Gołębie? A co gołębie mają z tym wszystkim wspólnego? Nie do końca wiedziałem, co mój mąż ma na myśli. Że niby taki gołąb znajdzie mi moje dzieci? Nawet ja nie wiem, gdzie one są, a co dopiero taki ptak, który... no cóż, z tego co mi do głowy przychodziło, gołębie to najmądrzejsze ptaki nie były, nie umniejszając gołębiom oczywiście. Ja także najmądrzejszym aniołem nie byłem i śmiało mogłem to głośno powiedzieć, jeżeli to miałoby im poprawić samopoczucie.
- A co gołębie mają do tego wszystkiego? – zapytałem, chcąc rozwiązać tę jedną zagadkę.
- Podczas tych dziesięciu lat trochę się zmieniło na świecie. Ludzie wyszkolili niektóre gatunki ptaków, by przenosiły wiadomości do wybranych punktów, i właśnie gołębie są jednym z nich – wyjaśnił mi, no ale ja i tak niewiele rozumiałem.
- Ale jak je wyszkolili? – zapytałem, nie rozumiejąc tej jednej rzeczy.
- Nie wiem, nie interesowało mnie to jakoś bardzo. Bierzemy się za pisanie zaproszeń? – przypomniał mi, na co pokiwałem głową. No tak, zaproszenia... chociaż, zaproszenie brzmi strasznie oficjalnie, a to przecież tylko nasze dzieci. Albo aż nasze dzieci... zależy, jak na to patrzeć.
Poszedłem po kartki papieru, pióro i buteleczkę z atramentem, i zaraz po tym wróciłem do Mikleo, który oczywiście będzie wszystko formułował. On jest mądry, on zna mądre słowa, więc najlepiej się do tego nadaje. Ja to w ogóle myślałem, że Miki po prostu sam pójdzie do dzieci i ich zaprosi. Albo wyślemy do nich posłańca. To też byłaby dobra opcja, jakiś chłopak mógłby sobie troszkę dorobić... no i też pozostała kwestia Yuki’ego. Z tego co rozumiałem, to on jako jedyny opuścił dom i jest gdzieś w świecie. Bardzo mądry gołąb też go odnajdzie? Jeżeli faktycznie by to zrobił, to wtedy zyska mój cały szacunek.
- A czemu zapraszasz ich z partnerami? – zapytałem, zerkając przez jego ramię. Stresowałem się już samym spotkaniem z moimi dziećmi, a co dopiero jeszcze z ich partnerami. Wtedy to ja chyba ze stresu spać nie będę całą noc, jak nie dłużej.
- No bo chyba tak grzecznie będzie, prawda? – odpowiedział, na co się skrzywiłem delikatnie.
- No niby tak, ale najpierw wolałbym poznać dzieci. Zwłaszcza, że ich nie pamiętam. Na razie wystarcz, bym wypadł na złego rodzica przed dziećmi, a nie jeszcze przed obcymi ludźmi – wyjaśniłem mu lekko zawstydzonym głosem.
- Nie jesteś złym rodzicem, słońce, nie myśl tak o sobie. Ale skoro nie chcesz jeszcze poznawać ich połówek, to niech ci będzie – przyznał, pisząc zaproszenie na nowo.
- A ten mądry gołąb dotrze też do Yuki’ego? – dopytałem, chcąc przecież zobaczyć wszystkie dzieci, a zaproszenia były tylko dwa.
- Z Yukim też się skontaktuję, ale w inny sposób – sprostował.
- A w jaki? – dopytałem, oczywiście chcąc wiedzieć.
- Zobaczysz później.
- I czemu zapraszamy ich na obiad, skoro nie mamy nic w kuchni? – dopytałem, dostrzegając kolejne zdanie, które mi się nie zgadzało.
- To kupimy coś, spokojnie.
- I znów pójdziesz na tak długo? Nie chcę zostać sam. Zanudzę się tu na śmierć – burknąłem, nie do końca zadowolony z tego, że Mikleo znów gdzieś beze mnie wyjdzie. Ostatnio to mu tak strasznie długo zajęło, a poszedł kupić tylko jedzenia dla pasa, a co dopiero zakupy, by zrobić obiad dla kilku osób.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz