czwartek, 25 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

Na jego pytanie łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach, kręcąc przecząco głową, nie chcąc mu odpuścić, oboje przecież wiemy, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
- Bardzo nie lubię odpuszczać, gdy już się na coś uprę - Przyznałem, puszkami palców drażniąc jego klatkę piersiową, do której się przytuliłem, wciągając do płuc jego cudowny zapach, który tak bardzo kochałem.
- W takim razie nie mogę się nie zgodzić, będąc wspaniałomyślnym mężem - Gdy to usłyszałem, zaśmiałem się cicho, zbliżając się do jego ust, łącząc je w delikatnym pocałunku.
- Zawsze wiedziałem, że trafiłem na prawdziwego dżentelmena - Wymruczałem, uśmiechając się przy tym zadziornie.
- Jestem boski, wiem - Odparł, szczerząc się jak głupi do sera, rozbawiony sprzedałem mu pstryczka w nos, wstając z łóżka, zakładając ubranie na swoje nagie ciało, zerkając na męża, który pożerał mnie swoim chciwymi wzrokiem.
- No już, na co czekasz? - Zwróciłem się do niego, podnosząc z kanapy, poprawiając swoje ubrania, czekając na mojego lenia, który nie chciał wstać, dobrze czując się na kanapie. Wstając, dopiero gdy ruszyłem w stronę lustra, aby sprawdzić, jak wyglądam, a raczej nie ja a moje włosy, które zawsze po stosunku wyglądały dramatycznie, co stało się i tym razem.
Od razu musiałem rozczesać swoje włosy, które pozostały rozrzucone na wszelkie strony.
- Mogę cię uczesać? - Zapytał, stając tuż za mną, kładąc dłonie na moich biodrach, całując delikatnie mój kark.
- Oczywiście, że możesz - Podałem mu grzebień wraz z gumką, oddając się całkowicie w jego ręce, pozwalając mu spiąć wysoko moje włosy, które trochę przeszkadzałyby mi podczas wyjścia na dwór.
- I jak? - Podpytał, gdy zakończył swoją pracę na moich włosach.
- Bardzo ładnie dziękuję - Odwróciłem się w jego stronę, całując w czubek nosa, poprawiając dłonią jego włosy. - A więc możemy już iść? - Dopytałem, chwytając jego dłoń, na co jeszcze chwilę się opierał, nim ruszył za mną, wołając naszego pieska, który zadowolony pobiegł za nami, merdając swoim ogonem, przynajmniej on się nie stresuje, idąc z radością obok nas.
- Nie stresuj się tak - Szturchnąłem go lekko w ramię, gdy weszliśmy do miasta, starając się skupić na drodze, idąc prosto do zamku, ignorując spojrzenia ludzi gapiących się na nas.
- Łatwo ci powiedzieć - Burknął, trzymając mocno moją dłoń, idąc za mną prosto do zamku, gdzie na dzień dobry spotkaliśmy Alishe, które prawie zeszła na zawał dostrzegając mojego męża, kładąc dłonie na jego policzkach.
- Sorey? To naprawdę ty? - Zapytała, zaskoczona kobieta nie dowierzając w to, kogo jego oczy widzą.
- Tak, a ty to? Alisha? - Dopytał, niepewnie czym lekko zaskoczył kobietę, z tego powodu szybko wtrąciłem się, tłumacząc kobiecie, że on nie pamięta tego, kim był i kogo znał za ludzkiego życia, jednocześnie tłumacząc, jak wrócił na ziemię, odpowiadając na wszystkie pytania, grzecznie podążając za królową, która zaprosiła nas do zamku, spotykając po drodze Lailah, która również była zaskoczona pojawieniem się Soreya na ziemi, zadając mu pytania, na które mój mąż nie potrafił odpowiedzieć, z powodu czego mówiłem ja, aby tłumaczyć im, jak wrócił na ziemię, tłumacząc kobiecie po co, tu przyszliśmy i w czym chciałbym, aby pomogła mojemu mężowi.
Lailah bez problemu zgodziła się, zapraszając Soreya do ogrodu, czego zrobić nie chciał beze mnie, tak jakby bał się, że mu zniknę, co było niemądra no ale skoro tak będzie mu lepiej, niech mu będzie, pójdę z nimi.
- Słuchaj Lailah, ona ci pomoże - Szepnąłem, gdy z obiema kobietami szliśmy do królewskiego ogródku.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz