No tak, mogłem się domyślić, że Mikleo nie będzie chciał mi pomagać, odkąd jest przeciw temu pomysłowi. Wszystko na mojej głowie... a najgorsze jest to, że nie za bardzo wiem, gdzie my jesteśmy. Wiem, że obóz znajduje się gdzieś na północ od domu sołtysa. Tylko gdzie my wyszliśmy? Nie pamiętam. To wszystko działo się szybko, byłem zaspany i nie za bardzo zapamiętałem, gdzie wyszliśmy. Dobrze, powolutku, weźmy to na logikę. Muszę się tylko się zastanowić, gdzie jest północ, gdzie południe, i jakoś to będzie.
- Wydaje mi się, że powinniśmy iść w tę stronę – powiedziałem, wskazując na zachód. – Ale pewien nie jestem.
- Po prostu chodźmy i nie zatrzymujmy się nigdzie dłużej, niż to konieczne – odezwał się Mikleo, chyba nadal odrobinkę zdenerwowany. Moje biedne słoneczko, strasznie się tego przestraszył, a mi ta sytuacja dała trochę do myślenia. Tylko teraz jak rozpoznać, kiedy ma wizje, a kiedy koszmar? Bo na pewno nie każdy koszmar to wizja. No i też tak nie do końca się to spełniło. Anioł po mnie przyszedł, no ale jestem tu. I tak łatwo się mu nie dam.
- Jak działają te twoje wizje? – zapytałem, kierując się we wskazanym przeze mnie kierunku. W końcu, nie możemy się zatrzymywać, prawda?
- Nie wiem. Nie wiem, skąd to mam, dlaczego to mam, no ale po prostu to mam. Odziedziczyła to po mnie Misaki, kilka razy wyśniła, że zasłabłeś, albo że złamałeś nogę. I nigdy nie zobaczyłem czegoś dobrego. Zawsze to było coś... złego. I to nawet bardzo złego – wyjaśnił mi, na co pokiwałem powolutku głową. Może po prostu Miki nie pamiętał tych snów? Ja na przykład nie zawsze pamiętam swoje sny. Niektóre owszem, innych w ogóle, a jeszcze z innych zapamiętałem tylko jakieś fragmenty, jak właśnie imiona naszych dzieci. Może trzeba to wypracować...? Nie wiem, nie znam się na takich rzeczach.
- Powiedziałeś mi wczoraj, że umarłeś. Jak to się stało? I czemu cały czas tu jesteś, skoro powinieneś być martwy? – zapytałem go o kolejną sprawę, która mnie nurtowała.
- Ja... nie chcę do tego wracać. To był okres nieprzyjemny i dla mnie, i dla ciebie. A jestem tu, ponieważ mnie potrzebowałeś. Wróciłem do ciebie, tak jak ty wróciłeś teraz do mnie – wyjaśnił, ale mi się w głowie nie rozjaśniło.
- Czy przed tą swoją śmiercią byłeś człowiekiem?
- Nie, nie, odkąd się poznaliśmy, byłem aniołem – sprostował.
- To anioły mogą tak sobie wstawać z martwych? – pytałem dalej, próbując jak najwięcej informacji przyswoić do swojego małego móżdżku.
- Nie wiem, ale czy to takie ważne? Wróciłem do ciebie i tylko to się liczy – odparł, ewidentnie chcąc zakończyć temat.
Idąc przez siebie w pewnym momencie poczułem się jakoś tak... dziwnie. Miałem wrażenie, że gdzieś jest ogień. To jest normalne? Chociaż, Miki potrafił wyczuć wodę, więc chyba ja też powinienem wyczuć ogień, albo chociaż jakieś większe jego skupisko... tylko skąd w lesie jakiś większy ogień... Zerknąłem w stronę, z której ten wyczuwałem i jakimś dziwnym trafem znajdowała się tam wioska.
I dopiero w tym momencie dotarło do mnie, co mogło się wydarzyć.
- Musimy wrócić – powiedziałem spanikowany, nagle zawracając w stronę wioski.
- Czekaj, co? Sorey, nie możemy... – zaczął Miki, ale ja wiedziałem, że nie mogłem mu odpowiedzieć nie.
- Bandyci wrócili i prawdopodobnie znów coś podpalili. Nie możemy ich tak zostawić – powiedziałem, nim zacząłem biec w stronę powrotną. Dobrze, że nie zdołaliśmy odejść daleko, może jeszcze zdążę tam wrócić, nim komukolwiek stanie się krzywda...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz