Zaskoczony patrzyłem na niego, nie dowierzając w to, co widzę, Sorey? To mój Sorey? Nie może być przecież inaczej to on.. Chociaż już raz mój mózg mnie oszukał co jeśli robi to kolejny raz? Nie, gdyby tak było, nie znałby mojego imienia prawda? Ale czy to w ogóle możliwe? Musiałby... uciec z nieba, wskutek czego stałby się aniołem.
Bez słowa wstałem z kolan, nie odwracając od niego wzroku, kładąc dłonie na jego policzkach, czując napływające do oczu łzy.
- Sorey to naprawdę ty - Wydusiłem, zaczynając płakać, mocno się do niego przytulając. - Tan strasznie za tobą tęskniłem - Wydusiłem przez łzy, nie potrafiąc zapanować nad emocjami.
- Już dobrze jestem tu - Wyznał, głaszcząc mnie po głowie, tak to on, to na pewno on, jego dotyk od razu pobudza moje ciało, jego dotyku dodawał mi siły, wewnętrznie wyciszając wszelakie leki.
Jeszcze troszeczkę mi zajęło, nim się uspokoiłem, wycierając twarz z łez, patrząc w jego oczy, które zmieniły kolor, ładnie mu w nich, choć te zielone na zawsze zostaną w mojej pamięci. - Dlaczego jesteś taki smutny? - Zapytał, nie przestając głaskać mnie po głowie, mój panie jak bardzo tęskniłem za tą pieszczotą, już nigdy nie chce go ponownie stracić.
- Z tęsknoty, odszedłem na dziesięć lat z tego świata - Przyznałem, czym bardzo go zaskoczyłem.
- Dlaczego cię zostawiłem? - Dopytał, od razu chcąc poznać odpowiedź na to pytanie.
- Ponieważ umarłeś - Wyznałem, odzywając się od niego, wciąż przed oczami mając jego leżące martwe ciało przed sobą, już nigdy nie chce tego ponownie przeżyć już nie.
- Umarłem? - Musiałem mu wytłumaczyć co się stało i dlaczego nie było go przy mnie tyle lat, jednocześnie przez cały czas na niego patrząc, upewniając się, że to na pewno on, już raz mózg mnie oszukał, może zrobić to ponownie. - A więc byłem człowiekiem? Dlaczego tego nie pamiętam? - Zapytał, a ja mogłem mieć tylko podejrzenia, którymi się z nim podzieliłem.
- Najprawdopodobniej straciłeś pamięć z powodu powrotu na ziemię, rodząc się na nowo jako anioł, zapominasz o poprzednim życiu, dostając nową kartę.
Sorey milczał przez chwilę, kiwając głową.
- Opowiesz mi coś o mnie? O sobie? O tym, dla czego to właśnie ciebie szukałem i dla ciebie wróciłem? - Zapytał, a ja kiwnąłem delikatnie głową.
- Opowiem, ale nie tu chodź za mną - Poprosiłem, idą w stronę wody, zmęczenie robiło swoje, a ja musiałem odpocząć, dla tego zabrałem go nad jezioro, mogąc tam usiąść, opowiadając mu to, co sam wiedziałem.
- Masz na imię Sorey i twoje życie zaczyna się, z tego, co widzę na nowo, kiedyś byłeś człowiekiem, ale te czasu się zakończyły, Ja jak słusznie zauważyłeś, jestem Mikleo serafin wody, który nie tylko był twoim przyjacielem, ale z czasem i mężem - Wyjaśniłem, nie chcąc mu mówić za wiele, po pierwsze byłem zmęczony, a po drugie musiał powoli wchłaniać wiedzę.
- Mężem? - Powtórzył zaskoczony, na co kiwnąłem głową, pokazując mu naszyjnik z jego obrączką i jej inicjałami.
- To twoja obrączka, zabrałem ją po twojej śmieci, chcąc, aby chociaż jakaś mała część ciebie przy mnie pozostała - Wytłumaczyłem, że spokojem, mimo że serce waliło mi jak oszalałe.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz