Westchnąłem cicho, słysząc jego słowa, Sorey jest naprawdę niecierpliwy, a zakupy ktoś zrobić musisz, on jeszcze nie może się pokazywać, a ja postaram się zrobić to najszybciej, jak się tylko da.
- Dasz radę, jesteś dużym chłopcem - Odezwałem się, zerkając na niego kątem oka, mając nadzieję, że mu to kiedyś przejdzie, przecież nie wszędzie możemy pójść razem i chyba to już wie prawda? Albo raczej nie z tego, co dostrzegłem.
- Nie jestem chłopcem, tylko mężczyzną to po pierwsze a po drugie nie chce być tu sam, źle mi z tym - Mruknął, kręcąc z niezadowoleniem swoją głową. Mój biedny mąż jakiś on poszkodowany.
- Tak? A czasem zachowujesz się jak chłopiec - Przypominałem mu, skupiając się na piśmie, które miałem zamiaru dokończyć.
- Nie prawda, ja po prostu nie chce być sam, smutno mi bez ciebie - Wyznał, przytulając się do mojego ciała, utrudniając mi pisanie listów.
- Dobrze, w takim razie pójdziesz ze mną, tylko przed miastem będziesz musiał poczekać na mnie dobrze? Nie chcemy już pierwszego dnia przestraszyć tych biednych ludzi - Zaproponowałem, mogąc zgodzić się tylko na taki układ, nie może wejść do miasta, ale może przecież iść ze mną przed miasto, a tam zatrzyma się na chwilę, nim wrócę z zakupami, przy których na pewno przyda mi się pomóc.
- Lepsze to niż siedzenie tu samemu - Stwierdził, odsuwając się ode mnie, dając mi możliwość dokończenia pisania listów do naszych dzieci.
- Nie siedziałbyś sam, przecież mamy pieska on by ci towarzyszył - Zauważyłem, składając napisane już listy, ładnie je związując sznureczkami.
- TylkoTylko że to nie to samo, z moją owieczką mogę porozmawiać, przytulić, a nawet i więcej - Wymruczał, wkładając dłoń pod moją koszulę, gdy tylko odwróciłem się w jego stronę, uśmiechając się do mnie zadziornie.
Na to zachowanie prychnąłem cicho, wyciągając jego dłonie spod mojej koszulki.
- Mamy teraz ważniejsze zadanie skarbie, przygotujemy te listy do wysłania i pójdziemy nad jezioro - Odparłem, odsuwając się od męża, kładąc liściki na bok, w sumie je wysłać możemy później, najpierw trzeba skontaktować się z Yukim.
- A co z Yukim? - Zapytał, tak jakby myślał, że zapomniałem o naszym najstarszym dziecku.
- Właśnie po to idziemy nad jezioro - Odparłem, wychodząc z kuchni, postanawiając zrobić to od razu, wiedząc doskonale, jak daleko może być nasz najstarszy syn.
- Nie rozumiem - Stwierdził, a ja na jego słowa uśmiechnąłem się, chwytając go za dłoń, ciągnąc w stronę wyjścia z domu.
- Chodź ze mną, wszystkiego się dowiesz, jak ze mną pójdziesz - Odparłem, wkładając buty, czekając aż i on to zrobi, zabierając ze sobą pieska nad jezioro, gdzie pokazałem mu, jak mogę skontaktować się z naszym najstarszym synek, który ucieszył się, że mnie słyszał, informując o tym, że jest niedaleko, dzięki czemu zjawi się u nas już za dwa dni, co przekazałem mojemu mężowi, teraz już ma tylko dwa dni, aby przygotować się na rozmowę z naszymi dziećmi, no właśnie z dziećmi, teraz gdy już wiemy, kiedy przybędzie do nas Yuki, możemy wysłać listy do Misaki i Merlina z zaproszeniem do domu musząc jeszcze zrobić zakupy, na szczęście mogąc zrobić to jutro, na dziś wystarczy mi już przebywania w mieście.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz