czwartek, 11 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zmartwiły mnie słowa dziewczyny, która opowiadała o całej tej napaści, że ludzie tak po prostu napadając na inne miasta, okradają i jeszcze są z siebie dumni to podłe zachowanie, którego nie powinno się akceptować, jednak co tacy ludzie mają zrobić? Nie są przecież w stanie wygrać z bandytami, którzy chcą ich okraść, niszcząc wszystko, na co ci ludzie sobie przez lata pracowali.
- Pomożemy im prawda Miki? - Na pytanie męża kiwnąłem łagodnie głową, pomożemy odbudować to, co tamci zniszczyli, przynajmniej w taki sposób mogąc się im odwdzięczyć za to, że zajęli się moim mężem, gdy ten był w bardzo złym stanie, gdyby nie oni nie wiem, czy dotąd byśmy się spotkali.
- Tak pomożemy - Zgodziłem się z nim, nie mając powodu, aby się nie zgodzić, musimy pomóc tym biednym ludziom, przynajmniej na tyle na ile jest to możliwe.
- W takim razie co mam zrobić? - Zapytał Sorey gotowy do pracy i tak właśnie powinien zachować się prawdziwy anioł, pomóc innym na tyle na ile jest to w ogóle możliwe.
Ally od razy wytłumaczyła, co ma zrobić, a ja skupiając uwagę na ludzi, dostrzegłem małą dziewczynkę, która podeszła do mnie chwytając za dłoń.
- Panie aniele pomożesz mi? - Zapytała, trzymając mocno moją dłoń, bojąc się, że zaraz jej ucieknę, a może tylko ja miałem takie wrażenie.
- A w czym miałbym ci pomóc? - Zapytałem zaciekawiony, wpatrując się w twarz dziewczynki, idąc spokojnie za nią, pozwalając się prowadzić.
- Tu, tu leży moja mama, tamci panowie ją skrzywdzili, możesz jej pomóc? Anioły są dobre, na pewno możesz pomóc - Mówiła pełna nadzieję na to, że wyleczę jej biedną mamę.
- Zobaczę, co da się zrobić - Obiecałem dziewczynce, podchodząc do kobiety, która była ciężko ranna, na szczęście przed nią stał serafin wody, który potrafi uleczyć każde rany, przynajmniej na tyle na ile potrafiłem. Tym razem na szczęście udało się uleczyć rany kobiety, która wręcz chciała całować mnie po rękach za to, że jej pomogłem, gdy dla mnie nie miało to większego znaczenia, nie musiała mi dziękować ani tym bardziej całować po rękach zrobiłem to, bo zrobić mogłem nic poza tym.
- Bądź zdrowa i uważaj na siebie - Poprosiłem, wychodząc z jej domu, żegnając się z małą dziewczynką, która przytuliła się do mnie, żegnając, gdy wyszedłem już z domu.
- Miki tu jesteś, nie znikaj mi tak, proszę - Sorey który tylko mnie znalazł, mocno przytulił do siebie, odczuwając ulgę, za bardzo się o mnie martwiąc.
- Spokojnie Sorey przecież nic mi nie grozi - Wyznałem, zbliżając się do jego ust, aby połączyć je w delikatnym pocałunku, nie przejmując się ludźmi ani otoczeniem skupiając się tylko na moim mężu. - Wiesz już, w czym mamy pomóc i od kiedy? - Zapytałem, patrząc w jego oczy.
- Od razu, ja pomogę przy pracy nad dachem, nocować będziemy u Ally przez kilka dni, póki im nie pomogę - Wytłumaczył, na co kiwnąłem głową, nie rozumiejąc tylko jednego..
- No dobrze ty będziesz im pomagać a ja co mam robić? Siedzieć i na ciebie patrzeć - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz