poniedziałek, 15 maja 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Wbiegając do domu nie za bardzo myślałem o tym, że gdzieś tutaj znajduje się anioł i że samo wbieganie do płonącego domu jest niebezpieczne. Po prostu usłyszałem płacz dziecka, widziałem przerażenie w oczach i tak już poparzonej matki... no i jakoś tak po prostu wbiegłem do środka. Trochę sobie przy tym podpaliłem świeżą i nowiutką koszulę, no ale są rzeczy zdecydowanie ważne i ważniejsze, a w tamtym momencie życie tamtego dziecka było dla mnie najważniejsze, a zaraz potem Miki. A w tym momencie ważny jest tylko i wyłącznie Miki, który jak dla mnie znów wyglądał na bardzo wycieńczonego. Chyba kolejna porcja stresu znów źle na niego wpłynęła. Jak chwilkę tutaj spędzimy chyba nic nam się nie stanie. 
- Ale nic nie zrobiłem z bandytami. Zdołali uciec – powiedziałem ze smutkiem, przypominając sobie ten jeden smutny fakt. Chyba widziałem ich gdzieś tam kątem oka, ale wolałem uratować dziecko, no i oni uciekli. I jeszcze nie znalazłem nigdzie Lucky’ego, mam nadzieję, że ci bandyci nic mu nie zrobili. 
- O nich się nie martw, ja się nimi zająłem. Już więcej nie zbliżą się do tej wioski – odpowiedział, mocno mnie tym zaskakując. 
- Przecież byłeś przeciwny angażowaniu się w to – zauważyłem, patrząc na niego z niezrozumieniem. Nie wiedziałem, co sprawiło, że nagle Mikleo zmienił zdanie. 
- Owszem, byłem. Nadal też trochę jestem, ale jeżeli ja bym nic nie zrobił, pewnie w tym momencie nalegałbyś na to, byśmy ich znaleźli i się nimi zajęli, a teraz możemy iść prosto do domu – wymruczał z zadowoleniem. A więc taki miał plan... nie wiem, czy popieram jego pobudki, ale najważniejsze, że bandyci już nie wrócą do wioski. 
- O ile wiesz, gdzie jest ten dom. Ja tam nie mam pojęcia, gdzie się znajdujemy – powiedziałem zgodnie z prawdą. Tak jak Miki wcześniej, chciałem wykorzystać zamieszanie i po prostu uciec nie patrząc na to, gdzie idziemy. Miki chyba był za bardzo przestraszony, by jakkolwiek zareagować, a mi wcale do nieba się nie spieszyło, więc musiałem zrobić coś szybko. 
- Zawsze będę pamiętał, gdzie jest nasz dom – wyjaśnił z uśmiechem. 
- No właśnie, a może opowiesz mi trochę o naszym domu? Właściwie, to nic o nim nie wiem – poprosiłem, naprawdę ciekaw tego, gdzie żyliśmy. 
- Może jutro? Teraz jestem zmęczony – przyznał, na co od razu pokiwałem głową. Racja, na pewno był zmęczony. 
Nie chcąc, by jeszcze nadwyrężał swoje biedne ciało, od razu zabrałem się do rozstawiania obozu. Najchętniej jeszcze bym rozpalił ognisko, bo mój Miki wydaje się być strasznie chłodny, ale ogień na pewno przyciągnie uwagę. Jakoś bardzo daleko nie uciekliśmy, anioł jak się tylko upora z wieśniakami na pewno dalej będzie nas, znaczy się mnie szukał. Miki mówił, że artefakt może dać mi ten immunitet, więc trzeba będzie go znaleźć. Pytanie tylko, gdzie... Miki chyba też nie wiedział, bo gdyby wiedział, zamiast do domu szlibyśmy właśnie po artefakt, który w tym momencie powinien być naszym priorytetem. Chyba, że ma jakiś pomysł... na pewno ma. Mój Miki jest mądry, na pewno wymyślił jakiś plan. 
- Wiesz już, gdzie szukać artefaktu? – spytałem cicho, siadając na ziemi i wyciągając ręce w jego stronę, by mógł się do mnie przytulić i trochę ogrzać. Lepiej, by Miki się teraz zdrzemnął, a ja popilnuje nas, by żaden anioł nas nie zaskoczył. I tak nie byłem zmęczony, w przeciwieństwie do niego, więc mogłem trochę posiedzieć. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz