Niezadowolony z jego słów wstałem z łóżka, mając już dość leżenia, jakoś tak nagle spanie wydało mi się niepotrzebne, niech stracę, wstanę już i się nim zajmę, aby żaden przystojny chłopak go nie zaczepił.
- Jednak wstajesz? - Podpytał, przyglądając się uważnie mojemu nagiemu ciału.
- Tak wstaje, muszę cię przypilnować, bo może kolejny przystojny białowłosy chłopak cię zaczepi - Mruknąłem, biorąc w dłonie bieliznę krótką koszulkę i krótkie spodenki, bo w długich nigdzie nie wyjdę.
- Jesteś zazdrosny? - Dopytał, chcąc podejść do mnie, abym zwrócił na niego swoją uwagę.
- Nie - Odpowiedziałem, udając niewzruszanego, wychodząc z sypialni, aby pójść do łazienki, gdzie przebrałem się, umyłem twarz, rozczesałem włosy, związując je w kucyka, wychodząc z łazienki gotowy do wyjścia z domu. - Jestem gotowy - Odezwałem się, spotykając go przed wejściem do łazienki.
Sorey, uważnie mi się przyjrzał, marszcząc przy tym brwi, odwracając mnie do tyłu,
- Nie pójdziesz tak - Wypalił nagle, czym przyznam, lekko mnie zaskoczył. Bo niby czemu nie mogę tak wyjść? Co w moim stroju jest nie tak?
- Co? A to czemu? - Zapytałem w końcu, unosząc jedną brew ku górze, zerkając na niego z uwagą.
- Te spodenki są za krótkie, ledwo pupę ci zakrywając - Usłyszałem, co wywołało ciężkie westchnięcie z mojej strony.
- Ależ zakrywa a skoro mam cię oprowadzić to lepiej się streszczaj - Przerwałem, zerkając na niego, nim pozostawiłem go samego, schodząc po schodach na dół, aby wpuścić do domu i nakarmić naszego psiaka.
- Jednak wstajesz? - Podpytał, przyglądając się uważnie mojemu nagiemu ciału.
- Tak wstaje, muszę cię przypilnować, bo może kolejny przystojny białowłosy chłopak cię zaczepi - Mruknąłem, biorąc w dłonie bieliznę krótką koszulkę i krótkie spodenki, bo w długich nigdzie nie wyjdę.
- Jesteś zazdrosny? - Dopytał, chcąc podejść do mnie, abym zwrócił na niego swoją uwagę.
- Nie - Odpowiedziałem, udając niewzruszanego, wychodząc z sypialni, aby pójść do łazienki, gdzie przebrałem się, umyłem twarz, rozczesałem włosy, związując je w kucyka, wychodząc z łazienki gotowy do wyjścia z domu. - Jestem gotowy - Odezwałem się, spotykając go przed wejściem do łazienki.
Sorey, uważnie mi się przyjrzał, marszcząc przy tym brwi, odwracając mnie do tyłu,
- Nie pójdziesz tak - Wypalił nagle, czym przyznam, lekko mnie zaskoczył. Bo niby czemu nie mogę tak wyjść? Co w moim stroju jest nie tak?
- Co? A to czemu? - Zapytałem w końcu, unosząc jedną brew ku górze, zerkając na niego z uwagą.
- Te spodenki są za krótkie, ledwo pupę ci zakrywając - Usłyszałem, co wywołało ciężkie westchnięcie z mojej strony.
- Ależ zakrywa a skoro mam cię oprowadzić to lepiej się streszczaj - Przerwałem, zerkając na niego, nim pozostawiłem go samego, schodząc po schodach na dół, aby wpuścić do domu i nakarmić naszego psiaka.
- Dzień dobry Lucky - Przywitałem się z pieskiem głaszcząc go po łebku, idąc do kuchni, aby nałożyć mu jedzonka do miseczki, nakładając mu jedzonko, czekając na męża, który w końcu się zjawił, patrząc na mnie z uwagą. - Daj spokój, nikt nawet nie zwróci na to uwagi - Zapewniłem, podchodząc do niego, aby połączyć nasze usta w delikatnym pocałunku. - Idziemy? - Podpytałem, na co Sorey z niechęcią pokiwał twierdząco głową, czekając jeszcze na pieska, abyśmy wszyscy razem ruszyli do miasta.
Sorey przez cały czas patrzył na ludzi, upewniając się, że nikt nie patrzy na moje nogi, on to naprawdę przesadza. Aby więc go uspokoić, pokazałem mu miejsca, gdzie poszukując pracy, z tego, co zauważyliśmy w budkach z owocami i warzywami szukał pracy, w kuźni gdzie kiedyś mój mąż jako człowiek pracował również, co ciekawsze sam kowal dobrze go wspominał, proponując mu prace od zaraz, no cóż, Sorey powinien się tu odnaleźć pod warunkiem, że tego będzie chciał.
Dziękując mężczyźnie za propozycję pracy, ruszyliśmy dalej, dowiadując się jeszcze, że w straży królewskiej poszukując pracy, a więc i to było dobrą propozycją pracy.
Teraz tylko pytanie, co mój mąż wybierze, w końcu to mu ma być dobrze w tej pracy nie mi, dla tego właśnie pozostawię to jemu, niech się zdecyduje, a co sam woli a ja i tak go zawsze wesprę w każdym jego wyborze.
Pozostawiając tę decyzję mojemu mężczyźnie, zabrałem go na targ, aby tam zakupić jakąś koszule dla niego i dla mnie no i spodenki krótkie, ale nogawki troszeczkę dłuższe, aby Sorey nie kręcił z niezadowolenia nosem, twierdząc, że każdy patrzy na moje nogi..
- Takich ładnych nóg nie ma co zakrywać - Usłyszałem głos sprzedawcy, który chyba nie zdał sobie sprawy, że nie jestem tu sam.
- Dla tego muszą być zakryte, aby tacy jak ty się na nie nie gapili - Syknął mój mąż, słyszący słowa mężczyzny kładąc pieniądze na blacie, chwytając moją dłoń, ciągnąc gdzieś przed siebie, aby jak najdalej od sprzedawcy. - Więcej nie ubierzesz tych spodni poza domem - Burknął w moją stronę, zerkając na mnie kątem oka.
- Sorey, skarbie spokojnie nie przejmuj się tym facetem - Starałem się go uspokoić, nie przejmując się tym tak jak on, przecież to tylko starszy facet, który lubi patrzeć na młode ciało, nie ma się czym przejmować - Zastanów się lepiej które miejsce pracy najbardziej ci się podoba - Zmieniłem temat, nie chcąc, aby myślał o tamtym facecie, gdy może myśleć o wyborze pracy, co jest zdecydowanie ciekawsze, czyż nie?
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz