To była naprawdę miła odmiana przespanie się na miękkim materacu. Do tej pory spałem jedynie na kocu na ziemi, albo na sianie, i może to nie było takie złe, no ale jak tak teraz miałem porównanie, to teraz już nie chciałbym wrócić do spania na ziemi. No dobrze, spaliśmy jeszcze na łóżku u Ally, ale to było bardzo zwyczajne łóżko. Mógłbym to porównać do spania na sianku, bo chyba faktycznie ten materac był wypchany siankiem... i tak miło z jej strony, że w ogóle zgodziła się nas przenocować.
- Bardzo miła – wymruczałem, rozciągając się jak kot. I było takie cudownie duże, i mięciutkie, i wygodne... jak wygodnie byłoby się tutaj kochać. Tak, mi od razu takie okropne myśli w głowie, no jak się ma tak przepięknego i uroczego męża, to trudno o inne myśli. – A wiesz, co byłoby jeszcze milsze? Gdybyś założył jedną z tych sukienek. Chciałbym zobaczyć, co mnie w tym tak kręciło.
- Najpierw to chyba powinieneś nakarmić Lucky’ego, bo coś mi się wydaje, że na samym podziwianiu się mnie nie skończy, a nasz piesek musi być głodny – tu akurat musiałem mu przyznać rację. Oczywiście, że skończy się to na stosunku, bo jest przyjemniejszego niż seks z rana? I to jeszcze w taki wygodnym łóżku, a nie na ziemi pełnej kamieni i patyków? No nie ma. A przynajmniej dla mnie.
- W ogóle chyba trzeba będzie wybrać się na zakupy i znów kupić mu jedzenie – odparłem, przypominając sobie, że wczoraj, kiedy dawałem mu jeść, już było widać, że niewiele tego jedzenia zostało.
- Później pójdę na rynek – stwierdził, także leniwie się przeciągając.
- Chyba pójdziemy – poprawiłem go, nie chcąc go puszczać gdzieś samego. No i też chciałem się trochę rozejrzeć po mieście.
- Nie, Sorey, pójdę sam. Tu nadal mogą być ludzie, którzy pamiętają cię jako człowieka i jak cię zobaczą, mogą być w lekkim szoku. Lepiej powolutku przyzwyczajać ich do twojego powrotu – wyjaśnił mi, na co powoli pokiwałem głową. Cóż, Miki się na pewno się znał, więc się go posłucham i zostanę tutaj, chociaż tak nie za bardzo tego chciałem. Co miałbym tu robić? W końcu już wszystko posprzątałem, co miałem sobie przypomnieć to przypomniałem... cóż, może później mi to jakoś wynagrodzi, bo mi przykro będzie.
- Ale na następne zakupy pójdziemy już razem? – zapytałem, mając nadzieję, że się zgodzi. Jeżeli drugi raz Mikleo pójdzie beze mnie, to ja tu przecież zwariuje bez niego.
- Oczywiście, ale to następnym razem – obiecał mi, czym strasznie poprawił mi humor.
- Więc idę dać Lucky’emu jedzenie – powiedziałem szczęśliwy, całując go w policzek i schodząc z łóżka.
Jako, że byłem w swoim domu, zdecydowałem się założyć jedynie spodnie, a odpuścić sobie koszulę. Skoro i wygodnie mi się bez niej chodziło, to po co mam ją zakładać? Poza tym, Miki nie narzekał i nie zwracał mi żadnej uwagi, więc odebrałem to jako przyzwolenie. Zszedłem więc na dół, zawołałem do domu Lucky’ego, który tej nocy spał w budzie. Według słów Mikleo, to ja ją kiedyś zrobiłem, dla naszego pierwszego psiaka. Nie wiedziałem, że ja potrafiłem takie rzeczy robić. I chyba będę musiał zrobić jakoś kolejną budę, bo ta już jest za stara i... cóż, brzydka. Nie chcę, by nasz piesek spał w takiej brzydkiej buzie, podczas kiedy my śpimy w takim ładnym łóżku.
- Smacznego, kolego – powiedziałem do pieska, kładąc miskę z jedzeniem na podłodze, obok dwóch malutkich, które należały do naszej kotki. Znaczy, chyba, a przynajmniej taka myśli pojawiła mi się w głowie. Tylko jak ona się nazywała... nie mam pojęcia.
Zostawiłem jeszcze uchylone drzwi, by do środka wpadło trochę świeżego powietrza i by mógł jak sobie wyjść, po czym poszedłem na górę, by poinformować Mikleo, że już zrobiłem wszystko, co zrobić miałem. Zastałem go stojącego przed szafą, najwidoczniej zastanawiał się nad wyborem sukienki.
- Nie mówiłeś mi, jaką sukienkę chcesz, bym założył – odezwał się, kiedy podszedłem do niego i przytuliłem się do jego pleców.
- A bo sam nie wiem, jaką chcę. Miałem jakąś ulubioną? – zapytałem, przyglądając się wiszącym ubraniom. Nie do końca nawet wiem, jakie miał sukienki, więc nie wiedziałem, co miałbym mu odpowiedzieć.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz