Nie za bardzo rozumiałem, dlaczego Miki był na mnie tak strasznie zły, przecież ja to wszystko zrobiłem dla niego. W ogóle, to nie tak to miało wyglądać, miałem go znaleźć, uratować i wszystko miało zakończyć się przepięknie, a ja... cóż, gdyby wtedy Lucky nie pobiegł w uliczki, to nic takiego by miejsca nie miało. A w ogóle to Mikleo przesadzał, w końcu co by mi się stało? Przecież obronić się potrafię. Mam miecz, który aktualnie nie wiem, gdzie się znajduje. Po prostu był i... nagle znikł. Miki mówił mi, że w każdej chwili mogę go przywołać, ale jak, to nie wiem. I nie wiem też w jaki sposób miałbym skrzywdzić innych ludzi... no ale niech mu już będzie. Tylko niech się na mnie nie gniewa i niech mnie nie ignoruje. To jest przeokropne. Niby jest tak blisko mnie, ale nie reaguje na mnie w żaden sposób.... no jak tak można, no. Przecież bez niego to ja nie potrafię żyć, a im dłużej jest taki chłodny wobec mnie, tym ja gorzej się czuję.
- Ale ja się bałem, że ktoś znów będzie chciał cię pobić, i się martwiłem o ciebie strasznie – wyjaśniłem mu, mając nadzieję, że Miki choć odrobinkę mnie zrozumie.
- A kiedy ktoś mnie pobił? – tutaj zadał bardzo dobre pytanie, na które odpowiedzi nie znałem, nie tak do końca.
- No... kiedyś. Chyba. Znaczy się, tak mi się powiedziało. A dobrze mi się powiedziało? Wydaje mi się, że kiedyś coś takiego miejsce miało – wyjaśniłem dosyć niepewnie, ponieważ nie miałem tej pewności. Mogło mi się coś pomylić, w końcu jeszcze moja pamięć do najlepszych nie należała.
- Dobrze ci się powiedziało. Kiedy jeszcze byłeś człowiekiem miała miejsce taka... nieprzyjemna sytuacja – wyjaśnił, co mnie jednocześnie ucieszyło, jak i zmartwiło. To oznaczałoby, że Miki cały czas jest narażony i nie może chodzić sam na zakupy. Od tej pory nie pozwolę mu chodzić samemu.
- Jaki to człowiek śmiał podnieść rękę na anioła? To chyba grzech jest, prawda? – dopytywałem dalej, korzystając z tego, że jest troszeczkę zbity z tropu i już nie jest na mnie taki zły.
- To jest grzech, zgadza się, i już się tym człowiekiem zająłeś, więc nie masz się czym martwić. Dobrze? A teraz bardzo proszę, pomóż mi rozpakować te zakupy – poprosił, na co ochoczo pokiwałem głową i zaraz zabrałem się do pomocy. Bardzo chciałem, by Miki już przestał się na mnie gniewać, w końcu wszystko, co zrobiłem, to zrobiłem dla niego... czy to naprawdę takie złe, że martwię się o mojego aniołka? W końcu on jest taki drobniutki i delikatny, musi mieć jakiegoś obrońcę, no i właśnie od tego jestem. Po to wróciłem na ziemię, prawda? By być jego tarczą i mu pomagać w trudach dnia codziennego. A jak ja mam być jego tarczą, kiedy muszę siedzieć przed murami? Ano właśnie.
- Jest coś jeszcze, co mógłbym dla ciebie zrobić? Mogę zrobić wszystko, o co tylko mnie poprosisz. Mogę przygotować ci kąpiel, mogę posprzątać, mogę cię wymasować, przygotować kąpiel... wszystko, co tylko chcesz, wystarczy jedno twoje słowo, i ja to zrobię – powiedziałem, naprawdę chcąc zrobić wszystko, by już się na mnie nie gniewał. Okropnie się z tym czuję i mam nadzieję, że wkrótce to okropne uczucie minie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz