Zauważyłem, że Miki nie był zbytnio zadowolony z tego, że nie chciałem się z nim kochać. Znaczy się, ja chciałem, i to bardzo, ale nie mogliśmy. Ciało Mikleo musiało się zregenerować i chociaż ten jeden dzień przerwy musi być. Ja to bym jeszcze zdecydował się na jeszcze jeden dzień przerwy, ale nie wiem, czy Miki by to wytrzymał. I czy ja wytrzymam. Chyba powinienem zacząć bardziej nad sobą panować, bo trochę tak jakby zachowuję się jak zwierzę. A to się aniołowi nie godzi. Chyba. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Nie chciałem spędzać z obrażonym Mikleo całego dnia, dlatego postanowiłem rankiem udać się do katedry, do Lailah na naukę podstaw. Wolałem oczywiście najpierw udać się do pracy, ale Miki mówił mi, że powinienem opanować swoje moce, no i więc to zrobię. Oby tylko szybko mi się to zrobić, bo już chciałbym zacząć pracować... bo kiedy zacznę pracować, będę zarabiać pieniądze, a kiedy zarobię pieniądze, będę mógł kupić Mikleo co tylko chce. Znaczy się, może nie wszystko, bo niektóre rzeczy są droższe, niektóre tańsze, ale będę mógł zacząć od jakichś małych rzeczy. Na przykład słodkości to będą pierwsze, co mu kupię. Uwielbiał słodkości, wiec to chyba bardzo dobry ruch. A później może kwiatki...? Ale takie w doniczkach, do domu, bo chyba trochę Miki za nimi tęskni, a i ja uważam, że w tym domu tak jakoś pusto...
Po skończonych naukach nawet porozmawiałem o tym z Lailah, bo jakoś tak tę rozmowę zaczęła, a ja z chęcią ją podjąłem. Teraz byliśmy sami, więc jakoś tak odrobinkę lepiej się czułem; Alisha chyba była w zamku, a Miki, bezpiecznie, choć obrażony, spał sobie w domku. Nadal czułbym się nieco lepiej, gdyby Miki był tu ze mną, no ale uznałem, że mogę być spokojny. W końcu jest gorąco na zewnątrz, a jak jest gorąco, to nie będzie się mu chciało wychodzić. Tylko oby się na mnie odobraził, bo już dłużej tego nie wytrzymam. Ledwo przespałem tę noc, a to wszystko przez to, że Miki się do mnie nie przytulił. Niby taka głupiutka rzecz, a jak strasznie na mnie wpłynęła.
- Proszę, to powinno zapewnić pustkę w waszym domu – powiedziała Lailah, podając mi pustą, niewielką doniczkę i.... listek z łodygą. I co ja mam z tym niby zrobić?
- Mam go do ziemi włożyć...? – zapytałem niepewnie, patrząc na niewielką cząstkę roślinki. Bardziej do domu chciałbym coś większego, bardziej takiego liściastego i bujnego... A to jest takie malutkie.
- Nie, oczywiście, że nie. Najpierw musisz go włożyć do szklaneczki z wodą, by wypuścił korzenie, i dopiero wtedy możesz go przesadzić... zresztą, po prostu daj to Mikleo, on już będzie wiedział, co z tym zrobić – wyjaśniła, na co powoli pokiwałem głową. Znaczy się, nic nie rozumiałem, ale wiem, że Miki zrozumie, więc to jemu to pozostawię do rozkminienia.
- No dobrze, dziękuję bardzo – powiedziałem, z niewielkim przekonaniem przyglądając się listkowi. Może faktycznie wyrośnie z tego listka coś ładnego...? Na roślinach się nie znam za dobrze. I chyba nigdy nie znałem.
Pożegnałem się z nią i wróciłem do domu z nadzieją, że ten niepozorny listek sprawi, że Miki’emu poprawi się humor. Lailah była pewna, że tak, a ja już sam nie wiem... no cóż, zobaczymy.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz