Słysząc jego słowa, uniosłem głowę ku górze, aby spojrzeć w jego oczy zaskoczony jego słowami, naprawdę nie jest zły? Nie jest? Ale jak to? Czyli nie zrobiłem niczego złego?
- Naprawdę się na mnie nie gniewasz? - Zapytałem, patrząc prosto w jego oczy, nie ukrywając zaskoczenia.
- Nie gniewam, miałem prawo próbować na nowo żyć - Gdy to powiedział, uśmiech pojawił się na moich ustach, a kamień spadł z mojego serca.
Bez gadania usatysfakcjonowany jego odpowiedzią usiadłem na jego kolanach, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Dziękuję - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który pogłębiliśmy, wślizgując dłonie pod jego koszulę, teraz gdy już byłem pewien tego, że nie jest zły, mogłem pozwolić sobie na czułość, chcąc skosztować więcej jego ciała, jednocześnie chcąc oddać mu się w całości.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? Nie chce, abyś się zmuszał - Wyszeptał, gdy oderwaliśmy się od swoich ust, ciężko oddychając.
- Chce, bardziej tego chce - Wyszeptałem, odpinając jego koszulę, którą zdjąłem z jego ramion, patrząc na jego umięśniony tors.
Sorey już nic nie mówił, kładąc mnie na kocu, ustami pieszcząc moje ciało, wywołując u mnie przyjemne dreszcze, wywołujące głośne pojękiwania wydostające się z moich ust..
Sorey, mimo że nie pamiętał co lubię, robił to wszystko bardzo intuicyjne, wywołując jęki, dreszcze i doznania, których mi najbardziej brakowało.
- Sorey - Jęknąłem cicho, gdy wszedł we mnie, wbijając pazurki w jego ramiona, odchylając głowę do tyłu.
Mój mąż złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, poruszając się w moim wnętrzu, wywołując u mnie dzikie pragnienie szaleństwa, pragnąc więcej i więcej, wyposzczony i pragnący czułości pozwoliłem mojemu mężowi robić ze mną co tylko chciał, poddając mu się bez zbędnego gadania, pozwalając sobie na kilkukrotne powtórki naszych cudownych doznań.
- Było dobrze? - Zapytał, kładąc się obok mnie, głaszcząc delikatnie po nagim udzie.
- Było fantastycznie - Wyszeptałem, delikatnie całując jego usta.
- I byłem lepszy od tamtego mężczyzny? - Na to pytanie westchnąłem cicho, on to naprawdę musi zadać czasem takie głupie pytanie.
- Oczywiście, że byłeś, ciebie nikt nie pobije w tych sprawach - Wyznałem, podnosząc się do siadu, aby założyć bluzkę na swoje ciało.
- Co robisz? - Zapytał, przyglądając mi się uważanie, gdy ja zakładałem ubrania na swoje nagie ciało.
- Ubieram się i ciebie też o to proszę, nie możemy tak cały dzień leżeć. Myślę, że dobrze by było iść do miasta, aby kupić ci jakieś nowe ubrania, bo te, które masz, wygląda okropnie i może kupić coś dla pieska, aby nie chodził głodny - Wyjaśniłem, co wywołało ciężkie westchnięcie wydobywające się z jego ust.
- Jeśli tak chcesz - Zgodził się, wstając z koca, zakładając ubranie na swoje ciało gotowy do drogi. Spakowaliśmy więc swoje rzeczy, ruszając w stronę miasta, oboje czując się już lepiej, ten sex był jednak bardzo dobrym pomysłem.
- Podoba ci się coś tutaj? - Zapytałem, gdy znaleźliśmy się w mieście, patrząc na ubrania wiszące do sprzedaży.
- Może ta koszula? - Wskazał ręką na granatową koszulę, która idealnie do niego pasowała.
- Idealny... - Chciałem coś powiedzieć, czując mocne szarpnięcie za rękę.
- Tu jesteś, ładnie to tak uciekać z rana? - Widząc mężczyznę, z którym się przespałem, skrzywiłem się delikatnie, czując ból ręki.
- To boli, proszę puść mnie - Poprosiłem, chcąc uwolnić dłoń z jego uścisku.
- Nie mam zamiaru, najpierw sobie porozmawiamy - Wysyczał, zaciskając jeszcze mocniej słoń na moim nadgarstku.
- Hej, zostaw go, coś ci chyba powiedział - Odezwał się Sorey, podchodząc do mężczyzny.
- Nie wtrącaj się dzieciaku - Syknął, szarpiąc mnie za rękę, chcąc gdzieś chyba ze mną iść.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz