Moje ciało szalało, pragnąc więcej i więcej a mimo to czułem, że nie mogłem, nie po tym, co się stało, jeszcze wcale tak nie dawno temu przespałem się z facetem, czując się tak, jakbym go zdradził. Mimo że tak nie było, on odszedł z tego świata, a ja miałem ułożyć swoje życie na nowo, dlaczego więc czuje się taki brudny?
Westchnąłem cicho zadowolony z dotyku faceta, za którym moje ciało szalało, akceptując go w całości, on nawet nie pamiętając, robi wszystko tak delikatnie i dobrze, na tyle dobrze bym chciał oddać się mu już teraz, jednak wiem, że nie mogę tego zrobić, najpierw musiałbym powiedzieć mu, co się wydarzyło, tylko nie wiem, czy chce mówić mu to, już teraz bojąc się, jak może to odebrać. Niby nie zrobiłem niczego złego, a tak źle przeżywam.
Sorey pocałunkami schodził coraz niżej, pieszcząc dłońmi i ustami moją klatkę piersiową, robiąc wszystko bardzo powoli, jak to on miał w zwyczaju. Nawet, teraz gdy stracił pamięć, robi wszystko powoli, chcąc, aby każdy kawałek mojego ciała został porządnie wypieszczony.
- Sorey nie - Wydusiłem, mimo że tak naprawdę nie chciałem tego powiedzieć, wolałbym, aby doszło do czegoś więcej jednak nie dziś nie teraz gdy czuje się z tym źle.
- Zrobiłem coś nie tak? - Zapytał zaskoczony, odsuwając się od mojego podbrzusze, patrząc prosto w moje oczy.
- Nie, ty nic złego nie zrobiłeś - Zapewniłem go, podnosząc się do siadu, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Więc dlaczego nie chcesz? - Zapytał, patrząc na mnie z uwagą najwidoczniej i jemu było mało. Cóż nic dziwnego my zawsze działaliśmy na siebie jak magnez.
- Jestem zmęczony, pozostawmy to na jutro, dziś miał być tylko doty - Przypominałem mu, kładąc dłonie na jego policzkach, przyciągając bliżej ust, łącząc je w delikatnym pocałunku.
- Jeśli tak mówisz - Uśmiechnął się łagodnie, kładąc obok mnie, wtulając w moje ciało, które po przyjemnych pieszczotach było znacznie spokojniejsze, nie drżąc już tak pod jego dotykiem, pozwalając nam obojgu odejść w krainę morfeusza.
Dnia następnego obudziłem się późnym rankiem, dostrzegając Soreya, który wpatrywał się w moją twarz, nie przestając się uśmiechać.
- Ty naprawdę wyglądasz jak owieczka - Wypalił, wywołując u mnie śmiech, od razu widać, że to mój głupiutki mąż.
- Tak, wyglądam, jak owieczka - Zażartowałem, podnosząc się do siadu, rozpuszczając swoje włosy, wyciągając z małej torby grzebień, którym chciałem rozczesać swoje włosy.
- Czy ja mogę? - Zapytał, wskazując dłonią na grzebień, który mu od razu oddałem, pozwalając rozczesać i nawet ułożyć moje włosy spinając je wysoko, dzięki czemu plusowa temperatura nie będzie mi przeszkadzała..
- Dziękuję - Podziękowałem ładnie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który pogłębił, najwidoczniej mając ochotę na więcej, oczywiście nie narzekałem, grzecznie poddając się jego pieszczotą, na które moje ciało naprawdę miało ochotę.
- Nie mogę - Wydusiłem, czując jego dłoń na swoich udach, dobrze wiedząc, do czego może się to sprowadzać.
- Miki czy my się w ogóle kochaliśmy? - Zapytał wprost, zawstydzając mnie tym pytaniem.
- T-tak, nawet często - Przyznałem, patrząc w jego oczy.
- A więc dlaczego teraz się przed tym tak bronisz? Coś robię nie tak? - Zapytał, patrząc na mnie niepewnie.
- Nie, robisz wszystko tak, jak być powinno, ja po prostu. Eh, nim wróciłeś, przespałem się z mężczyzną, czując teraz się z tym źle - Przyznałem, spuszczając wzrok, zawstydzony tym, co uczyniłem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz