Byłem zaskoczony słowami męża o tym, że tęskni za małymi dziećmi. Oznaczałoby to, że chce mieć dzieci. Chyba. A przynajmniej ja to interpretuję właśnie w ten sposób. A czy ja chciałem mieć dzieci? Chyba... tak. Znaczy się, owszem, już miałem, ale takie już duże. I wyrosły na takich porządnych ludzi, albo aniołów, albo ludzio-aniołów, więc chyba dobrze je wychowaliśmy. Znaczy się, Miki je dobrze wychował, ja tam nie wiem, czy potrafię się zajmować dziećmi. Ponoć aktywnie uczestniczyłem w ich wychowaniu, ale jakoś tak sam nie wiem, czy to była prawda, czy Miki po prostu chciał mi poprawić humor i zataił niektóre informacje. Nawet bym się nie zdziwił, Mikleo raczej nie chce, bym się o coś denerwował, więc niektóre takie rzeczy ukrywa, no chyba, że ja sobie o czymś przypomnę i go o to zapytam, wtedy nie ma innego wyboru, jak tylko mi o wszystkim powiedzieć.
- Chcesz mieć kolejne dzieci? – zapytałem, oczywiście pomagając mu w sprzątaniu po obiedzie. Co jak co, ale przecież nie mogę go zostawić z tym wszystkim samego. Wczoraj zrobiłem wielką głupotę i teraz muszę zrobić wszystko, by mi wybaczył.
- Może nie od razu, że chcę... ale po prostu miło by było, gdyby był tu z nami w domu taki mały bobasek – wyjawił mi, robiąc tym samym mały miszmasz w mózgu.
- Czyli chcesz mieć dziecko – stwierdziłem powoli, chcąc mieć pewność, ponieważ jeżeli się źle zrozumiemy, to... no cóż, nie będzie fajnie.
- No... nie wiem. Chyba tak – stwierdził po chwili zastanowienia.
- Czyli chcesz mieć ze mną dziecko? – zapytałem, tak już dla stu procent pewności.
- Najpierw muszę wychować jeszcze jedno dziecko, nim zdecyduję się na kolejne – powiedział tajemniczo, czego nie zrozumiałem. Jakie dziecko? Przecież właśnie poznałem moje dzieci i wszystkie były pełnoletnie, więc o co mu chodzi.
- A kogo ty jeszcze chcesz wychowywać? – spytałem, tak odrobinkę go nie rozumiejąc.
- Ciebie, słońce. Musisz się jeszcze bardzo dużo nauczyć nie tylko o sobie i jak chociażby panować nad swoimi mocami, ale i też o życiu, bo jak na razie jeszcze dużo przed tobą – powiedział, trochę mnie oburzając. No teraz on już mnie obraża.
- Ale ja nie jestem dzieckiem – fuchnąłem, oburzony jego słowami.
- W oczach innych aniołów trochę jesteś, w końcu dopiero co wróciłeś na ziemię i uczysz się życia – wyjaśnił mi spokojnie, a ja wcale nie poczułem się lepiej.
- Skoro jestem dzieckiem, to nie możemy się kochać – burknąłem, strasznie na niego zły. A ja już zaczynałem przyzwyczajać się do tego, że będziemy chcieć mieć dziecko... naprawdę miło byłoby mieć taką malutką córeczkę, jak Misaki. Znaczy, Misaki już nie jest malutka, jest już dorosłą kobietą, ale jest strasznie kochana. Nie pomyślałbym, że aż tak będzie płakać, i też nie rozumiałem, dlaczego to robiła. W końcu, skoro wróciłem, to chyba trzeba się cieszyć, a nie płakać. Znaczy się, chyba właśnie w ten sposób to działa, ale ja tam nie wiem, ale ja właśnie w ten sposób bym postąpił.
Ale wracając co dziecka, to naprawdę fajnie byłoby mieć kolejne dziecko. Jak już raz Miki o tym wspomniał, to i ja chciałbym je mieć. Ale córeczkę. Znaczy się, gdyby urodził się syn, także bym się ucieszył, ale gdyby była córeczka, byłoby znacznie lepiej....
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz