Czy ja dzisiaj w nocy trochę przesadziłem podczas kochania się? No nie wydaje mi się... Raczej traktowałem go tak samo, jak zawsze, a mimo to Miki jest dzisiaj bardziej obolały niż zazwyczaj. Co więc sprawiło, że dzisiaj czuł się inaczej...? Może kochaliśmy się za często? Chyba powinniśmy odrobinkę przystopować, bo jeszcze naprawdę zrobię mu krzywdę, a tego bym nie chciał. Mi tam w końcu nic złego się nie dzieje, w przeciwieństwie do Mikleo. Tu go przycisnę, tu będę jakoś mało ostrożny, tu szarpnę... zdecydowanie powinniśmy ograniczyć nasze stosunki, bo odkąd tylko zaczęliśmy się kochać, to kochamy się codziennie. Oczywiście z małymi wyjątkami, no ale rzadko kiedy mieliśmy takie przerwy. Najczęściej było to wtedy, kiedy Mikleo był jeszcze tak strasznie chudziutki i słabiutki, bo nie miał aż tyle siły, no a poza tym... a, i jeszcze jak Miki nazwał mnie dzieckiem, to mnie naprawdę ubodło.
- Powinniśmy mniej się kochać – powiedziałem poważnie, przyglądając się mu uważnie. Może faktycznie wczoraj za bardzo przesadziłem... ale jak ja mam się powstrzymywać, kiedy mój Miki jest taki niesamowity, piękny, wspaniały... no nie da się. Dlatego powinniśmy ograniczyć ilość naszych stosunków... mógłbym też próbować być delikatniejszy podczas stosunków, no ale bądźmy realistami, nie uda mi się przecież.
- Co? Dlaczego? – spytał, chyba nie do końca rozumiejąc powagę sytuacji.
- Jak to dlaczego? Bo jesteś obolały. Teraz możesz mi mówić, że to nic takiego, ale może się to pogorszyć i dlatego powinniśmy się uspokoić – odpowiedziałem, popijając napój, który Miki mi przyniósł i o słodki Boże, był on przecudowny. Mógłbym pić go cały czas, a nawet i dłużej. Tylko jeszcze jedno mnie zastanawiało, jego napój także parował, a z tego co czułem, to na zewnątrz było gorąco. A on nie lubił gorąca. Więc skoro nie lubi gorąca, to dlaczego sobie zrobił gorący napój? Nie rozumiem tego.
- Daj spokój, jestem aniołem, nic mi nie będzie. Poza tym, ja na nic nie narzekam – dodał, uśmiechając się niewinnie.
- Właśnie, na nic nie narzekasz, nawet jak ci się dzieje krzywda. I dlatego ja muszę podjąć odpowiednie kroki, by o ciebie zadbać – odparłem, z powrotem biorąc do rąk farbę i kończąc malowanie budy. Oby tylko Lucky’emu się spodobała, bo ja tam tego za bardzo nie widzę. Jak dla mnie mogło mi to lepiej wyjść. Nawet ta stara buda wydawała się lepsza, tylko była po prostu stara... może kiedy umarłem to utraciłem jakieś umiejętności manualne, czy coś... Albo nigdy ich nie miałem, a tamta buda to po prostu czyste szczęście.
- Nie przesadzasz aby troszeczkę? – dopytywał dalej, nie do końca zachwycony z powodu mojej decyzji.
- Przesadzać to przesadzamy z ilością i intensywnością. Muszę teraz dawać ci czas, by twoje ciało zdążyło się zregenerować, by znów nie doszło do takiej sytuacji – mówiłem całkowicie poważnie, naprawdę strasznie się o niego martwiąc. Za bardzo się skupiam się na sobie, za mało na Mikim, i dlatego teraz cierpi A zamiast cierpieć, miał się cieszyć z tego mojego powrotu... – Właściwie, to czemu sobie zrobiłeś gorące picie? Nie wolisz w taką pogodę napić się czegoś chłodnego? – dopytałem, odkładając w końcu pojemniczek z farbą, gdyż właśnie udało mi się skończyć. Jedna rzecz z listy zrobiona, jeszcze tylko opanować podstawy, znaleźć pracę, i... sam nie wiem, ale na pewno coś tam bym jeszcze znalazł, tylko muszę nad tym pomyśleć.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz