Nie mając siły na walkę ze snem, zamknąłem oczy, odpływając do krainy morfeusza, gdzie tym razem nie było wcale tak miło, w moim śnie spotkaliśmy anioła, który chciał odebrać mi męża, a nawet więcej odebrał mi go, znów skazując na samotność.
Przerażony tym, co ujrzałem, otworzyłem oczy, energicznie podnosząc się do siadu, czując szybkie bicie serca, zerknąłem na drugą stronę łóżka, nie dostrzegając obok mojego męża, a ten fakt już naprawdę mnie przestraszył, gdzie on jest? Czy ten sen chciał mi co uświadomić? Chciał powiedzieć, że już go nie ma przy mnie? Przepustkę to nie prawda on musi tu być, on nie mógł odejść, nie pozwolę mu na to, nikomu nie pozwolę odebrać mojego męża.
Przerażony tym faktem wstałem z łóżka, trochę się chwiejąc, najwidoczniej stres zadziałał, a to nigdy mi nie służyło.
- Miki co robisz? Dlaczego nie śpisz? - Wchodzący nagle do pokoju Sorey spojrzał na mnie zaskoczony, zamykając za sobą drzwi, podchodząc do mnie, kładąc dłonie na policzkach.
- Miałem zły sen, a kiedy się obudziłem, ciebie nie było przy mnie i się przestraszyłem. Myślałem, że ten anioł, że on cię zabrał - Wydusiłem, czując łzy napływające do moich oczu, ja się wykończę, ja się naprawdę wykończenia z tego ciągłego stresu, tak strasznie chciałbym, aby ten anioł już stąd odejść i dał nam święty spokój.
Mój mąż, słysząc słowa, które wypowiedziałem, przytulił mnie mocno do siebie, głaszcząc po plecach.
- Spokojnie Miki, jestem tu przy tobie i nikt ani nic tego nie zmieni - Wyszeptał, całując mnie w czoło.
Czy jego słowa mnie uspokoiły? Nie ani trochę, powinniśmy opuścić to miasto i to jak najszybciej, mam przeczucie, które podpowiada mi, że on się zbliża, a my siedzimy tu, narażamy się na odnalezienie przez anioła.
- Nie rozumiesz, nie jestem i nie będę spokojny, chcą mi cię odebrać i pozostawić samego a ty jakby nigdy nic niczym się nie przejmujesz, jesteś taki nieodpowiedzialny - Wydusiłem, zaciskając dłonie na jego klatce piersiowej, czując płynące łzy z moich oczu. Jak on naprawdę nic nie rozumie, ja się martwię o niego i o to, co z nami biedzie a on tak sobie spokojnie na to wszystko reaguje, mój mąż jest naprawdę niemądry.
- Miki, naprawdę musisz się uspokoić, weź głęboki wdech i głęboki wydech dobrze? Dzięki temu poczujesz się lepiej - Powiedział, zaczynając głaskać mnie po głowie, co przyznam, lekko mnie uspokoiło.
- Powinniśmy stąd odejść i to jak najszybciej on wie, że tu jesteś i idzie po ciebie - Powiedziałem, patrząc w jego oczy, naprawdę się martwiąc.
- Owieczko to tylko zły sen, chodź się połóż, zamknij oczy i odpocznij - Odezwał się, chwytając moją dłoń, ciągnąc w stronę łóżka, kładąc się spokojnie obok mnie, przytulając do siebie mocno, uspokajając mnie tym sposobem.
Przyznam szczerze, to było mi potrzebne, jego bliskość i zapach naprawdę mnie uspokajać jednak mimo to nie mogłem przestać myśleć o tym aniele, który w każdej chwili mógł się tu pojawić.
- Sorey powinniśmy stąd odejść i to jak najszybciej, póki jeszcze bezpiecznie możemy to zrobić - Poprosiłem, mając nadzieję, że mnie posłucha albo może chociaż spróbuję posłuchać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz