Nie chciałem tutaj zostawać sam, no bo niby co tutaj miałem do roboty? Posprzątałem wszystko wczoraj z moim kochanym Mikim, zwiedziłem też chyba większość pokoi... ale nie do wszystkich. Miki, kiedy już zajął się swoim ogródkiem, zaczął pomagać mi z domem i później nie zaglądałem do tych pokoi, które wysprzątał. No dobra, ale ile to ja mogę zaglądać do tych pokoi, zajmie mi to maksymalnie półgodziny. A ile Miki będzie na rynku? Nie mam pojęcia, jak daleko on znajduje się od naszego domu, ale z tego co widzę z okna, to mury miasta znajdują się trochę daleko, a sam rynek musi być tak bardziej w centrum, więc to dodatkowe kilkanaście minut drogi.
- Ale ja się tutaj zanudzę – zawołałem, idąc za nim do drzwi jak pies.
- Jesteś mądrym facetem, wymyślisz coś – powiedział, nie za bardzo tym przejęty, zakładając na swoje stopy buty.
- Nie jestem mądry, mówisz tak tylko, by podnieść moją samoocenę – zauważyłem słusznie, nie zgadzając się z nim. Znałem swoją wartość, swoje dobre i złe strony, a inteligencja u mnie leżała po tej złej stronie. W przeciwieństwie do Mikleo, jak dla mnie Mikleo był strasznie inteligentny, tylko tego nie dostrzegał.
- Mówię tak, żebyś w końcu to dostrzegł i zaakceptował – wyjaśnił mi, ale to do mnie nie przemawiało. Mnie tak łatwo się oczu nie zamydli.
- A kiedy ja ci mówię, że jesteś mądry, bo jesteś mądry, to twierdzisz, że przesadzam – odpowiedziałem, pusząc swoje poliki.
- Bo przesadzasz. Ja nie jestem mądry, tylko wyglądam na mądrego. No, to ja już lecę, postaram się wrócić najszybciej, jak to możliwe – powiedział szybko, wychodząc z domu. No i tyle byłoby z poważnej dyskusji.
Niepocieszony tym, że zostałem tak brzydko zlany, zacząłem rozglądać się po domu jeszcze raz, tym razem większą uwagę poświęcając szczególikom, które wcześniej pomijałem. Chociażby książkom, których pełno było w różnych biblioteczkach, których... cóż, także było pełno w domu. Czyli byliśmy fanami książek i ruin, a Miki dodatkowo jeszcze lubił kwiaty. No dobrze, teraz tylko jakoś to sobie w głowie zakodować, co mogło być już cięższe.
Większość z tych książek dotyczyła historii. Wskazywały na to tytuły, jak i sama ich treść; niektóre z nich na szybko przekartkowałem, tak z ciekawości. Później może zabiorę się za czytanie jednej z nich, ponieważ wydają się być naprawdę ciekawe... no ale to później, teraz mam dom do zwiedzenia. Po obejrzeniu salonu przeszedłem do kuchni, której już tak wielkiej uwagi nie poświęciłem. Zajrzałem tylko do wszystkich szafek, no ale nie znalazłem nic ciekawego poza garnkami, no ale te mnie interesowały. Właśnie, mieliśmy dzieci, i to ludzkie dzieci, albo w połowie ludzkie, i jeszcze ja byłem człowiekiem... więc musieliśmy jeść. I ciekawe, kto wtedy gotował, Miki czy ja. Chyba Miki. On wygląda na kogoś, kto wspaniale gotuje. Sądząc po jego opowieściach, dużo mu pomagałem, więc może i przy posiłkach tak odrobinkę mu pomagałem. Albo przygotowałem śniadania i kolacje, ale tak niezbyt skomplikowane, bo raczej się do takich rzecz nie nadawałem.
Na dole były tylko jedne drzwi, które były zamknięte, i niezmiernie mnie one zainteresowały. Nie było chyba tutaj żadnych drzwi zamkniętych... wejście na strych było otwarte, piwnica była otwarta, sypialnie dzieci i łazienka na górze także, aa tu na dole są jedne jedyne drzwi zamknięte... dlaczego tak? Co to było za pomieszczenie? Jak tylko Miki wróci, muszę się go o to spytać, bo strasznie mnie to zaciekawiło. Swoją drogą, to gdzie on jest? Już się za nim stęskniłem... Chyba także powinniśmy porozmawiać o dzieciach. Może najwyższa pora, byśmy się spotkali...? Obawiałem się tego spotkania i jednocześnie strasznie chciałem już je zobaczyć. Chyba trochę idzie przy mnie zwariować, ale tak odrobinkę. Jak Miki ze mną wytrzymuje, to ja nie wiem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz