten świat i jak wiele zła czeka na takich jak my ze strony ludzkości. Kiedyś ludzie zabijali takich jak my, a teraz ciągle prosząc, abyś ich ratował, bo kiedyś im pomogłaś, a jak przyjdzie co do czego, to jeszcze cię skrzywdzę dla twojej krwi - Warknąłem, czując mnóstwo negatywnych emocji, uderzając pięściom w ścianę, czym zwróciłem uwagę mojego męża, zdając sobie sprawę, co właśnie uczyniłem. - Przepraszam - Dodałem, wychodząc z kuchni, musząc wyjść na świeże powietrze, biorąc kulka głębokich wdechów, aby się uspokoić, nie dając demonowi przejąć kontroli nad swoim ciałem, co wciąż niestety potrafiło mi się zdarzyć.
Biorąc głęboki wdech, usiadłem na tarasie, patrząc przed siebie.
- Miki? - Słysząc głos męża, odwróciłem głowę w jego stronę, czując się źle, z tym, jak pozwoliłem ponieść się emocją. - Wszystko w porządku? - Zapytał zmartwiony, siadając obok mnie na tarasie.
- Tak, ja tylko chce, aby nie spotkało cię to, co spotkało mnie, ludzie naprawdę lubią wykorzystywać takich jak my na każdy możliwy sposób - Wyjaśniłem, wtulając się w jego ciało, gdy tylko przytulił mnie do siebie.
- Już dobrze owieczko, nie dam się wykorzystywać, jestem tu dla ciebie i tylko tobie mogę dać się wykorzystywać - Wyznał, odrobinkę mnie przy tym bawiąc, tylko on wie jak poprawić mu nastrój mój kochany mężczyzna.
Słysząc jego słowa, odsunąłem się od niego, delikatnie zbliżając do jego ust, aby połączyć je w delikatnym pocałunku, który pogłębiliśmy, pragnąc swojej uwagi.
Przez wczorajsze moje źródłowości troszeczkę między nami zaiskrzyło, na szczecie już jest dobrze, już wszystko jest dobrze.
- Kocham cię - Wyszeptałem, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie, patrząc w swoje oczy.
- I ja ciebie kocham owieczko - Wymruczał, kładąc dłonie na moich biodrach, podnosząc mnie z tarasu, zanosząc do salonu, gdzie posadził na łóżku, uśmiechając się ciepło, głaszcząc mój policzek.
- Pójdziemy do Lailah? - Zapytałem, ponownie co wywołało niezadowolenie na twarzy mojego męża, który ewidentnie nie chciał nigdzie iść, tylko dlaczego? Tego nie pojmowałem.
- Mam ciekawe zajęcie od wychodzenia na dwór - Wymruczał, popychając mnie na kanapę, kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy, zdecydowanie bardziej woląc skupić się na mnie niż na wyjściu z domu.
- Kochać możemy się zawsze a odwiedzić Lailah i Alishe nie możemy już zawsze - Wyznałem, w tym samym momencie czując jego usta na mojej szyi, wywołując przyjemny dreszcz przechodzący po całym moim ciele, nie opierając się, dając mu to, czego chciał, pozwalając na pokazanie sobie, kto w tej chwili ma władze, oddając mu się w całości.
- A nie mówiłem, że to zdecydowanie lepsze od wychodzenia z domu - Wymruczał, wtulając się w moje ciało.
- Oczywiście, że lepsze, ale pomyśl, jeśli tak, odwiedzimy Lailah, a ona pokaże ci jak kontrolować emocje, będziemy mogli pomyśleć o powiększeniu rodziny - Wyszeptałem, zbliżając się do jego ust, łącząc je w delikatnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz