Lailah rozbawiły słowa Soreya z powodu czego uśmiechnęła się łagodnie.
- Pasterz to istota mająca za zadanie chronić ludzi przed złem i przemianą w Heliony, wyprzedzając twoje pytanie, helion to istota człowiecza, która została opętana przez zło, zostając helionem, a pasterz wysłannik boga posiadający swoje serafiny chroni świat przed złem razem ze swoimi aniołami, które są jego bronią i tarczą jednocześnie. I ty kiedyś byłeś pasterzem, posiadającym cztery serafiny u swojego boku z ich pomocą ratując świat przed helionami i innymi podłymi istotami żyjącymi na tym świecie - Wyjaśniła, co zaciekawiło jeszcze bardziej mojego męża.
- Czterema? Kim były moje serafiny? - Podpytał, sypiając się całkowicie na kobiecie.
- Byłam to ja, jako serafin ognia, był to Mikleo jako serafin wody, Edna serafin ziemi i Zaveid serafin powietrza - Wytłumaczyła, co zaskoczyło mężczyznę, który zerkał raz na mnie, a raz na panią jeziora, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał.
- A więc oboje byliście moimi serafinami? - Dopytał, z fascynując w swoim głosie.
- Tak, byliśmy i nawet kilka razy ocaliliśmy świat razem - Tym razem odezwałem się, ja skupiając uwagę męża na sobie który wypytywał o szczegóły, które oczywiście wraz z panią jeziora mu przekazaliśmy, mówiąc wszystko od porządku, aby rozjaśnić mu wszystko, przynajmniej na tyle na ile potrafiliśmy, co cieszyło Soreya, który miał przysłowiowe promyki w oczach, słuchając naszych wypowiedzi, chyba układając sobie wszystko w głowie, a przynajmniej na takiego właśnie wygląda.
Czas spędzony z Alishą i Lailah był naprawdę bardzo przyjemny, miło było tak zmienić otoczenie, nie żeby z mężem było mi źle, bo wręcz przeciwnie było przyjemnie, ale i tak zawsze lepiej od czasu do czasu zmienić otoczenie.
- Będziesz więc codzienne przychodził na treningi? - Zapytała Lailah, gdy już po posiłku zbieraliśmy się do wyjścia, w końcu miło było, ale w końcu skończyć się musiało to całkiem naturalne.
- Postaram się - Odpowiedział, uśmiechając się do kobiety niepewnie, oj ten mój Sorey niby chce ćwiczyć, ale nie jest pewien czy chce, może potrzebuje czasu, no nic, trudno najwyżej wstrzymamy się i gdy tylko będzie gotowy, sam zechce ćwiczyć swoje umiejętności.
- Dobrze w takim razie będę na ciebie czekać - Odpowiedziała, uśmiechając się do niego, nim pożegnaliśmy się z kobietami, powoli kierując się do domu.
- I jak będziesz chciał, przychodzić do Lailah ma trening? - Zapytałem, chwytając dłoń męża, który spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie wiem, muszę to jeszcze przemyśleć - Stwierdził, a ja nie miałem zamiaru go do niczego zmuszać.
- To będzie twoja decyzja, zrobisz co będziesz uważał, za słuszne - Odpowiedziałem, już go nie męcząc w tej sprawie, dając mu spokój, wracając do domu, gdzie mogliśmy odpocząć, a nawet więcej zażyć wspólnej kąpieli, w której po prostu siedzieliśmy razem, ciesząc się swoim towarzystwem.
- Pójdę nakarmić pieska - Odezwał się po wyjściu z balii, całując mnie w czoło, dając mi czas na przygotowanie niespodzianki dla niego którą była sukienka, odkrywająca to, co odkrywać powinna. Robiąc to, w czasie nieobecności męża siadając na łóżku, aby pierwsze co zobaczył po wejściu do sypialni to moja osoba czekająca na jego osobę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz