Na pytanie mojego męża pokręciłem przecząco głową, nie mając ochoty na jedzenie czy też masaż, najchętniej położyłbym się spać i chyba nawet to uczucie. Dziś zdecydowanie przesadziłem z leczeniem tych biednych ludzi, ale jak tu im nie pomóc jak cierpią, błagając o ratunek, nawet jeśli ja sam przez to ucierpię. Jestem w końcu aniołem, mogę poświęcić się dla dobra ludzkości.
- Nie dziękuję, nic nie chce, chyba się położę - Przyznałem, zmęczony wykonanym zadaniem.
- Pokój gościnny jest już dla was przygotowany, możecie odpocząć i zostać na tyle ile tylko chcecie - Odezwała się dziewczyna, zwracając naszą uwagę, z powodu czego byłem naprawdę zadowolony, właśnie tego najbardziej mi brakowało w tej chwili, położyć się do łóżka i odpocząć zbierając siły na jutrzejsze leczenie tych biednych ludzi.
- Dziękuję, właśnie tego mi w tej chwili potrzeba, położyć się i pójść spać - Przyznałem, wstając z krzesła, lekko się chwiejąc, czym chyba przestraszyłem mojego męża, który zdecydowanie za bardzo przesadza, przecież nic mi się nie dzieje, ja tylko gorzej się poczułem nic poza tym.
- Chodź, zaprowadzę cię do pokoju - Odezwał się zmartwiony, kładąc mi dłoń na biodrach, prowadząc do pokoju, tak jakbym nie umiał zrobić tego sam, nie chcąc jednak narzekać, pozwoliłem zaprowadzić się do pokoju, od razu kładąc na miękkim materacu, biorąc głęboki wdech. - Potrzebujesz czegoś jeszcze owieczko?
- Tak - Zacząłem, nie mając szansy nawet dokończyć, gdy mój mąż wpadł w trans, wymieniając po kolei, co może być mi w tej chwili potrzebne.
- Sorey, potrzebuję tylko ciebie obok mnie tu w łóżku - Wypowiedziałem, gdy on nareszcie przestał wymieniać, dając mi dojść do słowa.
- Jesteś pewien, że tylko tyle? - Pytał, mimo wszystko kładąc się obok mnie, pozwalając wtulić w swoje cudownie ciepłe ciało.
- Aż tyle kotku - Wyszeptałem, czując nadchodzące zmęczenie, które pchało mnie w krainę morfeusza.
- Ale... - Zaczął, co mu od razu przerwałem, nie chcąc już nic słyszeć.
- Dobranoc - Przerwałem mu, nie pozwalając skończyć zdania, chcąc już tylko pójść spać.
- Dobranoc - Westchnął cicho, przytulając mnie do siebie, całując w czoło, to zapamiętałem, nim sen zabrał mnie do krainy morfeusza.
Dnia następnego obudziłem się dosyć późno jak na mnie, zdecydowanie za późno, do tego wszystkiego Soreya już nie było, z powodu czego westchnąłem cicho, podnosząc się do siadu. Oczywiście nie obudził mnie, bo po co przecież mam odpoczywać i co ja z nim mam?
Nie pocieszony tym długimi snem wstałem z łóżka, rozciągając się leniwie, wciąż czując zmęczenie, może powinienem i dziś odpocząć sam nie wiem, nie chciałem tylko leżeć, gdy mój mąż pracuje, jednocześnie nie mając siły na pomaganie ludziom.
Postanowiłem więc wstać i po prostu wyjść na dwór, aby odnaleźć mojego ukochanego męża, który już pewnie ciężko pracuje, gdy ja się wyleguje tutaj jakby nigdy nic.
- Tu jesteś - Odezwałem się, dostrzegając Soreya na jednym z dachów, przyglądając mu się, jak pracuje, bez tej koszulki.
Mój panie ja to jednak mam bardzo seksownego męża aż miło się stoi i tak na niego patrzy, powiem szczerze, ślinka cieknie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz